To już pewne, Baloo ma poważny syndrom boliłapki. Sprawa ciągnie się od dłuższego czasu – pewnego dnia usłyszałam stuk zeskoku z łóżka, a pies przyszedł do mnie już mocno utykając. Nie zrobił sobie buby na treningu, nie wpadł w dół biegając na spacerze. Zeskakiwał. Z. Łóżka. Aktywna rasa, panie uchowaj 😛
Początkowo zaordynowany został ograniczony ruch, oszczędzanie na spacerach i akupuntura. Niestety, ze względu na bardzo szybką poprawę wydawało się, że jest już ok. Okazało się, że nie, nie było ok, bo podczas dłuższego spaceru łapka znów dała o sobie znać.
W takim razie, to już oficjalne – przynajmniej 4 tygodnie spacerów na smyczy, ograniczonej aktywności i oszczędzania łapki, akupunktura, suplementy diety (u nas MSM i róża). Jak żyć z psem w domu i nie zwariować?
STAN OSTRY (pierwszy tydzień – dwa).
Przede wszystkim – klepać zdrowaśki i dziękować przeszłej Gosi, że nauczyła psa odpoczywać w domu, spać, drzemać, wypoczywać. To jest bardzo ważna kwestia, umilająca i ułatwiająca mi życie. Więcej o tym tu i tu.
Totalne odcięcie od ruchu – tutaj musiałam zrezygnować z większości sesji klikerowych, żeby nie angażować łapy (głupie kice i pace mocno angażują przednią łapkę, w pozycji zasadniczej ją unosi = zaucza brzydką postawę).W domu klikamy sobie jakieś sprzątanie zabawek, zawijanie w kocyk i tego typu głupotki. Nie za często – raz, dwa razy w tygodniu.
Spacery krótkie, tylko na smyczy”siku kupa, do dom”. Za to obfitujące w trudności – wybieram trasę trudną mózgowo – czyli Baloo musi kontrolować swoje emocje, bo psy przy płotach szczekają, albo jest ruch, coś się dzieje. Gdy tylko mogę zabieram go do pracy (przynajmniej raz w tygodniu, bo potem akupunktura).
Staram się angażować psa w życie w domu. Spędzamy razem czas – przystrajam dom na święta proszę go żeby coś przytrzymał, podał, zapozował. Robię sesje zdjęciowe.
Na prawie każde jedzenie musi zapracować – mięso upycham do kongów i mrożę, suszone smakołyki pakuję do wobblera (tu jest trochę ruchu, ale krótkie sesje).
Wybieram mięsne kości – czyli wielkie ogony wołowe, golonka indycze, szponder wołowy. Mięsa nie rozdrabniam, daję w kawałkach tak, żeby posiłek trwał przynajmniej pół godziny – aby trzeba było przytrzymać, żuć, odrywać.
Podaję zdrowe gryzaki – suszone wargi, wymiona, żeberka, jądra wołowe. Staram się zoptymalizować czas rozpracowywania smakołyka. Im więcej roboty, tym lepiej!
Zabawy węchowe – u nas rzadko, bo generują wielkie emocje, hasanie i nerwowe węszenie, wzajemne wyścigi rudzielca z niebieskim. Niemniej jednak i tam angażuję jego móżdżek do roboty. Stawiam na brainwork – ukrywanie smakołyków w matach, czy korzystanie z gotowców ze stajni Pet Pocket.
Zabawy na myślenie – dziś wprowadzałam komendę “zostaw” w wersji rzucam zabawkę, pies “na czekaju” jest do niej wysyłany (czasem on, czasem drugi pies), i w sekundę przed podjęciem odwoływany. Trudne emocjonalnie, szczególnie dla Ru. Męczy 🙂 Po ćwiczeniach – zabawki do żucia. W tym okresie sprawdzają się idealnie choinki i Mikołaje z Biedronki.
Masaże relaksacyjne. GaSa – zakupiłam książkę, wprowadzam teraz w życie metody.
POWRÓT DO ZDROWIA.
Luźne, spokojne spacery nie generujące emocji. Już bez smyczy, ale angażujące umysł – tutaj ściąga co robimy: 8 gier i zabaw spacerowych.
Próby ćwiczeń na piłce – orzeszku. Spokojne ćwiczenia oporowe, rozciąganie.
Utrzymanie suplementacji.
Spokojniejsze, nie obciążające treningi przez przynajmniej 6 tygodni.
Taki jest nasz plan na nadchodzące tygodnie (najbliższy dłuższy spacer odbędzie się najprawdopodobniej dopiero w Boże Narodzenie :(). Oczywiście ta lista jest dość uniwersalna – równie dobrze sprawdzi się podczas choroby właściciela czy niewyjściowej pogody (jest taka?:P).
Macie jeszcze jakieś pomysły, które możnaby dorzucić do tej listy?
Tak z grubsza to stosujemy te same metody.
No może pies dostanie dodatkowo samą piłkę czy inną zabawkę do memłania. Albo zabawkę czy smakołyki zapakowane w karton, niech najpierw sobie je wyciągnie. I jedno co jest najlepsze w kontuzjach… szlifowanie aportu, buuuu 😛
U nas żadnego aportu być nie może, no bo podejmowanie aportu, prędkość…to wszystko obciąża łapy, niestety 🙁
No my jesteśmy na samiutkim, samiutkim początku… czyli trzymanie 😛
Wspaniała pomóc.Ja mam bardzo aktywną 1,5 roczna niufkę,którą czeka za kilka dni operacja zerwanego więzadła. I właśnie sen z powiek spędza mi fakt jak zabezpieczyć ją przed ew.wypadkiem po operacji.Mam duże mieszkanie, wiem że muszę ograniczyć jej przestrzeń żeby się nie rozpędzała.Ale nawet nie o to chodzi. Powiedz proszę co robisz żeby drugi pies nie nakręcał Ru?Ja też mam drugiego psa,one razem pracują,bawią się,uczą.Razem rozkminiają brainworki.
Nie ma nic gorszego niż uziemiony aktywny spacer. My najgorzej znosimy embargo na długie spacery, piłeczki i inne można odpuścić…
Do listy dorzuciłabym jeszcze psie SPA, nic tak nie męczy moich futer niż porządne wyczesanie i nie ma to jak nerwówka przy obcinaniu pazurów 😉
Haha może i psy zmęczy, ale ja niechybnie przy tym UMRĘ:P Nienawidzę ich czesać:D
W to lato też przeżywaliśmy podobne problemy. Kolo miał kontuzję rzepki, z którą wiązało się miesięczne ograniczenie ruchu. Nawet zeskakiwanie z łóżka było zabronione, bo rzepka mogła wyskoczyć w każdej chwili. Bardzo pomogły nam wszelkiego typu gryzaki, zabawy umysłowe i duże kości, których mikrusek nie był nawet w stanie nosić- lizał, podgryzał, przeciągał i międlił je godzinami.
Na szczęście miesiąc później po kontuzji nie było już śladu 🙂
Dużo zdrówka dla Baloo, przyłączamy się do ojojania łapki – niech jak najszybciej przestanie boleć.
Bardzo dziękuję w imieniu Bala! <3
Biedny Bal – trzymam kciuki za to, aby po okresie przewidzianej rekonwalescencji już wszystko było dobrze. W końcu niebieski musi pokazać Gambitowi jak profesjonalnie śmigać za frizbiaczkami. 😀
Swoją drogą, jak w tym ograniczeniu ruchu odnajduje się Ru? Chodzicie na spacery osobno, czy może ruda też ma trochę ograniczone harce ze względu na sytuację brata?
Nie nie, wyznaję zasadę, że jak już pracujemy nad charakterkiem, to po bandzie 🙂 Tak samo ma wszystko ograniczone jak Baloo – jestem zdania, że nie wiadomo co w życiu nas spotka – jakaś dłuższa ludzka kontuzja, problematyczny okres w życiu…musi umieć dawać radę! I daje, ba, mam wrażenie, że jest grzeczniejsza niż kiedykolwiek 🙂
Jak pewnie większość czytelników, po przeczytaniu pierwszych kilku zdań zastanawiam się CO PIES ROBIŁ NA ŁÓŻKU?!
…to pytanie już pozostanie bez odpowiedzi 😀
Pewnie to co każdy. Spał 😀
Ah! Zapomniałabym!
Balu zdrowiej <3 !!!
Dużo zdrówka dla Bala i szybkiej rekonwalescencji! A wpis bardzo przydatny 🙂 Ja raczej bezproblemowo przeszłam niemal dwutygodniowy okres, kiedy Gromit dochodził do siebie po operacji podniebienia i korekcie skrzydełek nosowych, ale to na pewno w dużej mierze dzięki jego umiarkowanej aktywności na co dzień. Problem był z resztą trochę innej natury niż Balowa kontuzja łapki – nic nie stało na przeszkodzie, by organizować długie przechadzki, za to wszelkie zabawy utrudniał kołnierz chroniący nosek przed uszkodzeniem. Żałuję, że nie znałam opisywanych przez Ciebie sposobów na zajęcie czymś kontuzjowanego psa, kiedy mój beagle złamał łapkę w wieku jakichś 7 miesięcy… To była dopiero mordęga – pies z natury żywiołowy, a w dodatku bardzo młody, a ja nie umiałam mu ulżyć…
Oj to bardzo współczuje, nacierpiałaś się już dużo wraz z psiakami z tego co widzę 🙁 A ze szczylkiem to dopiero musiał być problem.
Wygląda mimo wszystko na zadowolonego 😉
Co robisz z Ru kiedy Bal zajmuje się kongami, suszkami i innymi formami zdobywania pożywienia? A jak oba jedzą w tym samym czasie to co się dzieje jak jedno skończy wcześniej?
Uuu tu była długa batalia 🙂 Na początku było tak, że jedno było zamykane w klatce (częściej Ru, teraz Baloo bo ma wkurzającą tendencję włażenia z kongiem na łóżko i paćkanie pościeli).
Ru ZAWSZE kończy wcześniej 😛 Ona jedzenie wciąga nosem, więc długo długo pracowałam z nią nad tym, że pod żadnym pozorem nie może wbijać do miski Bala gdy on je. Odwracałam uwagę i skarmiałam ją karmą z ręki za sztuczki, żeby było dłużej. Czasem jak usiłowała przejąć miskę szturmem dostawała zjebkę i wypad z kuchni na kilka minut.
Po kilku razach nauczyła się, że to jest święta rzecz i teraz gdy tylko skończy jeść melduje się u mnie po gratisy 🙂 Czasem, jeśli jest coś pysznego, to próbuje wbić do Bala, ale teraz już wystarczy stanowczy zakaz. Podobnie sprawa się miała z zabawkami – chciała mieć obie.
Pracowałam trochę metodą kija, trochę marchewki, ze względu na jej charakterek.
jak piszesz o Ru mam wrażenie, że ona i Suri to jeden i ten sam pies O.o Przejmowanie miski szturmem, ataki na spokojnie jedzącego Gira, wciąganie nosem każdej ilości pożywienia… One są takie same! :O
Na razie Młoda siedzi w klatce, a Giro spina się, żeby szybko jeść (nigdy tak szybko nie jadł! Odkąd mamy Su ładuje jedzenie z prędkością światła!). Ale w klatce czasem rozgrywa się dramat jak słyszy albo widzi Gira, a od razu po wypuszczeniu wpada do kuchni, obczaja miski, biegnie do Gira, chce mu zabrać to co ma a potem węszy dobre 10-20 minut O.o
Oj to nie zazdroszczę Ci takiego pojeba. Stanowczo ucinałam histerie, bo zdarzało się tak, że niezależnie od tego, że dostała TAKI SAM gryzak, nie jadła swojego tylko darła się, że Baloo ma i ona chce tamten.
Porządnie zjebywałam za taki poziom pobudzenia, bo do niczego dobrego on nie prowadził.
Uspokajałam, sadzałam, skarmiałam za wyciszenie emocji u malucha pomagałabym skarmianiem z ręki, u dorosłego psa wymagam leżenia w spokoju dopóki nie opanuje swojego mózgu. Nauczyłam, że pod żadnym pozorem nie ma prawa zabierać mu z ryja jedzenia, bo sam Baloo cały czas odpuszczał. Teraz już nauczył się burknąć przy kości. Ale dla jego bezpieczeństwa takie rzeczy dostaje na posłaniu/w klatce, bo kiedyś tak szybko chciał łyknąć szyjkę indyczą, że zaklinowała mu się w gardle i gdyby nie moja szybka reakcja, tobym miała uduszonego psa. Mielonki, warzywa, chlebek i pomniejsze gryzaki dostają obok siebie pod moim nadzorem i faktycznie Ru się już kontroluje. Po tym jak Baloo zje i odejdzie od miski dostaje komendę zwalniającą, że może sobie powylizywać resztki, zamieniają się miskami i już:)
Zacznij zaraz już, bo potem będzie coraz trudniej! Trzymam kciuki 🙂
Jako posiadacz psa-kamikaze polecam szczerze: tropienie sportowe. Z naciskiem na sportowe.
Sportowe tropienie to dla Ru zdecydowanie dobry pomysł 🙂 Z owczarki trochę trudniej “przełączyć” na tropienie sportowe, bo z racji wykonywanego zawodu dużo pracują wzrokiem i na zajęciach miałyśmy jaja 🙂
Chyba się nie rozumiemy, podejrzewam że nie mówimy o tym samym (?), no i już niezależnie od tego mam zupełnie inne doświadczenia, poglądy na pracę nosem z owczarkami 🙁 .
A bo my o dwóch różnych psach mówimy (znaczy ja 😉 Pies – kamikadze to Ru i faktycznie myślę z nią o rozpoczęciu przygody z noskiem (na razie byliśmy na jednych zajęciach), żeby w móżdżku lepiej wszystko się układało. I faktycznie – bardzo ją to męczyło ale podczas układania śladu bardzo bardzo pracowała wzrokiem, dopiero po 3-4 próbie złapała ślad noskiem. Dowiedziałam się, że to dość typowe dla owczarków, bo wzrok podczas pasienia odgrywa znaczną rolę.
Baloo miał styczność tylko z pracowaniem na nos podczas układania obidjensowych patyczków i nic mu nie urwało, a że ma dość poukładane w główce i bez tego to stwierdziłam, że w cudowny świat tropienia ruszam z Ru :)U nas tego niedużo i dość drogie, ale na pewno będę się starała w miarę możliwości częściej z nią wybierać się na takie atrakcje (aktualnie zapisałam się na semi mantrailingowe, nie wiem czy to to samo co tropienie sportowe, bo mi się to wszystko miesza?).
A ja się pytam czemu psy robią równaj po kolei?! 😉 Żeby nie było tak łatwo czekam na filmik, gdzie np dwa razy pod rząd jest jeden piesio,myślisz,że dadzą rade?;)
Jasne że tak! 🙂 Robiły wcześniej też nie po kolei, ale akurat ustawiłam tak kamerę, że filmowała kosmos 😀
Ojojojojojojojojo ojoj oj oj 😉
<3