“Wynalazki wszechwiecza” czyli kilka trików, które ułatwiły mi życie z psami.

_MG_0064

 

Pewno większość z Was (w tym ja!) wychowała się z psami. Nasze pierwsze czworonogi nie zawsze są tymi wymarzonymi, wyczekanymi, świadomymi wyborami. Czasem los nam podsunie jakąś bidę, serce własnej matki pęknie na pół i następnego dnia chuda szczapa zjawi się w progu drzwi (historia prawdziwa!).  Mnie marzył się pies-przyjaciel, zaczytana po uszy byłam w “Moim psie”, “Przyjacielu psie” i reszcie publikacji kynologicznych. Na pierwszy ogień trafił mi się jednak mieszaniec charta – kot wśród psowatych (całą historię poznacie tu).

Wymarzonym, świadomym psem był Baloo – znałam termin kiedy po niego jedziemy, przepytałam znajomych i przeleciałam wszystkie znajome mi publikacje na temat ras. Podręczniki pozytywnego wychowania. Strony anglojęzyczne, programy telewizyjne – wszystko było moje! 🙂 Wśród gąszczu przeróżnych mądrych pomysłów natrafiłam na kilka perełek, które bezapelacyjne ułatwiły mi życie. Oto mój subiektywny wybór (kolejność nie ma znaczenia):

Nauczenie sikania na komendę.

Tak tak, dobrze widzicie! Gdy przeczytałam to u jednej z książek pani Mrzewińskiej, uśmiechnęłam się tylko krzywo. No bo jak to? Ja sama nie potrafię na komendę (przed każdym dłuższym wyjazdem owszem, sikam na wyraźne polecenie Pana Męża, ale i tak wystarczy, że podróżujemy ponad pół godziny…:P), a pies? Pies potrafi. Doceniam te chwile szczególnie wtedy, kiedy na dworze wali żabami z nieba, wywiewa dach, a psom stoją uszy jak owczarkom niemieckim. Wtedy radośnie wołam “rób siusiu” i Baloo gna przez zawieje i zamiecie, podnosi nogę nad krzaczkiem robi co ma robić i galopem wraca do domu. Ufff.

(Ru, ze względu na to, że jak do nas trafiła już nie była szczylkiem, komenda wciąż jest podkładana z coraz lepszymi wynikami.)

Klatka.

w koncu w domu _MG_0047

Paniejezu wynalazek bogów. Przyjemne z pożytecznym. Cud nad Wisłą. Spokój dla właściciela i dla psa. Izolowanie szczeniaka od głupich pomysłów i uspokojenie swoich myśli w pracy. Oaza spokoju, gdzie pies może grzecznie spożyć swojego gryzaka, w cichości wyrzygać i zjeść ponownie, tym razem już podgrzanego (śmiejemy się z PM, że dla Ru dźwięk wymiotowania Bala jest jak dla nas brzęk mikrofalówki:P). Oprócz tego wynalazek “krzesło : wydanie drugie, poprawione” – w zależności od gabarytu psa pomieści do czterech razy więcej ciuchów, torbę na pranie oraz damską torebkę wraz z zakupami. Masthew!

Wychodzenie z auta za pozwoleniem.

20160102_091409

Przed spacerem emocje sięgają zenitu, a tymczasem nie wiadomo co czyha na zewnątrz auta. Nasłuchałam się wielu mrożących krew w żyłach opowieści, kiedy to piesek beztrosko wyskakiwał z auta i kończyło się to tragicznie. Podziękowała za takie atrakcje, moje piesły czekają na zwolnienie. Każde próby złamania zakazu podlegają karze śmierci. Pucznik śmierci się nie boi (nno, może trochę lęka się pańci).

“Podaj”

Cudowny świat możliwości dla leniwych. Takich, co to lubią się zagrzebać w ściółkę, i przydałaby się jeszcze jedna podusia. Albo takich, co wspinają się po schodach z naręczem prania i nagle majtki spadają na sam dół, w czeluść piekielną parteru. Albo gdy podczas moszczenia się na kanapie złośliwa myszka upadła i poturlała się zbyt daleko. Jedno słowo, a psy zabijają się na schodach, żeby donieść do ręki rekwizyt. Ahoj przygodo!

Kong.

_MG_0125

Pies bywa upierdliwy jak pierwsza wiosenna mucha podczas ‘power nap’a‘. Łazi toto, smęci, trochę by spało, a najchętniej toby porobiło COŚ. Nie wie co, ale nudno. Gryźnie rodzeństwo, ukradnie skarpetkę, albo szmatkę z kaloryfera. Łazi w te i wewte kłapiąc pazurkami po panelach. Ciągnie się jak smród za wojskiem. Ewidentnie się nudzi, a dajmy na to właściciel nie ma czasu na coś konstruktywnego. Moi rodzice mieli fenomenalne remedium – radośnie proponowali “to posprzątaj w pokoju”. Miało to wielce terapeutyczny wydźwięk, bo niemal natychmiast przestawałam się nudzić i stawałam się wielce zajęta. Do psów ten argument nie dociera, toteż wręczam uprzednio zamrożonego konga. Spokój, cisza przerywana tylko siorbaniem, ciamkaniem i odgłosami przypominającymi wizytę hydraulika przy zatkanej toalecie.

“Człowiek na końcu świata”

Czyli tak naprawdę w relacji z psem chodzi o to, żeby tłumaczyć mu i pokazywać zachowania/ zasady  tak, żeby zrozumiał o co nam chodzi. Mądre głowy sugerują, żeby postawić się w sytuacji naszego czworonoga, czyli “wylądowaliśmy na planecie z kosmitami – w jaki sposób chcielibyśmy by pokazali nam co jest dobre, co jest złe nie znając zwyczajów, mowy ciała, języka…wszystko przed nami, wszystkiego trzeba uczyć się od nowa“. U mnie zawsze działa. No chyba, że po raz sześćsetny tłumaczę komuś, że nie, nie trzeba pruć ryja na psa za płotem. Wtedy to nawet kosmita nie pomoże 🙂

“Blisko”

Czyli trzymamy się blisko mnie, niekoniecznie na kontakcie, ale na tak zwanym bezsmyczowym blisko – tak 30-40cm koło mnie. Przydatne podczas mijania ludzi, rowerzystów, biegaczy, innych psów, bez konieczności zapinania psów na smycz.

Samokontrola

kwestia równowagi

Czyli to, co dotyka każdego z nas boleśnie. Czasem trzeba poczekać, być cierpliwym, spokojnym, żeby dostać to, czego się pragnie. Tyle w temacie. Po części dzięki samokontroli Bal jest takim fajnym Balem. Ruby wciąż zaciska wszelkie zwieracze,  wybałusza oczy i mocno MYŚLI piszcząc i jojcząc przy tym zawzięcie. Jest jej trudno, pod górkę, śnieg w oczy a parówki koło nosa i NIE WOLNO. Albo trzeba czekać na jedzenie. Albo nie wolno się pchać przodem w drzwiach i łamać nóg. Albo nie wolno robić dymu o piłkę. Tego, tamtego nie wolno, do dupy taki żywot, pieskie życie, psiakrew.

Ciekawa jestem co u Was sprawdziło się na stopro? A może zupełnie nie zgadzacie się z moim wyborem? Piszcie, bo mam wrażenie, że o czymś zapomniałam! 🙂

38 komentarzy na temat ““Wynalazki wszechwiecza” czyli kilka trików, które ułatwiły mi życie z psami.

  1. Chyba mój ulubiony Twój wpis. Każdy punkt zawierał choć jedno zdanie, przez które prawie udławiłam się herbatą 😉
    Nad sikaniem na komendę pracujemy. Nic, ale to po prostu nic nie przebije spojrzeń przechodniów kiedy słyszą moje piskliwe “Doooooobreeeee SIIIKUUU braaaaawoooo!!!!!” 😀

    1. Hahaha ogromnie się cieszę, kłaniam się i polecam na przyszłość! 🙂

      Czasem sama zastanawiam się jak widzą mnie inni -nie psiarze, szczególnie jak udzielam reprymendy któremuś podczas spaceru 🙂

  2. Super notka 🙂 moja Kava wie ze zanim ja spuszcze ze smyczy musi usiasc I popatrzec w oczka zanim bedzie free. Przed wyjsciem z domu – siad, zapinamy smycz, otwieramy drzwi i idziemy. Z samochodem tak samo jak u Ciebie.
    Nad komenda na sikanie pracuje, ale slabo, wiec i rezultaty srednie.
    Kontrola zalezy, emocje duze, ale smaczki na nosie, lapce, podlodze, czeka, a czasem nawet z pyszcze wypluje na komende, ale… jak na spacerze cos zlapie, to czesciej musze wyciagac (jak zdaze) niz samo wyleci.
    Mam pytanie do konga, na jak dlugo zajmuje Twoje psy? Kava z roznymi kongami, kulami smakulami ma do czynienie od malego (teraz 1,5 roku) ale zamrozony, upchany wystarczy jej na 30 min

    1. To u mnie zamyka się w samokontroli 🙂 Najpierw mózg, potem biegańsko 🙂

      Nigdy nie siedziałam z zegarkiem w ręku, ale zamrożony kong zajmuje im około 40 minut – ostatnio coraz krócej niestety 😛

  3. U nas to samo z samochodem, nie ma opcji żeby wyszła bez komendy, co prawda zawsze najpierw przebijam się przez siedzenia żeby zapiąć smycz, bo w razie czego łatwiej złapać (hasior i nie do końca ufam we wszystkim 🙂 to do tej pory samoczynne wyjście się nie zdarzyło. Przed spacerem siad i czekaj, aż pani cię grzecznie ubierze (nad tym jeszcze pracujemy, bo nie zawsze jest idealnie) no i wchodzenie jako druga do domu, to też jest w 70% skończone 🙂
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂

  4. Zgadzam się z CAŁĄ listą, zdecydowanie! Tylko, że to podawanie przedmiotów… Przydatne wielce, psiejstwo ogarnia, ale żeby wyprosić u Mora ruszenie doopki w chwilach między spacerami a treningami trzeba zużyć dużo więcej energii, niż jakby się miało samemu po coś pójść. Tak to jest, jak się wiecznie tłumaczy, że W DOMU SIĘ ŚPI, a nie szczeka i świruje, a potem prosi się o coś tak wymagającego 😛
    Do naszej listy dodałabym jeszcze szarpak, w które można wsadzić żarcie- Mo od zawsze bał się zabawek, teraz już nie, ale wciąż szarpak nie jest dla niego ósmym cudem świata (bo się nie szarpie, helooł). Na pomoc przychodzi np Rauki Kukkaro – piesy szybciej biegają, jak widzą, za czym, a dodatkowo żarełko w takim opakowaniu uwalnia najdziksze psie instynkty 😀 A przez to, że żyjemy między hopkami, to jest to mi bardzo na rękę i umożliwia robienie bardzo fajnych rzeczy, których nie zrobiłabym z samymi smaczkami w ręku 😛
    I rzeczą przydatną chyba dla wszystkich karmiących suchą karmą jest plastikowy pojemnik na nią – zwłaszcza, jak ma się psa z alergią, który je KARMY RYBNE. Takie zapaszki, że ja dziękuję 😛

    1. Haha o pojemniku nie pomyślałam 🙂 Mnie jeszcze do suszków sprawdzał się wobbler – odkąd jesteśmy na BARF, to stoi odłogiem, ale ani myślę go sprzedawać 🙂

      “trzeba zużyć dużo więcej energii, niż jakby się miało samemu po coś pójść. ” a to współczuję – u mnie piesły wiedzą, że w domu śpimy, ale jak coś próbuję zrobić w domu, to mówią, że nie ma problemu, one bardzo chętnie 🙂

  5. Sikanie na komendę to coś czego od dawna uczę swojego psa i nadal mu to nie wychodzi .-. Ale to może, dlatego że rzadko mam smaki przy sobie, a on uczy się tylko ze smakami 😐
    Samokontrola, hmmm, jesteśmy na średnim poziomie, póki jesteśmy w domu. Na podwórku nie istnieję (ani ja, ani moje zasady), no chyba, że mówię: “patrz kot”, “chodź” (żeby nie odchodził zbyt daleko), “idziemy” (jeśli zmieniam kierunek) i “do mnie” (czasem słucha, czasem nie, zależy co robi i jak daleko jestem od niego).
    Wychodzenie/wchodzenie za pozwoleniem – jest idealnie.
    “Podaj” – gdyby mój pies umiał coś podnosić do pyska i przy okazji przynosić mi to (ostatnio go uczyłam trzymać chusteczki/kopertę bąbelkową, ale on po prostu nie umie niczego dłużej trzymać w pysku .-. )
    Tego KONG’a to ja muszę w końcu kupić, inaczej moi rodzice zadźgają pewnego razu psa jak znowu będzie coś chciał (np.: jedzenie).

    Pozdrawiam,
    Gabriela Buś

  6. Z załatwianiem swojej potrzeby na komendę, jeszcze się nie spotkałam. U mnie standardowo , podchodzenie do drzwi i wydzieranie japy :p Wprawdzie bardziej wnerwiające, ale da się wytrzymać. Klatka, kong – inaczej niż arcydzieło, nie można było nazwać. Dobrze klatkowany pies spokojnie wysiedzi chociażby 6h a nawet dłużej, a po wyjściu nie przewróci mieszkania do góry nogami. Ja, no cóż jeszcze potrzebuję paru dobrych, bardziej wymagających a’la sposobów wypełniania kong-a tak, żeby pies zajął się nim co najmniej 1h. Z psich usług, tak często nie korzystamy, od czasu do czasu zdarzy się okazja kiedy nie chce mi się sciągnąć skarpet 🙂 A co do wychodzenia z samochodu na komendę, u nas to samo się ma do przejścia przez drzwi i innych rzeczy, czyli ogólnie samokontrola w życiu codziennym, no królujące hasło, ok.

  7. Przyznam szczerze, że ani jeden punkt z listy nie jest u nas stosowany. :)) Myślę więc, że jeśli potraktuję takie ułatwianie sobie życia jako osobiste wyzwanie, to… challenge accepted!
    Na pierwszy ogień zapewne pójdzie samokontrola i kultura w samochodzie- uczucie, kiedy piętnaście kilo (dla mnie to jednak sporo :p) szczęścia taranuje cię w drodze do auta- nie dziękuję.

    Tak więc ten, no, dzięki! 🙂

    1. Długa droga, ciężka praca, przewartościowanie w jej głowie priorytetów (czyli pokazanie, że najbardziej to się opłaca mnie słuchać), lekki zamordyzm. A tak na poważnie – to wzmacnianie rezygnacji, utwierdzanie jej, że warto usuwać się z konfliktów, budowanie pewności, że przy mnie jest bezpieczna i warto z problemem zwrócić się do mnie 🙂

  8. zgadzam się w stuprocentach z całą listą, mam jeszcze parę punktów, nad którymi ostro pracuję i końca nie widać, a które też bardzo ułatwiają życie –
    1. “pluj” (ewentualnie takie chyba trudniejsze zostaw), czyli wypluj tego śmiecia/kupę co sprzątnąłeś na spacerze (a najlepiej w ogóle tego nie ruszaj…). Niby ze standardową samokontrolą typu czekanie w drzwiach, wyskakiwanie z auta, czekanie na jedzenie w kontrolowanych warunkach itp. jest nieźle, ale “pluja” za cholerę nie mogę młodego nauczyć, jak zdobędzie zdobycz na specerze, to kaplica 🙂
    2. “nie ładuj się na stół/kredens i nie kradnij stamtąd jedzenia do jasnej cholery” 🙂

    1. U nas zostaw, albo pu-u u Bala jest zrobione na stopro, a u Ru tak, no powiedzmy na 80-90% 🙂 Nie zawsze zdążę dojść do zwojów zanim zacznie szamać, ale i tak uważam to za duży sukces 😀

  9. a u nas komenda: “śmiertelnie głodny pies” uruchamia działanie dwuetapowe, sprawiedliwe. Etap pierwszy: psom wolno bez opamiętania zrobić awanturę o jedzenie. Dla mnie to zgroza, bo jeżeli usłyszą tę frazę nie reagują na żadne inne komendy, jakbym mówiła do nich po japońsku, póty, póki nie dostaną “michy”. Etap drugi: po zjedzeniu, musimy natychmiast gnać ku dalszym potrzebom fizjologicznym, na pole.
    Żadna inna fraza, czy zmiana szyku słów we frazie nie działa. Są bardzo kochane i słodkie, bo niezależnie od pory dnia “śmiertelnie głodny pies”: jemy, sikamy i później każde z nas wypoczywa.
    To cudowna szkoła dla mnie i dla nich, bo jej nie nadużywamy

  10. Sikanie na komendę to coś cudownego, tylko Pańciuniu się nam wścieka, że jak on idzie to futra chmurki podziwiają i ani myślą sikać.
    W temacie klatki zgodzę się w 100%. U nas przez chwilę było legowisko „na pięterku”, ale ostatecznie i tak kończy się graciarnią. U nas, żeby futro wyszło z auta, muszę otworzyć transportery. Jeśli nie ma nakręcenia sięgającego zenitu, to obie sztuki czekają, no ale jeszcze trzeba im przed otwarciem o tym przypomnieć.
    Największym problemem u nas jest wyciszenie i przez to samokontrola leży.
    Kong mrożony to klasa sama w sobie, idealny na przyjście gości.
    Z takich perełek, za które wielbię wynalazców to pas biodrowy, do którego można pieseły przypiąć. Poza standardowym użyciem podczas trekkingów i biegów. Używamy w złe dni. Kiedy wiem, że dzień był kiepski, nosi mnie i wiem, że komunikacja z psem będzie ciężka, a mnie wszystko wnerwia, wtedy używam pasa nawet na krótkie spacery. Dzięki temu ograniczam swoją irytację np. na napinanie syczy.

    1. aaa to prawda – pas biodrowy to i według mnie cudowny wynalazek! Sama na dłuższe wyjazdy stosuję zestaw pas + szelki i się nie frustruję, bo na szelkach wolno przecież ciągnąć (a nawet trzeba!)

  11. Moje białe już ogarnęły sikanie na zawołanie. Naprawdę bardzo się przydaje. Tylko czasem widzę dziwne spojrzenia przechodniów, którzy słyszą moje “Kolusiu, Nelusiu siusiu”,
    Wychodzenia z auta za pozwoleniem nie udało mi się jeszcze wypracować. Ale to chyba dlatego, że mamy mało okazji do ćwiczeń. Kolo i Nela jeżdżą w pasach, więc siłą rzeczy muszą czekać, aż ktoś je rozepnie i wypuści z auta.
    Przepuszczanie w drzwiach mamy świetnie opanowane. Teraz pracujemy nad “zostaw”, ale bez żadnych efektów. Gdy zdarzy się cud i jeden pies coś wypluje, drugiemu natychmiast uruchamia się “co masz? jakie fajne, ja też to chce, jak wyplułeś to sobie wezmę”.

  12. Trafione w samo sedno! 😀 Sikanie na komendę to fenomen , jak ja się cieszę , że nauczyłam tego Czi… Kennel ? Psio-ludzkie zbawienie. Kong to samo. No wszystko co wymieniłaś! Rewelacyjny post , napisany genialnym stylem. Jestem pod wrażeniem !

  13. My mamy całą masę „sztuczek” pozwalającej na przetrwanie „Marty w Wielkim Mieście” i ciągle pojawiają się nowe. Samokontrola rządzi:).
    Siku i kupa na komendę to podstawa jak chce się rozpocząć trening lub leje deszcz, albo jest mróz albo wiem, ze zaraz wyjdę z rewiru, w którym znajdują się kosze i będę musiała woreczek ze sobą targać w nieskończoność (Raz zostawiłam przy ścieżce i chciałam zabrać w drodze powrotnej, ale ktoś go świsnął!!):). Z powodu posiadania w domu czterolatki, która gromko obwieszcza światu potrzebę defekacji, sucz komendy zna po angielsku:). Z zakresu klasycznej samokontroli mamy: siad i komenda zwalniająca przed wysiadaniem z samochodu, windy, wychodzeniem z klatki; czekanie na miskę; siad przed odpięciem smyczy + komenda biegaj (nad tym jeszcze pracujemy); mamy jeszcze „e-e”, puść i takie tam.
    Dodatkowe to wycieranie łap – must be oraz grzeczne czekanie aż odepnę w domu smycz i zdejmę szelki.
    Kong i klatka to genialne wynalazki, które myślę, że Marcie życie nie raz uratowały. Albo mnie, albo jednak jej… Oczywiście klatkę opuszcza się na komendę. Ponieważ kocha ludzi i usiłuje się z nimi witać bardzo, bardzo entuzjastycznie teraz pracujemy nad komendą „przywitaj”.

  14. Absolutnie jak najbardziej, podpisuję się obiema rękami, delikatnie wypychajac kennel klatkę na pierwsze miejsce “must have”. Ja nie wiem jak ja żyłam bez tego cudu nad cudami.
    Do listy dodałabym jeszcze komendę (informację bardziej niż komendę) “zostajesz”, czyli nie ekscytuj się piesku, zero szans. Jej siostra “koniec” (czyli koniec treningu, koniec zabawy, koniec karmienia) też jest całkiem przydatna :-).

    1. Ha też mam komentę “zostajesz” ale Ru mówi, że w zostawanie w domu umi, ale jak jej na obczyźnie znikam, to już nie umi i musi się drzeć jak toller, co mnie doprowadza do szewskiej pasji 😀

  15. Hej, od dawna marzy mi się owczarek australijski. Powstrzymuje mnie mieszkanie w bloku i to że pracuje 8 godzin, więc około 9 godzin nie ma mnie w domu 🙁 nie znam trybu życia wszystkich psiarzy, ale sporo ludzi mówi mi, że nie mogę mieć psa (zwłaszcza takiego) z uwagi na pracę, że tak długo mnie nie ma 🙁 jak to naprawdę jest? Czy papiś jak i dorosły pap wytrzyma sam (z kotem) tyle w domu? Dodam, że nigdy nie miałam psa i w weekendy lubię pospać (nasłuchałam się mitów bądź faktów, że pies drapie i piszczy o 4 rano bo chce siku)

  16. Z tym 1 psem zgadzam się na 1000% mój pierwszy wybłagany przez kilka lat pies nie jest moim ideałem, po części bo taki jest i taki ma charakter, w końcu nie każdy pies musi lubić uczyć się sztuczek, po części bo ja zrobiłam masę błędów jakie robią niedoswiadczeni właściciele mając pierwszego wymarzonego psa 😉 kocham go ale chciala bym drugiego psa, większego i bardziej nastawionego na pracę ze mną.
    Mój pies totaki psi kot niestety…
    Sikanie na komendę to również moja porażka ale idea jest swietna 😀

Skomentuj Heart Chakra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.