Spójrzmy prawdzie w oczy – kwestia starości dotyczy każdego. Niestety, w psim świecie zawsze nadchodzi za wcześnie. W hartczakrowie posiadamy na stanie jednego psiego staruszka – dwunastoletnią bokserkę Mojito. Mój pierwszy pies, Gandalf ( w typie saluki) przeżył z nami 16 lat. Baca, pies w typie foksteriera przeżył z nami 18 lat, choć ja go pamiętam jak przez mgłę. Teraz tydzień spędzam u rodziców i z wielką przykrością zauważam, że w przeciągu roku wiele zmieniło się jeśli chodzi o sprawność suki, postanowiłam więc trochę Wam poopowiadać jak troszczyć się o psiego emeryta, na co zwracać uwagę i jak pomóc swojemu przyjacielowi.
Mówi się, że pies geriatryczny zaczyna się około 8 roku życia. Trzeba jednak zaznaczyć, że nieco inaczej sprawa się ma z rasami miniaturowymi i olbrzymimi (na korzyść miniaturek, niestety wyłączając buldogi). Prywatnie również uważam, że grupa terierów (i wszystkie w tym typie) to psy nie do zajechania, myślę, że istnieje nieodkryty gen hardości połączony z specyficznym, szczeciniastym włosem 😛 Dogi niemieckie, berneńczyki, leonbergery i reszta wielkich molosów niestety “zużywa się” szybciej.
Nie bez znaczenia są schorzenia powiązane z odpowiednią selekcją – tendencje do nowotworów, predyspozycja do skrętów żołądka – to wszystko składa się na skrócenie długości życia. Można śmiać się, ale faktycznie częściej spotyka się nastoletniego mieszańca niż wypieszczonego wystawowego pieska. Dlatego uważam, że podczas wyboru rasy warto zapoznać się z chorobami występującymi w obrębie interesującej nas sekcji i szczególną uwagę zwrócić na badania rodziców i dziadków. Warto też wybierać umiarkowane mioty. Jakiekolwiek przerasowienie, hodowanie w kierunku wybranej cechy wyglądu (jeszcze krótszego pyska, potężnego koścca) często kończy się chowem wsobnym, który zwiększa ryzyko zawężenia puli genowej, a co za tym idzie – mogą pojawić się konsekwencje w postaci chorób genetycznych, czy wzmocnienia cech, które w efekcie mogą nasilać zdrowotne słabości rasy (na przykład skracanie kufy może nasilić tzw. syndrom brachycefaliczny). Posiadając psa danej rasy dobrze znać jej mocne i słabe cechy zdrowotne, dzięki czemu możemy odpowiednio wcześnie wyłapać niepokojące symptomy.
W mojej opinii bardzo ważną kwestią wpływająca na jakość i długość życia jest odpowiednie żywienie psa. Od małego interesowałam się kynologią i zawsze stawiałam nacisk na to, co wrzucamy psom do miski. Zawsze stawialiśmy na klasę super premium a po pojawieniu się w Polsce karm holistycznych, Gandalf do końca życia jechał na bezzbożówkach. Boksery również całe życie żywią się na dobrej jakości karmach z mięsami na początku składu. Dla niektórych dobrym wyborem będzie BARF, jednak warto wspomnieć tutaj o tym, że dla starszych psów kości powinny być mielone (braki w uzębieniu, trudności z kawałkowaniem porcji), albo zastąpione odpowiednio skorupkami – niestety perystaltyka i trawienie u dziadków nie działa już tak dobrze jak u młodych psów, co w efekcie może kończyć się przykrymi dolegliwościami, a w skrajnych przypadkach doprowadzić do perforacji jelit. Trzeba również pilnować wagi czworonoga – wraz ze spadkiem aktywności może pojawić się tendencja do tycia, a każdy dodatkowy kilogram obciąża układ ruchu, może nasilać problemy z oddychaniem i zwiększa ryzyko na zapadnięcie na choroby metaboliczne.
Kolejną kwestią jest profilaktyka. Dziadkom warto przynajmniej raz ( idealnie dwa razy) do roku robić “przegląd gwarancyjny”. Warto zbadać krew i mocz, zrobić echo serca, w razie wątpliwości przeglądowe USG jamy brzusznej ( u starszych psów śledziona bywa problematycznym narządem) i RTG (klatki piersiowej, kręgosłupa). Mojito, jak to typowy bokser ma problemy ze spondylozą, oprócz tego, co też typowe dla rasy, cierpi na pokastracyjne nietrzymanie moczu (które znów nasilane jest przez spondylozę). Na szczęście ostatnie badania krwi były bardzo ładne a i do serca nie mogliśmy się przyczepić. Oprócz tego w starszym wieku dochodzi do problemów z układem moczowopłciowym – bardzo często u niekastrowanych suk dochodzi do ropomacicza, rozwijają się również nowotwory gruczołów mlekowych, a u samców dochodzi do łagodnego przerostu prostaty często prowadzącym do przepukliny kroczowej (o kastracji więcej tutaj). W lecie trochę napędziłam nam stracha, bo nagłe pojawienie się brzydkiej zmiany w kolanie i nagłe poszerzenie jego obrysu nasuwało podejrzenie, że mamy do czynienia z niebezpieczną sprawą – nowotworem kości u psów. Zdjęcia rentgenowskie okazały się niejednoznaczne, na szczęście po kilku tygodniach powtórzyliśmy je i stanęło na tym, że to wyjątkowo paskudne zwyrodnienie. Niestety, to spowodowało znaczny spadek aktywności – ciężej jej się wstaje, chodzi wolniej i siłą rzeczy ma ograniczony ruch.
Właśnie w związku z ostatnim zdaniem przejdę do kolejnej bardzo ważnej kwestii – czasem konieczna jest zmiana trybu życia. Bardzo często dochodzi do zwyrodnień aparatu ruchu (które nie zawsze objawiają się tylko problemami z chodzeniem!) – warto odnaleźć przyczynę i zastosować leczenie do niej dopasowane. Czasem to kwestia odpowiedniej suplementacji, a czasem leczenia do końca życia. Trzeba wziąć pod uwagę, że starszemu psu trzeba będzie skrócić spacery, na rzecz zwiększenia ich częstotliwości (problemy z trzymaniem moczu). Nie polecam rezygnować ze spacerów całkowicie (poza szczególnymi przypadkami) – każdy krok to rehabilitacja. W zaawansowanym wieku termoregulacja nie działa już tak, jak kiedyś – warto zainwestować w derki czy kurtki, aby zapobiec psiemu dyskomfortowi. Schorowanym dziadkom można również kupić derki czy ochraniacze Back on Track, których zadaniem jest odbijanie ciepła ciała, dzięki czemu obolałe mięśnie rozluźniają się. Jakość psiej odporności również spada – trzeba liczyć się z tym, że może stać się podatny na choroby. Bardzo często dochodzi również do osłabienia słuchu i wzroku, aż do całkowitej utraty. Możliwe, że trzeba będzie troszkę przemeblować dom (choć niewidzące psy radzą sobie świetnie), lub zrezygnować ze spuszczania psa ze smyczy na spacerach. Dobrze też nie pozwolić innym psom zaczepiać staruszka i pilnować, aby nie dochodziło do konfrontacji – wiele razy słyszałam o sytuacji, że “rodzeństwo” będące w pełni sił witalnych atakowało słabszego staruszka i dokuczało mu. U nas w domu na szczęście nie spotkałam się z taką sytuacją.
Jeśli pies choruje przewlekle trzeba bezwzględnie pamiętać o właściwym podawaniu leków. Dla przykładu – hormony tarczycowe muszą być przyjmowane na czczo, w odpowiednim odstępie od posiłku, sterydy najlepiej podawać między 6 a 9 rano a leki przeciwbólowe z czymś do jedzenia. Arcyważne jest zachowanie stałych pór podawania leków przeciwpadaczkowych, moczopędnych i nasercowych! Warto mieć na uwadze, że wszelkie rewolucje żołądkowe (głównie biegunki) mogą skutkować upośledzeniem wchłaniania leku, dlatego w takim przypadku trzeba działać od razu.
Myślę, że to tyle, jeśli chodzi o przemyślenia na temat psich dziadków. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za Mojitko, żeby jeszcze sobie troszkę pożyła na tym świecie 🙂 Psie staruszki trochę więcej śpią, trochę mniej jedzą, ale potrzebują dużo dużo więcej miłości. Myślę, że jesteśmy im to winni – w końcu przyjaźniliśmy się całe życie, a każdy miesiąc dłużej to nasze małe zwycięstwo w walce z czasem, prawda? 🙂
Macie “na stanie” psich staruszków? Jak o nich dbacie? Ile mają Wasze dziadki?
U mnie na stanie 14-letni pies w typie yorka 🙂 niestety ostatnio trochę podupadł na zdrowiu, kilka razy w ciągu dnia omdlewa na 2-3 sekundy z powodu bloku przedsionkowo-komorowego II stopnia. Cudujemy z podawaniem tabletek, bo ten mały gnojek potrafi je schować gdzieś pod językiem i po godzinie wypluć… No ale mamy nadzieje, że nie spieszy mu się na drugą stronę i jeszcze spędzimy ze sobą trochę czasu.
Ojojoj to trzymam kciuki za seniorka! Sercowe sprawy to bardzo nielekki temat 🙁
Niko co prawda ma 7,5 roku, ale nadal zachowuje się jak szczeniak. Jest aktywny, wesoły, chętny do pracy. Mam nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej. 🙂
Maluchy częściej cieszą się dobrym zdrowiem przez długie lata! 🙂 Oby i tak było w Waszym przypadku 🙂
Gen hardości… Coś o tym wiem 😀
Mają mają, nie da się ukryć 😀
3 lata temu odeszła od nas staruszka ok 18 letnia kundelka ( do końca nie wiemy ile na prawdę miała lat – brakuje części wpisów ze szczepień z dawnych lat), i rzeczywiście spacery ograniczaliśmy do minimum ponieważ nie była w stanie przejść nie całych 1800 m (z domu do lasu i z powrotem), jadła mniej chociaż uwielbiała czochranie sierści w każdej chwili.
Niestety, mnie serce boli gdy widzę jakie problemy ma babcia Mojito z poruszaniem się. Oj starość zdecydowanie się nie udała Panu Bogu 🙁
Mniej jedzą? Nie wszystkie. 😀 Ale na pewno duuużo więcej śpią i spacery robią się krótsze.
Wiadomo, że nie wszystkie, przedstawiam ogólną tendencję 😛
“Gen hardości” oraz “terriery nie do zajechania” – idealnie opisane, haha 😛 Jeszcze kiedyś widziałam określenie “pies – beton” z czym również się zgadzam. Sama mam takiego psa pod dachem i coś o tym wiem mniej więcej. Ja nigdy nie miałam u siebie psiego staruszka, ani chyba nawet nie miałam z takowym kontaktu – Nela ma nie całe 4 lata. Ale post ciekawy i jak najbardziej przydatny dla osób, które mają takie starsze psiaki. Pozdrawiamy!
No stety-niestety taka prawda! 😀 A już dodać mądrość życiową starszego pieska i nie wyobrażam sobie życia ze starszym terierem 😀 To musi być jazda bez trzymanki 😛
‘Prywatnie również uważam, że grupa terierów (i wszystkie w tym typie) to psy nie do zajechania, myślę, że istnieje nieodkryty gen hardości połączony z specyficznym, szczeciniastym włosem ?’ – święta prawda 😛 mam coś terierowatowego= Kikosława, harda baba, prawie nie do zajechania a szczeciniasty włos wciąż okropny 😛
Hahahha to już któryś z rzędu głos na tak! Prastara prawda, cóż zrobisz 😀
Całkowicie zgadzam się z całym powyższym tekstem :)!
Bardzo mi miło zatem! 🙂
Ja mam 14-letniego psa w typie jamnika. Fizycznie trzyma się świetnie, wyniki wszystkich badań w normie. Ze względu na wiek zmodernizowałam jego legowisko – zamiast miękkiej poduchy dostał materacyk z twardszej gąbki z warstwą pianki memory. Całą zimę chodzi ubrany (wcześniej ubranko dostawał tylko w sytuacjach awaryjnych – gdy nie miałam czasu, żeby jakiś czas przed spacerem wygonić go spod koca i doprowadzić do temperatury pokojowej). Ponieważ nie chodzi juz na bardzo długie spacery, wydeptuję mu krótkie ślady lub kwadrat, w którym szuka smaczków. Dzięki temu ma jakieś zajęcie. Dwa lata temu zrobił się bardzo wrażliwy na dźwięki – teraz płoszy się nawet gdy nasza psica zakaszle. W związku z tym, mimo że jest psiakiem, który nie podchodzi do innych psów, ludzi, nie ucieka i zawsze da się odwołać, częściej chodzi teraz na smyczy (mam stracha, że coś go wystraszy i odskoczy np. pod mijający nas rower).
Fantastyczna sprawa, bardzo wzruszyło mnie Twoje podejście <3 Widać, że kochasz zwierza straszliwie! 🙂 Serce rośnie, super, dzięki za ten komentarz!
Cieszę się, że poruszyłaś kwestię wagi. Za często widuje się starsze psy, które mają zwiększoną masę ciała. Wraz z postępem wieku warto ograniczać ilość spożywanych kalorii.
U nas na osiedlu jest 9 letni labek, który ledwo chodzi z tej nadwagi. Straszny widok.
To prawda, to bardzo smutny widok. Kiedy słyszę “ale on tak patrzy!” nóż mi się w kieszeni otwiera 😛
Moja jamniczka ma 18,5 roku. Ma zaawansowaną demencję, nie trzyma czystości, z powodu ucisku na korzenie nerwowe ma częściowe niedowałdy w tylnych łapkach, po zespole przedsionkowym pozostały jej też problemy z równowagą. Słabo widzi, bardzo słabo słyszy, ma też chore serduszko. Dzień zaczynamy od wyniesienia na dwór, gdzie robi siusiu, i toalety (wymiana podkładów, pranie koca, jeśli zachodzi potrzeba również mycie psa). Potem leki (maść do oczu, suplement na stawy i osłonowo na pęchęrz preparat z żurawiną i glukozaminą, witamina B, od czasu do czasu, przy gorszym samopoczucie również pyralgina). Następnie śniadanie – miksowany na gładko ryż z kurczakiem i marchewką. Potem przez okło godzinę lub dwie chodzi sobie po domu, co jakiś czas wynoszę ją do ogródka. Potem drzemka – od 2 do 4 godzin. Po drzemce znów ją wynoszę na siusiu (kupę z reguły robi w domu, nie wie, że ją robi i nie sygnalizuje, jeśli widzę, że zaczyna, podstawiam jej podkład). Znów sobie spaceruje, gubi się niestety w mieszkaniu, więc co jakiś czas sprawdzam, gdzie jest i co robi, jeśli trzeba, wyciągam ją z kąta lub spod krzesła pod którym utknęła. Potem druga drzemka, ok 4 godzin, siusiu, kolacja, leki. W nocy wstaję do niej do niej, sprawdzić, czy nie śpi na podłodze (czasem zapomni, że śpi się na posłanku) i czy jest przykryta, oraz czy nie narobiła na podłogę. Tak wyglądają nasze dni. Niestety, wraz z postępem choroby przestała lubić dotyk i spacery. Najbardziej ze wszystkiego lubi jeść, więc w ciągu dnia daję jej różne smaczki, troszkę wędliny, kawałek sera, kawałek jaja na twardo – musi być drobno pokrojone bo ma bardzo mało zębów. Staram się ją głaskać, mimo, że nie jest zadowolona, aby nie odwykła zupełnie od dotyku i liczę w duchu, że może czasem mnie gdzieś tam w głębi serca choć troszkę rozpoznaje. Kiedy już odejdzie, pozostanie po niej wielka pustka.