Znacie mnie już trochę, dlatego na pewno wiecie, że szafiarka ze mnie żadna. Preferuję umiarkowany styl psiary – czyli wygodne dresy, polarki, bluzy, koszulki i topy w możliwie optymistycznych kolorach. Plus dziesięć do fajności mają te ciuchy, w których pojawia się szeroko pojęty motyw psi. Dlatego gdy Lisia Nora ogłosiła, że poszukuje testerów zatarłam rączki i stanęłam w szranki. Nie minęło wiele czasu i przyszła do mnie paczuszka, która zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia.
Lisia Nora to polska marka, która pisze o sobie tak:
Dlaczego warto kupić koszulkę w Lisiej Norze? - Nasze koszulki są oryginalne i niepowtarzalne! Wszystkie nasze wzory robimy sami i nie znajdziecie ich nigdzie indziej. - Koszulki mają modny, nowoczesny fason i świetnie się noszą! - Nasze nadruki są odporne na pranie i długo zachowują wspaniałe, żywe kolory. - Dbamy o wszelkie detale, żebyście mogli być w 100% zadowolonymi "nosicielami" koszulek z Lisiej Nory!
I faktycznie, wtopiłam!:) Muszę powiedzieć, że wybór nie był prosty, pół psich znajomych znajdujących się na facebooku zostało postawione w trybie gotowości podczas wyboru odpowiedniego wzoru. Bardzo chciałam wzór aussikowy, ale niestety na razie jest tylko czekoladowa Nutella. Ostatecznie, miażdżącą przewagę głosów zyskał wzór “wilk kwiaty”.
Po odpakowaniu koszulki i pierwszej przymiarce byłam bardzo zadowolona. Bardzo delikatny i miękki, elastyczny i zachowujący fajny krój. Dopiero przy pierwszym praniu zorientowałam się, że nie jest to bawełna, ale poliester. Mocno się zdziwiłam, bo zazwyczaj nosząc poliestrowe ubrania wyjątkowo się irytuje, wszystko mnie gryzie, pocę się, wkurzam i poza funkcyjnymi ciuchami, unikam tego typu materiałów jak ognia. Tutaj sam komfort noszenia jest bardzo na tak. Na dwa plusy z gwiazdką. W ogóle nie zauważyłam różnicy.
Już tego samego dnia (moje magiczne zdolności), udało mi się poważnie naruszyć biel koszulki (moja mama chrzestna mawiała “Gosia, ty się nie brudzisz, ty się świnisz“). Otóż prawda. Przyciągam brud niczym koncert One Direction nastolatki. Tego samego dnia dałam radę popryskać przód koszulki pomidorowym sosem, a z tyłu któryś ciapek przejechał ubłoconą łapką. Dlatego t-shirt miał przyjemność przejść chrzest bojowy w trybie przyspieszonym.
Dzięki nieustannej edukacji w telewizorze, wszyscy zdają sobie sprawę jak ciężką sprawą jest wywabianie plam z błota oraz pomidorków – dlatego byłam przygotowana na porządną walkę. Po dwóch praniach, obsypywania sodą, przesypywania soli przez prawe ramię o północy podczas nowiu zaczęłam lekko się niepokoić, bo jakby nie patrzeć, sprawa się rypła z mojego powodu, będzie lipa z recenzją. Wystosowałam nawet informację do Agi z Lisiej Nory, że olaboga, co ja napiszę Czytelnikom, ajajaj. Na szczęście trzecie pranie skutecznie wybiło brud do zera. Wielki kamień stoczył się z mojego serca. Nie była to lekki bój.
Cudownie, powiecie, hartczakra pokpiła sprawę już na starcie, w co wierzyć, jak żyć, skoro nawet w domowych pieleszach można zepsuć całkiem dobrą koszulkę? Do czego doszłoby, gdyby wyszła w niej na dwór? Co będzie dalej, gdzie byli rodzice, zapytacie… Otóż już Was wprowadzam w fascynujący świat osobowości hartczakry:
Gosia, odmiana psia występuje tak naprawdę w dwóch formach – Gosia domowa /Margot domesticus/, która charakteryzuje się otaczaniem miłymi materiałami w odcieniach różu, szarości, bieli i fioletów, niską ruchliwością, wysokim współczynnikiem pochłaniania pokarmów i tendencją do zagrzebywania się w ściółkę:
oraz Gosia seminariowo-zawodowa /Margot seminarialis/, którą z kolei charakteryzuje wysoka ruchliwość, zjadliwość oraz doskonała emisja głosu. Jest to wysoce żwawa, dziarska i zuchwała odmiana.
Koszulka zdała egzamin podczas ewoluowania zarówno w pierwszą jak i drugą formę. Zdecydowałam, że skoro grupą docelową produktów Lisiej Nory są psiarze, to tak naprawdę nie obowiązuje tutaj taryfa ulgowa – dlatego bez litości i żadnego wahania zapakowałam ją na obóz frisbee i włączyłam ją do zestawu podstawowego podczas naszego pierwszego startu w dogtrekkingu. I prałam, prałam ją jak szalona.
Po ponad dwóch miesiącach użytkowania mogę powiedzieć, że zdała egzamin – co prawda jej biel nie ułatwia procesu usuwania brudu, jednak da się ją doprać tak, że po plamach nie zostaje żaden ślad. Podczas wysiłku (dogtrekking, figury dogfrisbee) ciało w niej oddycha, nie odnosimy wrażenia biegania w worku na śmieci, choć w mojej opinii nadaje się raczej na te chłodniejsze dni – nie sprawdzi się podczas upałów. Mimo kumulowania ciepła nie pociłam się w niej zbytnio – w odróżnieniu od Lidlowych kurtek softshell nie odczuwałam dyskomfortu w trakcie wysiłku.Bywa mi w niej przyjemnie ciepło i myślę, że gdy temperatury sięgną powyżej 20 stopni może być mi za gorąco – to dobra opcja dla zmarzluchów. Po wielu praniach (przynajmniej dziesięciu) wciąż zachowała pierwotny krój, nie straciła fasonu, co w dzisiejszych czasach jest sprawą nie do przecenienia. Niestety, podczas dogtrekkingu pas mocno mi ją zmechacił – także pranie i mechaniczne tarcie nie pozostało obojętne dla materiału.
Podsumowując – nie oszczędzałam koszulki na żadnym etapie użytkowania. Była ze mną na obozie, na zawodach w dogtrekkingu, przyjęła na klatę sos pomidorowy i ubłocone łapki podczas treningu. Była prana, tarta sodą oczyszczoną, traktowana vanishem (miejscowo), tarzała się ze mną po podłodze, gniła ze mną pod kocykiem, czytała książki i spacerowała po polach. Poza drobnym zmechaceniem, wszelkie próby na przestrzeni dwóch miesięcy przeszła pozytywnie. Na pewno przyda nam się podczas zimniejszych wiosennych i letnich dni. Bardzo ją polubiłam.
Koszulki w kilku fantastycznych wzorach kupicie na Dawandzie, ceny zaczynają się od 45 złotych.
Jak Wam się podobają koszulki Lisiej Nory? Macie swoją? Planujecie zakup? Co sądzicie o tej firmie?
Kocham to jak piszesz 😀
Podpisuję się!! 😀 Wersja domowej Gosi, to taka ja, no identyko!
A koszulka bardzo mi się podoba!
łiii! <3 hahaha wersja domowa deluxe najlepsza! <3
Dziękuju piknie! <3
Baaardzo mi się podobają i żal mi bardzo, że nie widziałam tego naboru na testerów 😛 Nic to, trzeba będzie sobie taką sprawić, może na Dzień Dziecka 😀
Pomyśl, pomyśl! Dorzucają co chwile nowe wzory! 🙂
koszulka obłędna, ale nieźle też was nosiło ostatnio 😉
Oj tam zaraz, nosiło 😀 Rozkręcam się psiarsko, odkąd dziecko mismarkowe przestało być aż tak absorbujące 🙂
Ja tam powiem, że kolor biały przyciąga wszelkie plamy 😛 Dlatego ten kolor jest zarezerwowany tylko okazjonalnie do pracy i to nie zawsze. Do psów i innych wyjść wszelakich noszę kolory ciemne/czarne. U mnie do psów biała bluzka byłaby tak czysta, aż bym jej nie założyła, a pod koniec dnia nikt nie domyśliłby się, jakie ma prawdziwe wzorki 😛
Oj to ja w ciemnych nie za dobrze się czuję 🙂 Wolę pastele, róże i inksze takie 😛 Trudne życie 😀
Bardzo podobają mi się wzory tych koszulek! Po prostu przegenialne!
Ano, dlatego tak trudno mi było wybrać! 🙂
A właśnie się rozglądam za “psiarskimi” koszulkami! Oczyma wyobraźni widzę jednak, że w trybie natychmiastowym uwaliłabym ją sosem pomidorowym/kawą/winem. Eh… gdybym tylko potrafiła zjeść normalnie, jak człowiek 🙁
Jestem w tym z Tobą, siostro! 😀 Podzielam Twój ból i znoje 😀
Odkurzyłem chyba dość stary wpis. Jeszcze nie sprawdziłem czy sklep nadal działa (Dawanda już chyba nie ;() ale sprawdzę na pewno. No i chyba zostanę czytelnikiem bloga bo…psy, bo zona namawia, bo ausiiki 😉