Obiecałam Wam relację z seminarium obedience, w którym miałam przyjemność brać udział w zeszły weekend. Oczywiście początkowo pojawił się szok i niedowierzanie – jak to, obediencowa sława w śląskich progach? Tak blisko? Nie trzeba jechać? I do tego w terminie dogodnym dla mnie? Shut up, and take my money!
Mój entuzjazm nieco zelżał w sobotni poranek – po odsłonięciu zasłon ujrzałam szare, zaciągnięte niebo. Nie tracąc jednak rezonu zapakowałam zwierzę numer jeden (“Balu, wybieram Cię!“) i wyruszyliśmy w deszcz (wtedy jeszcze tylko siąpiło) do Tych (Strefa Psa). Na miejscu dość szybko wzięliśmy się do pracy, i chłodna, wręcz listopadowa aura szybko przestała mi przeszkadzać – a to za sprawą uczestników.

W momencie, gdy pierwsza para weszła, od razu zrobiło się przyjemniej 🙂 Często na początku seminarium pojawia się spinka, każdy chce się pokazać z najlepszej strony, buduje się presja…Tu tak nie było! Merytoryczne rady przeplatane były celnymi ripostami uczestników od których bolał mnie brzuch ze śmiechu. Wszyscy byliśmy partnerami, atmosfera była przyjacielska, jakbyśmy spotykały się co tydzień w klubie, a nie stanowiły zlepek przypadkowych obcych sobie osób.

Deszcz narastał, a nam było coraz weselej. Każdy z uczestników miał 25 minut czasu, który mógł wykorzystać jak chce – niektórzy wybierali przebieg treningowy , inni woleli pracować nad nowym zadaniem lub uczyli się całkiem nowych rzeczy. Na początku trochę się denerwowałam – znacznie odstawaliśmy poziomem od uczestników (większość już zerówkowe przebiegi miała za sobą) i trochę mi było wstyd wychodzić z naszą posypaną pozycją zasadniczą i chodzeniem przy nodze na kontakcie, a atmosfera była taka, że przestałam się denerwować naszym kalectwem i postanowiłam się dobrze bawić, (i czegoś się nauczyć :)).


Następną ciekawostką tego weekendu był przekrój rasowy – był tylko jeden dorosły egzemplarz border collie! Dość duże grono stanowiły aussie, pojawił się też amstaff, kooikerhondje i bokser – tyle grup FCI! Każdy z piesków miał świetną motywację do roboty, widać było więź i chęć do współpracy, w bądź co bądź niełatwym pod tym względem sporcie.


Każdy z nas miał dwa wejścia w sobotę, i dwa w niedzielę. W połowie dnia mieliśmy przerwę, którą wykorzystaliśmy na szybkie posilenie się w restauracji oraz wykład o detalach i szlifowaniu poszczególnych elementów przebiegu (oraz, jak wiadomo wolny czas został również skrzętnie wykorzystany na ploteczki!).

Z Baloo wciąż odpracowujemy zepsutą przeze mnie pozycję zasadniczą, więc na seminarium szlifowaliśmy zmiany pozycji (które również leżą i kwiczą), kwadrat oraz aport koziołka (który był bardzo zacny, do momentu w którym szacowny szczerbatek wymyślił sobie, że będzie podgryzać przy powrocie). Z całego występu Bala jestem dość zadowolona, udało mi się już przepracować nadmierną ekscytację przy wykonywaniu poszczególnych ćwiczeń (połączona z wokalizacją “OJAALESUPERZNAMTO!ZROBIĘ!”) – tak naprawdę wszystko rozbiło się o moją intonację podczas wydawania komend. Słowo oznaczające kwadrat wypowiadane spokojnym tonem generuje takie same tempo, natomiast różni się brakiem radosnego jazgotu u niebieskiego 🙂

Drugi dzień seminarium przyniósł nam znacznie lepszą pogodę. Ja postanowiłam być optymistką, i tym razem wzięłam merle z znaczną ilością czerwieni. O dziwo, byłam pewna, że sobie poradzi…i nie pomyliłam się zbytnio! 🙂 Ruby trochę popłakiwała jak odchodziłam od klatki, ale potem dzielnie siedziała i czekała na mój powrót. Dobrze też zachowywała się wśród obcych piesków – potrafiła kulturalnie się obwąchać, udało jej się pozostać w grupie (na wciąż nieformalną komendę na pozowanie do zdjęć) ba, nawet weszła z innymi psami na ćwiczenie zostawania bez zbytniej ekscytacji!


U niej pracowaliśmy nad pozycją zasadniczą (jest trochę łatwiej, bo nie zdążyłam jej zepsuć), chodzeniem przy nodze i pacem oraz kicem (który wykonuje dużo ładniej i łatwiej niż Baloo). Wciąż czkawką odbija nam się balans pomiędzy pracą na zabawkę, a pracą na jedzenie (parówki królem i królową serduszka Pucznika), natomiast podobała mi się jej chęć pracy ze mną – nie nudziła się, nie odchodziła, jeśli poprosiłam ją wystarczająco ładnie, to nawet poszarpała się baraniną! 🙂

Oprócz uczty duchowej – była też uczta “dla ciała”. Dokładniej dla mojego wewnętrznego zakupoholika – bo widział kto w jednym miejscu sklepik z rzeczami od Toys Dream Dog, Rauki i Wild Woof? No właśnie. Oszczędzałam cały miesiąc tylko dla nich 🙂 Dwie obroże od Wild Woof, Rauki Luonnta oraz miś JW Pets, który po sukcesie żaby stał się dla mnie “masthewem” 🙂
Mogę szczerze powiedzieć, że nie pamiętam seminarium na którym tak się uśmiałam. Generalnie atmosfera każdych tego typu szkoleń jest wyjątkowa i cudowna, prawie zawsze wracam naładowana pozytywnie i uchachana, ale to było coś wyjątkowego. Kojarzycie z dzieciństwa to uczucie żalu i smutku, gdy cudowny obóz czy kolonia dobiegała końca? Tak właśnie czułam się w niedzielę rano jadąc do Tych. Mam nadzieję, że znów się spotkamy w tym samym składzie! 🙂
Ja mam w połowie listopada swoje pierwsze semi z Shealą i po prostu czuję, że będę wracać do domu kanałami… To niby ma być z podstaw (których nie mamy), ale wiem, że będzie tam conajmniej kilka osób, do których brakuje mi lat świetlnych doświadczenia, umiejętności i w ogóle wszystkiego.
W grupie zawsze raźniej 🙂 ja staram się znosić swoje niepowodzenia z humorem :))
Najważniejsze, że dobrze się bawiliście i co nie co udało się przepracować 😀
Zakupocholiczka, to się leczy! 😛
a tam, leczy się, kiedy to takie przyjemne! <3
Włóczka jest cudowny. To najlepiej zrobiony (clue zagadnienia) pies, jakiego znam – Dorota włożyła w niego gigantyczną ilość pracy, tym samym sprawiając, że ma psa praktycznie idealnego, a do tego skazując mnie na miłość do ozików. Jak nie lubię czarnych, tak jestem wielką fanką Włóczki. <3
Zazdroszczę straszliwie seminarium z Kamilą, też bym chciała! Zwłaszcza, że odbywało się w takiej fantastycznej, przyjaznej atmosferze. Nie twierdzę, że na innych seminariach panuje towarzyska arktyka, ale jednak mam wrażenie, że czasem da się odczuć pewien chłodek.
Tak, niesamowici są razem, a droga jaką przebyli natchnęła mnie, że może i z moim rudzielcem damy radę. Czasami bywa dość oficjalnie, ja wolę zdecydowanie bardziej relaksujące seminaria – podobnie dobrze mi w Madzonie 🙂
Wow, jesteś ze Śląska i jedziesz do Tych a nie Tychów :p
aj a to źle odmieniłam? 🙂
dobrze! obie wersje są poprawne, ale zawsze mi się wydawało, że na Śląsku się mówi “z Tychów” a w reszcie Polski “z Tych” 😉
Wydaje się na prawdę ciekawie! A przy okazji, dzięki Twojej (niezbyt udanej) przygodzie z wyjazdem do Skoczowa, odkryłam, że tam też są seminaria 🙂 A ja myślałam, że takie rzeczy to tylko Warszawa, Wrocław itd :p
Są, są! Co bardzo mnie cieszy 🙂 Wrocław niestety stosunkowo rzadko, a szkoda, bo to dość blisko ode mnie 🙂
Ooo, widać, że dobrze się bawiłaś. 🙂 Cieszę się, że byłaś również zadowolona z pracy każdego psiaka. Jednak to bardzo ważne na takich wyjazdach. A jedną z dziewczyn współseminarujących poznałam w ostatni weekend na semi z fitpawsów. 🙂
Pewno zespół Patrycja i Dream? 🙂
Dokładnie 🙂
Grunt to dobra zabawa :). Chętnie wybrałabym się na semi z obi, ale jak na złość żadnego nie ma w pobliżu :P. A zakupy świetne!
DziękI! 🙂
Fajne foteczki rześ poczyniła, no ale szkoda … naprawdę żadnego budożerowego nie było, no popacz, my to wolimy chyba na kanapie pod pachą leżeć 🙂
eee no ale z krótkopyskich to był bokser! 🙂
Oh, oh uwielbiam takie wesołe wyjazdy! Ja przeżyłam coś tak samo relaksującego na lipcowym obozie w Annówce – całkowity luzik i mnóstwo śmiechu 🙂
A Ty każdym takim obikowym postem zachęcasz mnie do wybrania się na jakieś semi. To nie jest raczej mój sport, ale wydaje mi się, że jak ma pies ładnie w główce poukładane to nie ważne, czy skacze przez hopeczki czy do kwadratu – zawsze się z nim miło współpracuje. Jako osoba mającca psa, którego nie trzeba przestawiać z pracy na zabawkę na pracę na jedzenie (bo się nie da, na toysy nie pracuje 😉 ) i który sam z siebie jest opanowany jakoś nie czuję potrzeby wdrażania mu podstaw pod obedience, ale planując papisia fajni by było się zorientować, jak mu wszystko pokazać i nauczyć pewnych obi-mądrych rzeczy 😀
A tego sklepiku to zazdroszczę jak cholera! Takie combo dla zakupoholika to raj 😀
Ja właśnie bardzo lubię obedience ze względu na balans – tu bez więzi i zbudowania odpowiedniej motywacji nie podziałasz z psem – on musi chcieć z Tobą pracować i musi to mu sprawiać przyjemność – dla mnie to kwintesencja pracy z psem! 🙂
Chciałabym seminarium tak blisko siebie, ale nawet jakby, to i tak zanim cokolwiek z Tośką zaczniemy robić w kierunku obi, najpierw musimy popracować nad ogólnym zachowaniem, lękami i kontrolowaniem emocji. 😉
Jeśli czytałaś mojego bloga, to pewnie wiesz, że z takimi samymi problemami borykała się Ru jak ją przygarnęliśmy. Dziś już spokojnie daje radę na seminariach, co prawda nie mogę się przy niej tak zrelaksować i zluzować jak przy Baloo, ale mimo wszystko bardzo dużo fajnej roboty zrobiłyśmy, czego i Wam życzę! 🙂
Nigdy nie byłam na żadnym seminarium. Jak czytam jak wspaniale było… Tak Wam zazdroszczę 😉
Wybierz się! Super sprawa 🙂
Super semi 🙂 i RU taka dzielna 🙂
Aaa udało Wam się! jeee! 🙂
Poluję na seminarium z Kamilą, ale chyba ich niewiele na razie. W ogóle muszę w końcu wybrać się na coś obediencowego z moim Cielaczkiem.
Dzielnie spisały się oziki! 🙂
To prawda, dopiero się rozkręca!:)
Aż mi się buziak otwiera na tak wszechstronne rasy 🙂 Zazwyczaj na seminariach jakie obserwowałam, większość psów stanowiły bordery, reszta to były whippeta a potem już tylko różnorodność 🙂
Ja pipeta spotkałam na razie tylko na jednym semi, więc nie sądziłam że są aż tak popularne!:)
Ciekawie wygląda seminarium bez samych czarno- białych psów 😀
Mam wrażenie, że szczególnie miło pisałaś o Ru, czyżby jej pokaz grzeczności ocieplił jej wizerunek? ;))
Bardzo ładne te obroże od Wild Woof, pasują Pucznikom 😀
Hm, Ru była bardzo grzeczna, poważnie dawała radę! 🙂 Ale generalnie daje mi w kość wciąż, niestety.
Przepraszam, że kompletnie nie na temat, ale muszę wiedzieć, czy to co Ruby ma przy obroży takie pomarańczowe z napisem Ruby to adresówka i jeśli tak to gdzie takie kupię? Zakochałam się! 😀
p.s. Ostatnie zdjęcie z pogróżkami-mistrz!
To moja droga jest turboadresówka z Pik-Pik (o ta: http://pik-pik.pl/produkt/identyfikator-adresowka-dla-psa-czwany-lis/) 🙂 Idealnie pasuje do Ru. Baloo ma z kolei przyjemną, żółtą rybkę : http://pik-pik.pl/produkt/identyfikator-adresowka-dla-psa-wsciekla-pirania/ Należą do czołówki ulubionych adresatek 🙂
Kupuję, jak wściekła! Dzięki <3