Zostałam zaproszona do zabawy przez Niuchacza, a jako fanka akcji tego typu, zwarta i gotowa stawiam się do przeglądu! 🙂 Aby Was wprowadzić w rytm naszych spacerów, zapraszam na krótki filmik (plus szybką prezentację nerki – już wiecie, dlaczego nigdy nie będę vlogerką! :P). Film nakręcony był na potrzeby drugiej odsłony cyklu “Zen dla psa”, gdy przyjdzie czas, wspomnę o nim ponownie. Tymczasem usiądźcie wygodnie (Kawki?Herbatki?) i zaczynamy – najpierw filmik, aby wprowadzić Was w chillout :
Zrelaksowaliście się nad naszym jeziorem? To jedziemy z tym koksem! 😛
Saszetek mam kilka – dorwane cudemboskim ostatnie saszetki firmy Jansport (niezniszczalne!), cudowny prezent od Kot z wąsem, (który jest tak piękny, że noszę go tylko na specjalne okazje – co widać na zdjęciu głównym) i maluchy treningowe od Le petit pet (ach, no ach!) 🙂 Posiadam również tę samą saszetkę co Niuchacz, ale uważam, że jest zbyt wielka i zastanawiam się nad jej spieniężeniem.
Tak wygląda nasze oprzyrządowanie. Ale, do sedna – co tak naprawdę co zabieram na codzienny spacer?
- Losowe smaki – na zwykły spacer lubię mieć po prostu coś. Zazwyczaj biorę garść, wrzucam do saszetki, ubieram psy i ruszamy w nieznane. Suszki z wątróbki czy parówki oraz wszelkie inne dobro rezerwuję na okazje specjalne.
- Chusteczki higieniczne – kto ma psa ze spódnicą na tyłku ten wie na co po co w jakim celu 😛 W połączeniu z vetflexem, którego zwitek zawsze mam upchnięty a zapomniałam wygrzebać do zdjęcia, sprawdzają się również przy drobnych rozcięciach czy urwanych pazurkach.
- Nawilżane chusteczki, które dawno wilgotnymi być przestały. Dla celów wyżej. Mam, nieraz się przydały. Nie daj bug jak któreś się rozesra na spacerze, bo przegięłam z ilością wątróbki na treningu!
- Telefon. No być musi, bo endomondo, bo aparat fotograficzny i kamera…psiarze zrozumiejo!
- Płyn antybakteryjny – mydło bez wody. Poznałam jego cudowność na Woodstocku i od tamtej pory lubię go mieć – szybko dezynfekuje po psich akcjach (sprzątanie kupy, wyciąganie trawy z tyłka czy inne atrakcje), daje złudne uczucie jako-takiej czystości rąk po treningu frisbee, gdy do domu daleko. Ten na zdjęciu do tego przecudownie pachnie soczystą cytryną.
- Balsam do ust EOS – mam brzydki nawyk zdzierania naskórka z warg – w chwilach stresu, nudy. Stąd moje usta wiecznie łakną nawilżenia – odkąd poznałam naturalną, organiczną linię EOS już nie patrzę na inne balsamy (polecam truskawkę i miętę – będzie idealna na lato!)
- Żaba z JW Pets – psi hit, o czym już wspominałam. Mam ją zawsze w razie W – czyli brawurowego odwołania od pogoni za sarną/ innym zwierzęciem. Odwrócenie uwagi i mega nagroda – jackpot. Zazwyczaj nagradzam za sobą, żeby przyspieszyć przywołanie. Mamy ją dobrych kilka miesięcy i wciąż piszczy (czego nie można powiedzieć o równie uwielbianym, piszczącym Chuckit – ślina moich psów sprawiła, że zamilkł na wieki).
To tyle – niestety mój aparat wraz z obiektywami nie mieści się do wyposażenia podstawowego, więc najczęściej ciąży mi niczym Jedyny Pierścień na szyi (maj preszysssss…), albo dźwigam ze sobą plecak wraz z oprzyrządowaniem. Jednak, (wbrew temu co pewna Zofia z pewnego bloga o psach w stolicy jakiegoś kraju…:P) sugerowała nie targam ze sobą luszczanki na każdy spacer – ot szokujące wieści piątkowe ! 😉
Odetchnęłam z ulgą – nawet nie jest tego tak wiele! Całe szczęście, że nikt nie zajrzał do mojej torby (toreb) “wielotreningowych” – tam zgroza, sodomija i gomorija oraz smaki sprzed pół roku się walają 😛 Do zabawy bardzo chętnie zaprosiłabym Natalię od Tosi i Ginny . Wchodzisz w to? 🙂
Ha-ha-ha wiedziałam, że jako gadżeciara nie pokażesz jednej saszetki!
Ale jestem zaskoczona do ponad połowa ekwipunku dla ludzia nie psa!
A mamy jeszcze jednego Jansporta, ale został w domu! 😀 Szarpaków nigdy mi się nie chce targać, więc nagradzam smyczą 🙂 Na dalsze wyjazdy muszę pomyśleć o Twoim genialnym patencie – czyli dodatkowej adresatce – zanotowano w mózgu!
Ja ostatnio upycham wszystko do kieszeni spacerowej kurtki, szczególnie na treningi bo dużo się nam popsuło przez patrzenie na saszetkę. Ale na pogodę bez kurtki pewnie powróci saszetka :).
Ooo nie ja nienawidzę mieć wypchanej kurtki, bo potem mi wszystko wypada, co frustruje mnie jeszcze bardziej 😀
Czuję niedosyt, myślałam, że będzie tego więcej 😛
Ale podłapuję patent z płynem antybakteryjnym. Kończy się sezon na rękawiczki, a ja po prostu nienawidzę mieć mokrych od śliny i brudnych w błocie dłoni…
Hahaha naczelna zakupoholiczka psiej blogosfery rozczarowała czytelników! Już niedługo na
“Pudelku” 😛
Tego typu mydełko kiedyś przewinęło się przez moje ręce ale nawet nie pomyślałam żeby dołączyć je do mojej “nerki” i korzystać po posprzątaniu po psie. Dzięki za pomysł! Przy najbliższej okazji zakupuje.
Pozdrawiam gorąco! 🙂
Serio polecam, mi się kończy, więc będę szukała innych zapachów, bo ten jest świetny!
w oriflejmie bywają ładne zapachy ^^
a z rossmana mam z aloesem 😀 tez spoczko ^^
A koleżanka mówi o żelach antybakteryjnych aby? To muszę się przyjrzeć bliżej tej opcji!
Czy tylko moja nerka ma jedynie jedzenie? Ja resztę po kieszeniach upycham ot co! Ewentualnie i najczęściej na wyprawy mam plecak.
Hahaha na to wygląda! 😀
Ja też noszę ze 3 kilogramy żarcia ze sobą: suche, jakieś ekstra smaczki i pastę w tubce w razie gdyby pies dokonał WIELKICH CZYNÓW. Zawsze mam też wciśnięte gdzieś do saszetki mega zmięte i zwinięte dyżurne 20zł bo nigdy nie wiadomo…
Poza tym gwizdek, mop z mikrofibry do szarpania i gaz pieprzowy(tak, dwa razy się przydał niestety).
A genialne! O pieniądzach zawsze myślę, ale nigdy jakoś nie wsadzam – a głupio! 🙂 Do WIELKICH CZYNÓW u nas służy żaba 😀
Dzięki za zaproszenie do zabawy, wchodzę w to! 😀
Czaderska jest ta pierwsza, jansportowa saszetka! Ostatnio wyczaiłam taką samą na olx, ale zastanawiam się czy te białe elementy nie są jakoś podatne na syfienie. Jak to u Ciebie z tym jest?
Cieszę się! 😀 Zupełnie się nie brudzą, mam jeszcze jedną Jansportową, taką białą z czarno-różowym szlaczkiem – od Woodstocku jakieś 4 -5 lat i jest mega. Większy problem mam z wypraniem tej różowej nerki, bo ona jest z drugiej ręki i niewiadomoco w niej było noszone.
O fajnie, fajnie! 😀 Ja obecnie jestem w fazie poszukiwań jakiejś fajnej, porządnej nerki i saszetki na smaczki. Nasza obecną nerka jest w mega nie fajnym stanie. A saszetki takiej malutkiej na same smaczki to nie mamy 🙁 Trzeba się obkupić na wiosenny sezon, bo porządny ekwipunek spacerowy to podstawa jest 😛
Wiadomo, że tak! Do pracy! 😀
Śliczne nereczki <3, właśnie przymierzamy się do zakupu jakieś 🙂
Polecam Jansport i Le petit pet! 🙂
Od roku totalnie strzygę sucz, bo przecież nikt nie chciałby doświadczyć tego samego ( m.in. i w szczególności wstydu ) na spacerze tzw. offiszial po mieście :p Mowa tutaj o zarośniętym tyłku, i jak to jeszcze wtedy próbowałam ukryć, trzeba było poświęcić buta…
Oj nerki i saszetki przewalają się nam w szafie, począwszy od wersji mini mini, przez idealne saszety do bardziej wymagających treningów, a kończąc na większych mega dużych saszetkach z paroma przegrodami, które jak na razie służą nam dzielnie podczas wycieczek w góry i dogtrekkingach! A to przecież jeszcze nie wszystko, bo rzadko kiedy rozstaję się z osprzętem fotograficznym, ba! ostatnio pobiłam swój rekord a aparat towarzyszył nam tylko raz w tygodniu. Co do Jansport, na tą chwilę mój faworyt, a posiadamy już 3 jansportowe saszetki, dobrze sprawdza się również u nas model pro treat bag z hurtty, głównie jestem z niego zadowolona za wykonanie które jest solidniejsze od jansportu i lepiej się ją czyści 🙂
wyciąganie trawy z tyłka bardzo mnie urzekło <3 🙂
W saszetki się nie ubieram kiedy zimno i kurtka gruba, bo za cholerę nie mam pomysłu jak to zainstalować… na kurtkę – to wyglądam jak jakaś Helga z pasem prawilności obwód 2 metry….? pod kurtkę hm… no bez sensu, to ja już wole upchać wszystko po kieszeniach 😉
No nie mów, że z hobbitem nie miałaś nigdy takich przepraw?! 🙂 Bal w tym jakoś wybitnie celuje 😛 Ja zazwyczaj nakładam na kurtkę 🙂 I się nie przejmuję! 🙂
Ja z moimi dwoma saszetkami z Trixie muszę się schować! Szczerze, rzadko biorę na zwykłe spacery saszetki, w zimniejsze pory roku starczają mi kieszenie kurtki, a latem podobną funkcję pełni torba od aparatu (jest na tyle duża, że mieszczą się tam smakołyki, zabawki, a nawet woda w bidonie). Saszetka jest jednak wygodniejsza i od dłuższego czasu się za jakąś rozglądam, ale nigdzie nie mogę znaleźć ładnej, wytrzymałej, dwukomorowej saszetki o przyzwoitej cenie… 😛
A to prawda, porządna, dwukomorowa saszetka to jest ciężki orzech do zgryzienia! 🙂