Jak poprawić relację z psem? Kilka sprawdzonych sposobów.

jak poprawić relację z psem

Często mnie pytacie jak poprawić relację z psem, co zrobić, żeby stać się autorytetem, jak zawalczyć o uwagę butnego Fafika. O ile w przypadku wychowania pieska od szczenięcia wydaje się to być dość łatwe (szczególnie w przypadku owczarków), tak schody zaczynają się przy starszym już, przygarniętym psie. Czasem też zaczyna brakować nam czegoś w relacji, możliwe, że z przyczyn od nas niezależnych więź się osłabiła, coś się zmieniło.

Wiecie dobrze, że z Ru trochę już przeszłyśmy, przepracowałyśmy, a wciąż końca drogi nie widać. Przyszedł do mnie piesek, który nie potrafił się bawić, szarpać, aportowanie miał  w głębokim poważaniu, a jedzenie miał pod nosem cały czas. Nic nie musiał. Oprócz tego była w rozkosznym wieku 9 miesięcy, toteż pewnie się domyślacie jak świetnie nam się układało od samego początku 🙂 Wspomnę tylko, że pierwszy dzień rozpoczął się od rzucenia się Balowi do gardła, a potem było tylko…lepiej?

logo_kwadrat2

Na starcie miałam psa, który był nauczony sam podejmować decyzje, nie musiał nigdy pracować (micha pełna cały czas), bawić się nie potrafił a do tego miał mnie w trąbie. Trochę lubił ludzi, ale bardziej wolał być niezależnym, choć zazwyczaj źle się to kończyło. Inaczej nie potrafił. Nie podobało się mu również, gdy ktoś usiłował przeforsować swoje zdanie na dany temat, a skoro piesek był jednocześnie twardy psychicznie i za miętki na psa, który jest “sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem“, to gonił w piętkę, a bałagan w jego móżdżku piętrzył się niebezpiecznie. Pracować mu się nie chciało, bo w sumie po co, skoro zawsze miał, to co chciał i potrzebował. Wszelki opór ze strony przewodnika okazywał się irytującą przesadą, która obficie była przedyskutowywana, a w skrajnych przypadkach, zwierz decydował, że upomni śmiałka capnięciem.

Narastało więc pytanie – co robić, jak żyć? Nie wyobrażałam sobie dzielić domu z psem, który próbuje złamać mi piszczele ryjąc się jako pierwszy w drzwiach, zżerającego wszystko ze stołów, nie pozwalającego nikomu podejść do miski i nieustannie wchodzącego w bójki z pobratymcami. Jak próbować mu pomóc odróżnić złe zachowania od dobrych, skoro ma mnie i moje smaczki w trąbie? Mocno główkowałam i przyznam, że nieźle się naharowałam.  Oto mój przepis jak poprawić relację z psem!

logo_kwadrat2

Stawiam wyraźne granice.

W moim domu mawiało się “co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie (kasztelanie znaczy się)“. Jestem zdania, że owszem, przyjaźnimy się i w większości przypadków tworzymy związek partnerski, jednakże to ja jestem ostateczną instancją i w przypadku noża na gardle to ja podejmuję decyzje jako przewodnik. Czyli dla mnie relacja rodzicielska – pełna miłości i kwiatków, spijania sobie z dzióbków, z obopólnym szacunkiem, ale jednak do pewnego stopnia. Zawsze naprowadzam na pożądane zachowania masą nagród socjalnych i smakołyków, ale za bimbanie sobie i nie respektowanie granic, pojawiają się konsekwencje. Staram się, żeby zasady w naszym domu były jasne i przejrzyste. Wydaję również wyraźny komunikat, gdy zachowanie psa nie podoba mi się. Nasz schemat to “EJ” jako forma ostrzeżenia “gniesz pałę, przestań, bo będzie kara“, a potem bez słowa pies jest stopowany i najczęściej unieruchamiany ( opcja “odejdź -> leż“, “klatka” a w przypadku Ru najczęściej wraz z nią muszę odejść od towarzystwa i osobiście wskazać jej miejsce gdzie ma się uspokoić).

Nie zawsze mi się to udaje, czasem moje kryteria nie są czytelne dla psów, wtedy staram się im w inny sposób pokazać na czym mi aktualnie zależy. A czasami jak jestem mocno wytrącona z równowagi, zawalam na całej linii i pies momentalnie głupieje, nie rozumiejąc o co mi chodzi, dzięki czemu tracę w ich oczach jako przewodnik. Szybko staram się zrehabilitować – wciąż wszyscy się przecież uczymy 🙂

Reguluję wartość jedzenia.

Ru na początku naszej drogi wykazywała się wręcz fantastycznym brakiem motywacji na cokolwiek bądź. “Jedzenie? Phi! Zabawka? Nah, nie w tym życiu!” Naszą naukę rozpoczęłam od dość kontrowersyjnej kwestii – spalenia miski. Sprawę ułatwiał fakt, że wtedy jeszcze psy były na przemysłowych suszkach, tym niemniej sytuacja wyglądała tak, że Baloo pałaszował swoją karmę w odosobnieniu, a porcję karmy (jak i samą Ru) miałam w garści. Za kulki musiała wykonać kilka sztuczek, wytrzymać w pozycji…musiała jakoś na to zapracować. Żeby nie być tylko pustym dyspenserem na karmę starałam się najpierw nagradzać głosem, socjalem, a potem dopiero wydawać rację pokarmowe. Kogo pani w McDrivie pogłaskała po ręce przy odbieraniu zamówienia? No właśnie! 😛

Jak poprawić relację z psem

Jestem źródłem wszystkiego co dobre i piękne.

Czyli smakołyków, jedzenia, głaskania, zabawek. Z wielu względów u mnie w domu nie natkniesz się na zabawki leżące wszędzie. Zabawki wydaję ja, w specjalnych okolicznościach. Jedzenie również nie pojawia się z nieba, ale trzeba na nie grzecznie poczekać i ruszyć można dopiero po imiennym zwolnieniu do michy.

Oferuję wsparcie – wzmacniam zachowania pożądane po tysiąckroć.

Gdy tylko się da – staram się delikatnie odwodzić psa od zachowań skrajnie niepożądanych, natomiast obsypuję brokatem za te bardzo dobre – czyli nagradzam serią fajerwerków prosto w niebo wraz z puszczeniem okolicznościowego lampionu odwołanie od pogoni za zwierzakiem, odtańczę hołubce i oblewam szampanem momenty, w których Ru zrezygnowała z robienia zadymy na rzecz poszukania wsparcia w mojej osobie. Ważne jest, żeby pies wiedział, jak bardzo mnie to cieszy, a ta moja radość musi być wprost proporcjonalna do odznaczenia, które dostanie za konkretne zasługi. Z czasem będzie wystarczyła tylko dzika radość, a tylko od czasu do czasu przyjemna premia, ale to melodia przyszłości. Na razie uczymy psa, że to u nas jest źródełko wiecznej szczęśliwości i kurzej wątróbki.

Spacery tylko we dwójkę.

Bez rodzeństwa, innych psów. Najlepiej takie relaksacyjne – czyli ona, ja i bezkresne pola, święty spokój. Czas, gdy prawie nic od niej nie chce, ale jestem w pobliżu, żeby nagrodzić meldowanie się. Mam zabawkę, z której możemy, ale nie musimy skorzystać. Zen, święty spokój i śpiewanie ptaszków.

Jak poprawić relację z psem

Osobne treningi.

I nie chodzi tu tylko o szlifowanie figur obedience, czy naukę techniki skoku we frisbee. To też “głupie” klikanie sztuczek, pozowanie do zdjęć, czy wygłupy. Najważniejsze, żeby działać razem, w jednej drużynie, jechać na jednym kucyku. Nie ganić za brak postępów, nie tworzyć grafiku, nie formować presji, tylko wspólnie odkrywać sekretne psie zdolności. Często, gdy wybieram się na dwudniowe seminarium, w jeden dzień biorę mój pewnik – Bala na tak zwane rozeznanie się w terenie, a na drugi dzień, gdy już znam warunki i mogę ułożyć gryplan biorę Ru. Wspieram ją, pomagam i dbam – jesteśmy drużyną. Po prostu czerpię radość ze wspólnych postępów i pracy.

Wspólne wyjazdy

W miarę możliwości zabieram psa do pracy, do restauracji, na rowerek wodny czy na grilla do znajomych. Sprawdzamy się w nowych sytuacjach, przeżywamy mniejsze lub większe przygody. Zawsze staram się, żeby doświadczenia były pozytywne i zapewniały psu komfort psychiczny. Nie zapominam o wyposażeniu saszetki w smakołyki i zabawkę, na dłuższy wyjazd staram się wziąć klatkę, żeby pies czuł się komfortowo i mógł odpocząć.

Pomagam rozwiązywać problemy.

Zabrzmi to idiotycznie, ale zawsze starałam się wzmacniać sytuacje, w których pies zgłosił się do mnie, że ma problem. Najczęściej zdarza się to gdy Ru nie potrafi wyjeść resztek z konga – wtedy przynosi go, kładzie mi na kolana  – w tym przypadku ja wydłubuje jej jedzenie palcami i daje wylizywać wprost z rąk. Resztki kości są dla psów niejadalne, ale nie zawsze łatwo się dostać do pysznego wnętrza, tego ze szpiczkiem -wtedy Ru znosi mi takie kości, wciska do ręki i mówi “pomuszmię“. Baloo z kolei ma brzydką przypadłość skarżenia na Ru – gdy ta odnajdzie jakąś naszą zabłąkaną skarpetkę i kładzie się na legowisku aby rozłożyć ją na części pierwsze natychmiast przy mnie pojawia się Bal, który piszczeniem raportuje, że coś jest nie tak. Podobnie wprowadzam komendę “pokaż mi“, żeby pies był w stanie przekazać mi, czego potrzebuje. Najczęściej chodzi o jedzonko jak tutaj, względnie o kosz z zabawkami, albo wyjście na siusiu. Na razie wdrażamy system 🙂

Zaskakuję psa.

Rytuały są dobre, ale jedna – dwie niespodzianki są jeszcze lepsze! Staram się mieć przy sobie coś ekstra na spacerach, zabawkę, za którą pies da się pokroić, albo coś naprawdę pysznego do jedzenia i wyciągam w najtrudniejszym i najmniej spodziewanym momencie. Zależy mi na tym, żeby być interesująca, żeby warto było zwracać na mnie uwagę. Nie robię tego codziennie, raz – dwa razy na miesiąc uważam za maksimum.

Wspólnie odpoczywamy.

Mamy chwile chilloutu, luzu, odpoczynku po pracy. Leżymy koło siebie, dotykamy się plecami. Ja jej nie głaszczę, ona nie podrzuca ręki, po prostu cieszymy się ze swojej obecności.

logo_kwadrat2

Na tą chwilę te kilka kwestii przychodzi mi do głowy. Macie jeszcze jakieś pomysły jak poprawić relację z psem? A może jakieś inne triki pomogły u Was? Chętnie je poznam, bo wciąż pracujemy z Ru! 🙂

26 komentarzy na temat “Jak poprawić relację z psem? Kilka sprawdzonych sposobów.

  1. Bardzo lubię Twój sposób pisania. Nie myślałaś, żeby napisać książkę o relacjach z psem? Brakuje na rynku takiego ogarniacza – są albo specjalistyczne książki dla znawców, albo pisane przez idiotów dla idiotów książki z wiedzą nieaktualną od pół wieku. 😉

    Moim zdaniem ważne jest też, by szanować nawzajem swoje strefy komfortu – nie znoszę, gdy pies pakuje mi się na kolana siłą i wie, że ma tego nie robić. Z drugiej strony jeśli Joy nie ma ochoty na kontakt, daję jej spokój. Myślę, że takie chwile również są bardzo potrzebne.

    Fajna sprawa z tą komendą”pokaż mi”. 🙂

  2. Bardzo mi miło czytać takie słowa od Ciebie! <3 Dziękuję najuprzejmiej za to! Wciąż się uczę, czytam i poszukuje odpowiedzi, dlatego książka to melodia przyszłości. Kto wie - może kiedyś się uda? 🙂

    Tak, tak! Szanowanie stref komfortu to arcyważna rzecz, masz rację. Ja bardzo się staram respektować, choć siłą rzeczy czasem muszę je przekroczyć - czy to dając zastrzyk, obcinając paznokcie czy wykręcając kleszcza. Tym niemniej staram się szanować psi odpoczynek i posiłki - nigdy nie przeszkadzam im bez naglącej potrzeby.

  3. U nas kluczowe okazało się na pewno spalenie miski, a przeprowadzałam je dość rygorystycznie, w innym przypadku robione połowicznie nie przynosiło efektów, chociaż u niektórych psów pewnie wystarcza częściowe wydawanie pokarmu z ręki. Poza tym świetną sprawą jest bieganie z psem przypiętym do pasa- uczy się, że biegnie razem z człowiekiem, musi go czuć, reagować na wydawane komendy. Jak na tak niezależnego psa to i tak jestem zadowolona z efektów, chociaż cały czas stosuję rady o których piszesz, bo to praca na całe życie :).

    1. To prawda, ja przy owczarku mam nieco łatwiej, bo one jednak były nieco bardziej nastawione na człowieka, tak były selekcjonowane. Ale staram się zawsze pracować nad tym, wzmacniać relację i prowadzić do jej rozwoju 🙂

        1. Wiesz, ONki to trochę osobną kwestią – ich popularność jest największym dramatem rasy. Owczarki powinny być z definicji współpracującymi z człowiekiem i to jest jakby priorytet w tej grupie. Osobniki które nie są nastawione na robotę po prostu powinny wypaść w selekcji. Ze względu na takie a nie inne podejście hodowców (wygląd nie charakter) coraz więcej jest psów nie mieszczących się w standardzie, po prostu. O ile wybierając psa hodowli ma się jakiś wpływ na to ( ja bym psa nie chcącego współpracować po prostu nie brała, ale to wynika z.moich konkretnych preferencji w temacie relacji z psem) to od psem adoptowabym już jest inaczej. I mając do porównania charta, molosy i owczarki, bo z takimi psami miałam do czynienia na co dzień w domu, akurat owczarki są pod tym względem w mojej opinii strzałem w dziesiątkę.

  4. A ja takie pytanie z innej beczki trochę mam. Jak nauczyłaś piesy komendy “pokaż mi” ? 😀
    Próbowałam różnych sposobów, ale za każdym razem Terror tylko przekrzywia głowę i robi minę typu “ochuuuicichodzi”? 😀

    1. Balu ma wielką potrzebę rozumieć co się do niego mówi, lubi znać znaczenie słów 🙂 Więc było łatwo – podkładałam komendę w momencie kiedy już wiadomo było, że mi pokaże o co chodzi 🙂

  5. Ja jeszcze używam hasła “zobacz”, ze wskazaniem palcem, gdy chcę pokazać psu coś ciekawego. Na przykład norniczą norę do rozkopania.

    1. Hej, więm, że to bardzo stary wpis, ale zaciekawiło mnie jak nauczyć psa komendy “pokaż”. Tez próbuję, ale na razie to szczeniak i trudno stwierdzić czy moje działania przyniosą efekt. Gdy widze, że coś chce, mówię “pokaż” i idę za nią.

  6. Od dawna staram się wprowadzić takie spalenie miski, ale niestety z rodzicami u boku nie wychodzi. A powiem, że widziałam efekt. Niestety uważam, że nie potrafię pokazać psu czego od niego oczekuję, nie wiem jak ją zaskoczyć, na spacerach jestem zupełnie nie atrakcyjna i mimo że kilka rzeczy udało się poprawić to nie mam pojęcia jak zabrać się za resztę. U nas bardzo leży zwracanie uwagi na moją osobę, niestety nie mam pomysłu jak to porawić, a także zero motywacji na zabawki 🙁

      1. Kiedyś o tym myślałam, ale mieszkam w małej miejscowości gdzie takich opcji nie ma. Do Krakowa dojazd z psem mam ograniczony i przede wszystkim bardzo męczący zarówno dla mnie jak i dla psa. No i oczywiście wiąże się to z dużymi kosztami 🙂

  7. ”O ile w przypadku wychowania pieska od szczenięcia wydaje się to być dość łatwe (szczególnie w przypadku owczarków)”
    Musisz poznać Legion 😉 Nie wiem skąd takie pomysły, że owczarki akurat są mega łatwymi i posłusznymi psami. Legion to prawdziwy napierdzielator, więc wcale łatwo nie jest.

    Ogólnie wpis bardzo ciekawy i fajny, chociaż wszystko już przerabialiśmy 😉 Palenie miski nie zawsze działa – u Legion bynajmniej nie działało wcale ;P

    1. Nigdzie nie napisałam o tym, ze sa mega łatwe i posłuszne, na, gdybyś się uważnie wczytal/a, to opisuję moją drogę z “łatwym owczarkiem”. Podpowiadam slowo klucz ” WYDAJE SIE BYC” 😉 Ru jest owczarkiem takim, co to na serio lubi być agresywny wobec psów i próbował ustawiać ludzi wg swojego widzimisie. Ale nie przekonasz mnie, ze praca z pierwotniakiem, wyżłem czy molosem jest łatwiejsza. Po prostu w srodowisku pokutuje wierzenie, ze owczarki same się nauczą. Lata selekcji nastawialy te grupe na wspolprace maksymalnie z czlowiekiem (w odroznieniu od innych grup chocby psy mysliwskie czy cahrty) – co pozniej zrobily z tym zwiazki i hodowcy, widac teraz. W pierwszej kwestii jest charakter, na drugim miejscu ogarnięcie przewodnika, a na trzecim przynaleznosc rasowa – tak to wyglada wedlug mnie.

  8. Bardzo ważne jest pokazać psu, że ma się dla niego czas. Tak, tak.

    U nas jeszcze dochodzą elementy zabawy, zwyczajnej, bez wykonywania konkretnych czynności za które dostaje się nagrodę. Taka zabawa, która sama w sobie jest dobra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *