Rower z psem – jak przeżyć?

IMG_3159

Znacie mnie już trochę i wiecie, że w każdą aktywność której się podejmuję lubię wpleść psa. Z prostego powodu – jestem dość leniwa i nie po to pocę się, żeby potem wrócić zmęczona do domu i napotkać radosny wzrok rześkich jak sobotni poranek piesków gotowych na podbój świata. Nie nie, zdecydowanie bardziej wolę dwie dyszące dętki u moich stóp, które śpią snem sprawiedliwego. Nie jestem też maniakiem prędkości, dlatego marzyły mi się psy, które podczas ostrego zasuwania do przodu wciąż zachowują kontakt z bazą. Kosztowało mnie to trochę stresu i tylne hamulce rowerowe, ale warto było! 🙂 Jaki był nasz plan działania? O tym będzie w dzisiejszej notce.

logo_kwadrat2

Na początek – kilka oczywistości:

Musicie być przygotowani. Liczba mnoga użyta celowo 🙂 Ty psychicznie musisz być skałą stabilną, nienaruszalną a piesełek musi być fizycznie zdolny do tego typu aktywności. Co przez to rozumiem? Dobrze jest, żeby nie miał dużej nadwagi. Nie może mieć żadnych schorzeń układu ruchu (dysplazja, OCD, wypadające rzepki) i warto sprawdzić, czy ma zdrowe serce. Są też rasy (typy) mniej i bardziej predysponowane do tej aktywności – myślę tu o rasach brachycefalicznych (buldogi, boksery, cziłki, yorki), które oprócz “fabrycznych” problemów z termoregulacją miewają też problemy chociażby z rzepkami kolanowymi – dlatego przy takich rasach warto dobrać długość trasy i odpowiednio skrócić czas jej trwania.  Podobnie sprawa się ma z rasami olbrzymimi (dogi, mastify, berneńczyki…). Prywatnie jestem bardzo niechętna żeby brać Ouza (bokser rodziców) na jakąkolwiek wycieczkę i nie zdecydowałabym się z nim na więcej niż pięć kilometrów (a stare suczydło odpada z wielu względów – wieku, schorzeń układu ruchu, rasy…).  Istotną sprawą jest też kryterium wieku – co z tego, że to alaskan skoro ma 5 miesięcy i praktycznie nic nie jest porządnie związane w tym psie i wszystko w nim się “telepie”. On jeszcze w swoim życiu się nabiega – niech ma tylko czas żeby zdrowo rosnąć. Zbytnia eksploatacja układu ruchu w młodym wieku może skutkować poważnymi problemami zdrowotnymi- tyczy się to nie tylko biegania przy rowerze!  Moje psy nie mogły ciągnąć roweru do 18 miesiąca życia. Nie bo nie. Kocham je, chcę żeby żyły ze mną przynajmniej do ich osiemnastki, a więc mamy kupę lat na wspólne wygibasy. Warto też zwracać uwagę na psa – czy z każdym mijającym kilometrem wciąż trasa sprawia Wam obojgu przyjemność, czy nie przypomina ciągnięcia za sobą zwłok. W domu robiliśmy po 10 kilometrów z pieskami, na wakacjach zaczęliśmy od 7, potem 15 (endomondo pomogło mi znaleźć punkt, w którym należy zawrócić) a skończyliśmy na prawie 20 kilometrach.

20160405_191903
Fot. archiwum komórkowe Pana Męża 🙂

Trzeba też dopasować warunki pogodowe – dobrze, żebyśmy nie ćwiczyli w dni, kiedy żar leje się z nieba obficie, a ziemia zieje ciepłem niczym Sahara (pamiętacie, że psy biegają “boso”?). Kolejnym punktem do odhaczenia jest wybór odpowiedniej trasy – lepiej nie planować całego przebiegu po chodniku, asfalcie czy szutrówce. Dobrze jest unikać ścieżek rowerowych (tu jak to wygląda z prawnego punktu widzenia). Z doświadczenia zauważyłam, że pieski najchętniej biegną po trawie i piasku, Baloo często wtedy zbacza ze ścieżki i biegnie obok roweru (widać to na filmikach), po bardziej dogodnym dla niego podłożu. Warto też wiedzieć, że dla psa najbardziej fizjologicznym chodem jest kłus – lepiej nie zmuszać zwierzaka do ciągłego galopu (fun fact: Pan Mąż zmierzył doświadczalnie, że Baloo zmienia chód z kłusu na galop przy 15 km/h – może komuś się to przyda :)). Lubię też tak wybrać naszą trasę, żeby psy choć chwilę mogły biec swoim tempem, bez smyczy, kolejny bonus trasa dostaje za obecność wody, w której pieski mogą się schłodzić, a szczególnie ważne dla mnie jest rozprężenie pod koniec wyprawy – czyli spokojny leniwy kłusik luzem. O rozgrzewce zdarza mi się zapomnieć, tu przyznam się bez bicia i w związku z tym trochę mi wstyd.

logo_kwadrat2

Czego bezwzględnie nie robić?

Nie zmuszać psa do aktywności. Ważne jest, żeby Wam obu sprawiało to przyjemność. Warto, naprawdę warto, sprawdzić u lekarza weterynarii czy nie ma żadnych przeciwwskazań do rozpoczęcia jazdy. Lepiej unikać ruchliwych ulic (my zawsze asekurujemy psy, gdy musimy minąć jakiś newralgiczny moment, czasem po prostu schodzimy z roweru, i prowadzimy psy na smyczach). Nie karmcie psa bezpośrednio przed wysiłkiem. I, przebóg, nie pozwólcie psu ciągnąć roweru na obroży! (niewskazane są też szelki typu norweskiego).

logo_kwadrat2

Jakiego sprzętu potrzebujemy?

20150919_151145
Tu widać nasz patent – należy do umiarkowanie bezpiecznych, szczególnie u piesków mniej zrównoważonych niż Baloo (fot. Pan Mąż).

 

  • Roweru 🙂
  • Porządne, mocne, dobrze dobrane i wygodne szelki dla psa (Hurtta Active moją nową, największą miłością!)
  • Smycz
  • Amortyzator
  • Woda do picia dla psa (raz zapomnieliśmy i pieski piły wprost z naszych rąk albo z gwinta :P)

Tutaj krótka dygresja – jest wiele różnych patentów na podłączenie psa do roweru. Od sprężynek podłączanych z boku (Pan Mąż, jako główna myśl inżynierska kręcił nosem, więc nie kupowaliśmy), po przywiązywanie psa pod siodełko czy (o zgrozo!) trzymanie psa na smyczy całą trasę. Z jednej strony jest to bezpieczne, bo dzięki temu w newralgicznym momencie możemy po prostu wypuścić psa z ręki, jednak według mnie jest to dość niewygodne i dla mnie generowałoby dużo więcej problemów niż nasze rozwiązanie. Patent, który zrobił Pan Mąż sprawdza się niemal idealnie, ale nie jest pozbawiony wad. Jeśli mamy narwany egzemplarz nienauczony “trybu rowerowego” (o czym mowa – zobaczycie na filmiku) może doprowadzić do kraksy, kiedy podczas Waszej przejażdżki nagle zadecyduje, że coś z boku pachnie wyśmienicie, albo stwierdzi, że to czas na wejście w dyskusję z burkiem przypłotowym. Mechanizm zadziała tak, że skręci Waszą kierownicę i w 80% skończy się to kraksą. Drugim minusem naszego rozwiązania jest to, że gdy smycz jest nieodpowiednio naprężona może wkręcać się w przednie koła – trzeba jej wciąż pilnować (zobaczycie na filmikach jak nią operuję). Podobno najbezpieczniej podpiąć psa pod siodełkiem, ale dla nas to było wybitnie niewygodne rozwiązanie. U nas sprawdza się właśnie tak: (na marginesie oto stan, który roboczo nazywamy trybem rowerowym – obejmuje on luźny ale równy kłus, uszy położone po sobie, szynka języka wywieszona,ogon opuszczony):

Tu macie dwa filimi z Nunusią, która jak wiecie ma duży problem z rozproszeniami, biegnącą dzielnie przy rowerze przy zabudowaniach, pieskach i ludziach.

W tym filmiku widać również że pieski mając do wyboru bruk albo ziemię z kamyczkami preferują bieg po tym drugim. Podczas mijania aut trzymamy się na baczności (niestety nie słychać przez obudowę ale powiedziałam do Ruby, że ma trochę zejść z drogi przy pierwszym aucie), i gdy w naszej ocenie może być niebezpiecznie (kierowcy wiozący kajaki jeżdżą jak wariaci) po prostu się zatrzymujemy i czekamy aż auto przejedzie – żadna to filozofia 🙂 Bardzo staram się, żeby biegła jak najbliżej roweru i to w linii prostej, ale jak widać – jeszcze potrzebuje na to czasu 🙂

Dużym problemem u Ru jest nadmiar bodźców. Niestety obudowa woododporna GoPro nie przepuszcza zbyt wiele dźwięków, ale przy każdym sukcesie podczas mijania trudnego obiektu ją chwalę. Delikatnie koryguję jak się rozproszy, a raz zdarzyło mi się porządnie ją opieprzyć, gdy mogła doprowadzić do potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Wracałyśmy tą trasą i wyszedł jorczek niepilnowany, którego Ru nie minęła jak Balu, tylko stanęła żeby niuchnąć – mimo, że to przewidziałam i odpowiednio się dostosowałam, trochę ją obsztorcowałam, żeby było jasne, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Moim głównym celem w tym wypadku jest pokazanie Ru, że to też jest praca i powinna być w takim trybie. Naprawdę jak na nią, to jest świetnie. Na filmiku widać, że gdy minęli nas rowerzyście dwukrotnie obraca się, po czym przyspiesza do galopu – za zielonym ogrodzeniem szczekał z daleka jakiś Fafik, stąd rozproszenie Ru, dostała komendę na bieg do przodu, więc ruszyła galopem.

logo_kwadrat2

Jak zacząć swoją przygodę z rowerem?

Od małego dobrze jest budować pozytywne skojarzenia. U nas na początku rower po prostu sobie stał w ogródku. Z czasem Pan Mąż robił nim kółka wokół nas, a ja nagradzałam mini Bala za grzeczne i mądre zachowanie w jego obecności. Bardzo wzmacniałam też ignorowanie rowerzystów na spacerze. Potem nastał czas na krótkie wycieczki . Oprócz tego dużo pomogło bieganie z psem na pasie – Balu podpięty do sprzętu (schemat szelki + smycz + amortyzator = ciągnę człowieka) wchodzi w tryb i po prostu zasuwa do przodu. Biegając z psami podpiętymi do pasa już wprowadzałam komendy na zmiany chodu – po to, żeby reagowanie na nie weszło psu w krew (Ru ten moment edukacji niestety ominął, więc teraz nad tym pracujemy). Pieskom kanapowym, nieprzyzwyczajonym do wysokiej aktywności lepiej próbować stopniowo zwiększać aktywność na przykład zaczynając od 10 minut biegu i stopniowo zwiększać czas o dodatkowe 5-10 minut.

Podczas nauki jazdy w zaprzęgu też starałam się stopniować trudności. Długi czas pokonywaliśmy drogę spod domu w pola…piechotą. Prowadziłam rower obok siebie, a psy szły na smyczach i dopiero w polach ruszaliśmy nasz zastęp. W nowym otoczeniu (wakacje) znów cierpliwie, od nowa przypominałam zasady pracy przy rowerze – od krótszych luźnych przebieżek bez amortyzatora, poprzez dukty przy ulicy po ogarnięcie emocji na ulicy na wsi. Wszystko starałam się prowadzić bezstresowo, obserwować zaangażowanie umysłowe i możliwości fizyczne.

logo_kwadrat2

Czy potrzebujemy komend?

W mojej opinii jeśli jeździmy wyłącznie rekreacyjnie po bezpiecznych, mało ruchliwych trasach komendy nie są potrzebne. My mamy kilka – na przyśpieszenie chodu (“Go!Go!Go“), na zwolnienie chodu (“woooolniej“), na stawanie (“prrr“). Jestem na etapie komend kierunkowych, ale zajmie mi to jeszcze troszkę 🙂

ZMIANY CHODU

Tutaj hałas na kamieniach jest taki, że nic nie słychać, zanim zaczęło nagrywać (od kliknięcia do nagrywania w tej kamerce trochę trzeba poczekać o czym zapomniałam) poszła komenda gogogo a około 0:10 powiedziałam woooolnieeej i zmienił chód. Jak tego uczyłam? Trochę mechanicznie, od razu podkładając komendy. “Woolnieeej” nie mogło nie być respektowane – bo gdy ignorowały (bo przecież największy fun jest gdy się napieprza do przodu) wciskałam tylny hamulec i psom było po prostu ciężej ciągnąć. W przypadku gdy dalej próbowały, dostawały ostrzeżenie już stanowczym tonem. Robiłam wszystko, żeby nie mogły zignorować komendy, bo tu żartów nie ma. U Bala szybko poszło, z Ru wymaga to jeszcze trochę czasu, żeby na sam głos reagowała, ale i tak nie traci tak główki jak wcześniej. Na gogogo mają przyzwolenie naginać na pałę 😛

ZWALNIANIE

Od 0:03 widać, że Baloo dostał komendę na stawanie, ale około 0:06 podjechałam rowerem za szybko i się przestraszył*, więc musiałam ponowić 🙂

*nie, żaden ozik nie został najechany rowerem 😀 Raz tylko w dupkę zaparkowałam Balowi, bo czasem nie panuję nad rowerem no 😛

logo_kwadrat2

Jak przyzwyczaić psa do roweru?

Ciężko dawać gotowy przepis, bo każdy piesek jest inny – są takie, które po prostu się boją, są takie, które chcą zagryźć ruszające się koła (cześć, Mojito)…ciężko dać jeden gotowy przepis. Trochę o tym napisałam we wcześniejszym podpunkcie. U nas dochodził jeszcze drugi problem. Jak to u aussie i tak musieliśmy przepracować przede wszystkim emocje, a i tak nie zawsze udaje nam się ruszyć bez…szczekania. To niestety z radości i pobudzenia, nie mam pomysłu jak to przepracować bez zsiadania z roweru, chowania całej imprezy i tak w koło Macieju…więc wyszłam z założenia, że jakoś to przeżyje, skoro poza japieniem nie widać jakichkolwiek oznak ubytków w mózgu. Słuchają komend, myślą i starają się ogarniać móżdżki, niech stracę 😛 Natomiast mocno tępiłam każde próby skakania, wyrywania się, uskakiwania w boki, ruszania bez komend, nie respektowania zmiany chodu. Czyli krótko mówiąc: osobiście pozwalam na dość wysokie pobudzenie, ale wymagam zaangażowania umysłowego. Na tym filmiku widać (uwaga, przez obudowę dźwięk jest jeszcze bardziej irytujący!) że Balu jest podekscytowany kontynuacją wycieczki, wręcz mnie pogania, ale potem gładko wchodzi w tryb. Co ciekawe Ru mniej się ekscytuje, ale w naszym stadzie to ona jest tym mniej szczekliwym egzemplarzem, główną wadą niebieskiego jest jego poziom rozgadania właśnie 😛

Na filmiku widać pożądany dla mnie poziom emocji u Ru – spokojnie, metodycznie kłusuje, nie wyrywa się histerycznie do przodu mimo, że chłopcy są trochę dalej.

Jeśli któreś zachowuje się jak debil, to zostaje odprowadzone na miejsce odosobnienia i czekam aż poziom umysłowy będzie wystarczający do wyprawy rowerowej. Nie pozwalam również na szarpania czy w bok czy do przodu (podobnie podczas normalnego spaceru na smyczy mają totalny zakaz nagłych zrywów za kotem/ptokiem/czy psem za płotem. Dla własnego bezpieczeństwa i spokoju psychicznego.

logo_kwadrat2

Co nam daje rower?

Oprócz oczywistego – budowania kondycji i eleganckiej masy mięśniowej jest to dla mnie nauka pracy w rozproszeniach na poziomie supertrudnym. Szczególnie widzę, jak móżdżek Ru rozkwita coraz bardziej i bardziej. Dla niej to nie jest tylko tępe wybieganie i wymęczenie się, ale też mocna praca nad kontrolowaniem swoich popędów i emocji czasem w trudnym środowisku. Poza tym – we czwórkę spędzamy czas w pięknych okolicznościach przyrody, pełen relaks, tylko spójrzcie! Zdrowo i fajnie z korzyścią dla całego stada!

logo_kwadrat2

Lubicie jeździć na rowerze? Zabieracie na wycieczki rowerowe swoje psy? A może macie jakieś pytania? Macie swoje sprawdzone patenty?

24 komentarzy na temat “Rower z psem – jak przeżyć?

  1. My samym rowerem jechaliśmy raz. Potrzebuje wtedy drugiego ludzia co mi najpierw rower wyprowadzi na prostą drogę zanim psa przypnę. No i ta nasza jedna próba poprzedzona była chodzeniem i bieganiem z komendami. Np. Stój-staję tak aby pies się zatrzymał, idź- to akuat bardziej do naszego upośledzonego Doktrekkingu ale oznacza stęp w którym pies może się zatrzymywać, biegaj- kłus/galop i pies nie ma prawa stanąć w miejscu bo ten jeden raz jak się zatrzymał to wjechałam mu w dupę i w wyniku hamowania zdarłam sobie nogę metalowymi pedałami. Bo wcisnęłam zły hamulec i rower się podniósł na przednim kole XD Też zamierzam trochę się w to pobawić jak się ochłodzi, bo to jednak fajny sposób aktywności 🙂

  2. O matko, rower z Tayrą <3. Pies upiera się przy bieganiu na twardym podłożu, hamulce wytrzymują trzy miesiące, ja mam świetny trening przy a) kontrowaniu kierownicy i b) próbie utrzymania psa w kłusie, a nie galopie ("zalety" boksera). Żeby było zabawniej: to wszystko się dzieje, choć Tayra w czasie biegu przed rowerem jest naprawdę zrównoważona pod względem mentalno-emocjonalnym :D.
    Ale i tak największą atrakcją dla mnie są inni ludzie. Nie zliczę, ile razy musiałam awaryjnie hamować i powstrzymywać Tayrę przed zjedzeniem innego pieska (co na amortyzatorze przypiętym do kierownicy nie jest łatwe), bo właściciel-kretyn uznał, że puszczenie swojego psa na flexi do psa biegnącego galopem przed rowerem to świetny pomysł :).

    1. O matkobosko chyba zsiadłabym z roweru i trzaskała rowerem właściciela do utraty przytomności. NIC mnie bardziej nie drażni niż ludzka niefrasobliwość, która może doprowadzić do mojego urazu! Aż mi podniosłaś ciśnienie z rana 😀

      1. W zależności od mojego humoru albo się wtedy wydzieram (ew. Tayra robi to za mnie) albo spokojnym tonem, za to bardzo obrazowo, tłumaczę właścicielowi, co by się stało z jego kilkukilogramowym psem, gdyby mi się linka od ich smyczy wkręciła w koło ;).

  3. Ja przeplatam smycz pod siodelkiem (smycz przepinaną, wiec jest “oczko”) i Berek biegnie obok dostosowując swoje tempo do mnie , a nie odwrotnie. Nie musze wtedy wogole manewrowac smyczą i nic się nie wkręca. Też jak pociagnie to w miejscu gdzie jest najwieksze obciązenie czyli pod siodelkiem. I nawet daje rade jechac ulicą bo rower jest po prostu szerszy o psa. Jakby biegl przede mną to chyba by zaczął za bardzo się rządzić – tak mi sie wydaje przynajmniej 🙂

    1. Właśnie mnie chwilkę zajęło to ogarnięcie tempa psiego tak, żeby szły takim chodem, jaki sobie ja życzę. Nie powiem, łatwo nie było no i myślę, że znam przyczynę zgonu tylnych hamulców 😀

  4. Czy Pani zdaniem owczarek szetlandzki nadaje się na tego typu aktywność (oczywiście biorąc pod uwagę stopniowe budowanie kondycji i odpowiednio dobraną długość trasy) czy może to być dla niego za duży wysiłek?

    1. Zależy od egzemplarza, bo szelciaki bywają mocno lękliwe, ważne żebyś była w stanie ocenić, czy pieskowi sprawia to przyjemność 🙂 Jeśli tak i zwrócisz uwagę na resztę wytycznych, myślę że nie powinno być problemu 🙂

  5. A mnie osobiście przeraża takie rowerowanie z psem. Nie wyobrażam sobie, aby Nik biegł w taki sposób jak Bal, albo Ru (tj. bardzo długa smycz, pies może wbiec pod samochód, na filmiku widać jak Ruby prawie przebiegła na drugą stronę ulicy) No dobra, pewnie się czepiam, ale dla mnie takie bieganie, gdzie jest tyle bodźców i samochodów nie jest bezpieczne.
    Sama jeżdżę z Nikiem na rowerze, ale przypinam go z tyłu a jego smycz jest o połowę krótsza.
    Chyba bym się wykończyła psychicznie, gdyby Chudeł zapierdzielał przed rowerem, z możliwością wbiegnięcia pod samochód. (Mimo że ignoruje rowery, psy, ludzi inne bodźce, zna komendy na zmianę tempa i kierunków.)

    Pomijając te moje wątpliwości. 🙂
    Rower z psem to świetna sprawa. Ruch, nauka kontroli nad emocjami, spalanie kalorii, budowanie mięśni i więzi z psem.
    Uwielbiam tą formę aktywności! 🙂

    1. Hm, chyba nie przeczytałaś całej notki 🙂 Wspominałam, że bardzo pilnuję przebiegu trasy tak – ze względu na takie a nie inne przyczepienie smyczy mocno jej pilnuje, żeby można było zareagować na sytuacje. Tu było na tyle bezpiecznie, że zdecydowałam się na komendę głosową. Smycz nie jest bardzo długa – ma około 150 cm wraz z amortyzatorem, więc troska o przebiegnięcie psa jest nad wyraz przesadzona 😛 Abstrahując od tego, o czym też już wspomniałam w notce, nie wybieram tras gdzie są ruchliwe drogi, a jeśli musimy choć trochę taką przeciąć wtedy zsiadamy z rowerów i prowadzimy psy.

  6. My rowerujemy w miarę regularnie, ale książątko biegnie obok roweru – jakoś tak mam poczucie większej nad nim kontroli 😉 Głównym problemem jest u nas brak motywacji R. do biegania – dla niego ruch dla samego ruchu (rower, dogtrekking itp.) to zasadniczo żadna frajda, zmęczyć go też ciężko więc naszą główną aktywnością rowerowanie raczej nie będzie.

    1. O, to dla mnie nowość. W mojej opinii masz mądrego psa, bo ja z kolei ni czorta nie rozumiem dlaczego dzikie zapierdzielanie do przodu niemożebnie bawi moje burki 😛

  7. Rower to chyba jedyna, prócz spacerów, aktywność, którą moglibyśmy we czwórkę uprawiać, tylko nie mamy gdzie 😉 Nasze osiedle ma stanowczo za mało zieleni, a żeby jechać gdzieś dalej potrzebny jest bagażnik na samochód, na który nam szkoda kasy 😛

    1. Hahaha podejrzewam, że chodziło Ci o bagażnik na rower? 😀 U nas też był ten problem, dlatego na wakacje pożyczyliśmy auto mamy 🙂 U nas niestety nie ma relingów 🙁

  8. Świetny post na pewno kiedyś mi się przyda aczkolwiek na razie wzrost mojego psiaka nie pozwala mi na psie wycieczki rowerowe, a rower sam w sobie uwielbiam 😀
    Nie powiedziałabym że yorki należą do ras brachy… one są po prostu małe, mój bez problemu biegnie przy rolkach szybkim tempem (najszybszy zmierzony nasz czas to 28.34 km/h z czego to on podyktował tempo, a ja nie pozwoliłam mu go długo utrzymać, a nasze średnie tempo ok. 5 km/h) i nie ma żadnych problemów z oddychaniem itp., po powrocie do domu dalej nie pada na pysk, na rower nie nadaje się ze względu na wzrost ale czaszki brachy… nie ma.
    Ps. Od czego zależy który pies z kim biegnie? tak z ciekawości bo z filmików by wynikało że Ru częściej jest przypięta do ciebie ale nie na ostatnim 😛

  9. Genialny wpis ! Bardzo mi się podoba. Widać, że Twoja aktywność jest zaplanowana, sensowna, bezpieczna i przygotowana no i że wciąż udoskonalacie swoje rowerowe umiejętności. Dobrze wiem, o czym mowa, choć u mnie bywa nieco inaczej – bieganie przy koniach wymaga innych kwestii, oczywiście nie każdy popiera bieganie psów luzem, ale są pewne podobieństwa, jak komendy na przyśpieszenie, zwolnienie czy skręcanie. U nas także dochodzi “do mnie” i “uciekaj” w zależności czy chcę mieć psy przy sobie, czy aby oddaliły się ode mnie i konia.
    Chętnie spróbowałabym roweru z psiakami, ale niestety rasa moja ukochana Jack Russell raczej się nie nada do takiej aktywności. To dla takiego małego psa trochę za dużo 🙂

    1. Bardzo dziękuję! <3 Oj jazda konna z psami - moje marzenie. Choć bardzo bardzo się boję, że gdy koń się spłoszy, wystarczy, że niefortunnie uderzy kopytem i po psie 🙁 A teren z psem nie męczy tak samo (albo nawet bardziej) niz rower? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *