Pies reaktywny: instrukcja obsługi

pies reaktywny

Pisałam Wam wielokrotnie, że z Nunusią nudzić się nie da. Ba, więcej jest momentów i słów nienadających się do druku, niż tych słodkich i puchatych. Parafrazując popularny obrazek – życie z psem reaktywnym jest jak jazda na rowerze. Przy czym pali się rower, pali się ziemia, palisz się Ty i przebywasz w piekle. Tak pokrótce można podsumować te gorsze dni 😛 A czasem jest miło, kucycznie, rozpiera Cię duma i sobie myślisz “o w mordę, ale ze mnie PRZEWODNIK“. No, a potem jedna iskierka i….wiadomo 😛

Dla psa reaktywnego zwykłe rzeczy mogą okazać się trudne. Niektóre przerasta przechodzenie obok węzła tramwajowego, inne za nic nie wejdą do piwnicy, a część mocno przeżyje rozłąkę z właścicielem (nawet tą chwilową). Psie spędy dla nich to przedsionek piekła, a najdrobniejszy zakaz to koniec świata. Pamiętacie wakacje z rodzicami, kiedy mieliście naście lat i okres buntu? To bardzo podobna sprawa, przy czym tym razem Wy jesteście rodzicami. Najszczersze kondolencje.

Pies reaktywny najpierw robi, potem myśli. Dlatego przewodnik takiego psa musi wyprzedzać zdarzenia, przeczuwać sytuacje i wyłapywać najdrobniejsze punkty zapalne. Odpowiednio balansować między pobudzeniem a wyciszeniem. Tak, żeby psa nie zadusić (nie bywa łatwo, czasem najchętniej zrobiłabym to gołymi rękami :D), żeby w miarę dobrze się bawił, ale żeby nikomu nie stała się krzywda.

Pies reaktywny ma większy problem z panowaniem nad sobą w emocjach. Przy czym musicie wiedzieć, że “większy problem” to eufemizm. Tak naprawdę wybicie psa z wysokich emocji wymaga wielkiej siły ducha, sprytu i mocnego głosu. A często – poparcia swoich słów wykrzyknikiem, czy też słowem powszechnie uznawanym za obraźliwe. I, aby być w stanie dotrzeć do zagubionego móżdżku, trzeba mieć wypracowany autorytet, bo taki piesek doskonale wyczuje, że na tą osobę można sobie, powiedzmy oddać mocz i bimbnąć, a z tą lepiej nie żartować, bo inaczej nogi z dupy powyrywa i wsadzi do gardła.

Próg pobudzenia psa reaktywnego jest śmiesznie mały. Wystarczy na przykład drobne uniesienie warg innego pieska. Albo poczucie niesprawiedliwości na świecie. Albo zmęczenie materiału. Albo za duża presja. Albo za małe wymagania. Praca i wyjście do ludzi z pieskiem reaktywnym, przypomina wiosenny spacer po osiedlowym skwerku – odrobina nieuwagi i już się jest po pas w gównie.

Pies reaktywny wymaga stałej kontroli. Może nie kontroli – monitoringu. Nie liczcie na pełen chill na spacerze z pieskami i chłonięcie pierwszych wiosennych promieni. Kontemplowanie przebiśniegów? Zapomnij – na spacerach należy wyposażyć się w pastylki od bólu gardła (na wszelki, bo nigdy nie wiadomo, w jakich okolicznościach i czy trzeba będzie poprzeć swe słowa panienką), dobry humor, dobre jedzonko i…okulary korekcyjne, albowiem jeśli posiadasz więcej niż jednego psa problematycznego i/lub lubisz widzieć gdzie idziesz/z kim rozmawiasz, niechybnie dorobisz się zeza. Rozbieżnego.

Typowa Gosia na spacerze z pieskami.

Nic na siłę – nie zawsze gra jest warta świeczki, ba, na siłę dokręcanie śrubki w najlepszym wypadku może skończyć się buntem, a w najgorszym regresem, czy wyuczeniem niepożądanego zachowania. Dla smaczku, na drugim biegunie, gdzie jest pełen luz, blues i pomarańcze, odkręcenie korby i poluzowanie warkoczyków może skończyć się ofiarami i wysraniem mózgu za drzewkiem – wszystko z wyczuciem, żelazny uścisk w jedwabnych rękawiczkach. Z doświadczenia wiem jednak, że nie warto w szybkim czasie przesuwać granic, że zajechanie psa fizycznie do granic możliwości znacznie obniża jego próg tolerancji, a zmęczenie mięśni przekłada się na sporą dysfunkcję mózgu. Wiem, że po długim spacerze z  innymi psami, gdzie zwierz musiał się pilnować, radosna posiadówka wśród innych piesków, to za dużo dla półmóżdżku i w takiej sytuacji lepiej pieska odizolować w klatce i nie zmuszać do dalszej przemiany czarnego jak węgiel charakteru w piękny diament. Na to przyjdzie czas. Albo i nie.

Nie wolno iść na łatwiznę – najczęściej pieski reaktywne są dość inteligentne, ba, aby dobrze, wymiernie pracować potrzebują odpowiedniego stopnia trudności i czytelnych sygnałów. I dobrze, wciąż pracować, kontrolować zawartość mózgu w mózgu i wrzucać w nieco trudniejsze sytuacje. Pilnować, żeby były odpowiednio wzmacniane, pokazywać inne drogi wyjścia z konfliktów.  Okazywać mądre wsparcie. To chyba ta najtrudniejsza kwestia.

Jasne kryteria pracy i pożądanych zachowań to podstawa Waszej koegzystencji. Trzeba uzbroić się w nienaruszalne schematy, sygnały, które ostrzegają i te, które mówią, że na ten tychmiast pies ma się zmaterializować w Waszej okolicy, bo inaczej ręka noga musk na ścianie. A słowo klucz Waszej wspólnej drogi, uważajcie, to: KONSEKWENCJA. Zawsze, choćby skały oddawały kał, a efekty tegoż z nieba leciały, reguły musza pozostać nienaruszalne.

Siła kryje się w rytuałach. Oprócz jasnych i czytelnych sygnałów takie psy potrzebują jeszcze bardziej rytuałów – ustalonych schematów kiedy spacer, kiedy jedzonko, kiedy odpoczynek. Zaburzenia takiego harmonogramu mogą powodować niepokój a czasem to, czego tak bardzo chcemy uniknąć – nadmierne pobudzenie, stres i wzmożoną reaktywność.

Jak widzicie – to nie jest lekki kawałek chleba. Ba, taki zwierzak bardzo dużo wymaga od swojego przewodnika, nie jest łatwo temu sprostać i nie da się odnosić na tym polu nieustających sukcesów. Życie z psem reaktywnym to życiowa lekcja ucząca przede wszystkim pokory, potem czytania swojego psa, wsłuchiwania się w jego potrzeby, charakter i umiejętności. Momenty wzlotów, chwile, w których coś wyszło po naszej myśli są fantastyczne! Jestem na początku ścieżki, nie napiszę Wam, że jest warto, bo uważam, że można sobie wybrać łatwiejszego pieska i się z nim nie użerać – po prostu. Ale jak już mam tą swoją kulkę z gnojem, to sobie ją toczyć będziemy – czy pod górkę, czy z górki. No bo kto, jak nie my?

Bądźcie jak żuk Tomek!

Jakie są Wasze doświadczenia z psami reaktywnymi? Macie swoje przeboje w życiu i pracy z takim psem? Czy macie jeszcze jakieś spostrzeżenia z placu boju?

 

39 komentarzy na temat “Pies reaktywny: instrukcja obsługi

  1. Tak bardzo prawdziwe… Najgorsze w życiu z psem reaktywnym są spacery, bo mało kto rozumie, że taki pies potrzebuje odrobiny przestrzeni. Ludzie sa głusi na moje prośby o zabranie/odwołanie/nie spuszczanie psa, bo moja suka nie bedzie sie witała/bawiła z każdym psem. Każdy najmniejszy jednak sukces cieszy i to bardzo, to prawie jak wygrana w totka. Łatwo nie jest, ale dzięki Tajdze stałam się innym człowiekiem i nigdy nie zamieniłabym jej na innego “łatwiejszego” psa
    pozdrawiam 🙂

  2. Ja osytatnio stwierdzilam, że Cleo wcale nie jest aż tak reaktywna. Wystarczyło zrezygnować z agility a wszystko inne sie ułożyło i jest święty spokój.

  3. Dobrze, że piszesz o tym jaka jest Ru. Bo ja o tym ze są na świecie psy reaktywne dowiedziałam się jak jedna z szajki zamieszkała u mnie w domu, czyli zaliczyłam terapię szokową 🙂

    1. No bo w sumie, jakby nie patrzeć, nie jest czym się chwalić 😛 Ale zawsze dobrze wiedzieć, że to nie tylko ja się męczę i zagryzam zęby, że jest nas więcej! 🙂

      1. No nie wiem czy nie ma się czym chwalić. Ogarnąć “normalnego” psa to pikuś, ale reaktywnego to już wyższa szkoła jazdy 🙂

  4. Soł tru. Wiem, że to ogólnie mało śmieszne, ale ubawiłam się setnie czytając tę notkę – dzięki!

    Najgorsze dla mnie w życiu z reaktywnym psem (oprócz samego psa, roweru i ognia piekielnego etc., wiadomo) jest radzenie sobie z otoczeniem. Czasem to mnie wszystkie członki ciała opadają z głuchym plaśnięciem. Jak mówię po raz fyfnasty rodzicom/teściom/gościom, żeby NIE ZWRACALI UWAGI na psa w jakichś okolicznościach, gdzie mózg psa robi PSSST! i już go nie ma, ale pracuję nad tym (ostatnio kuzyn postanowił zrobić młodej PAC PAC PAC po głowie i zdziwił się, jak zaprezentowała mu pełne uzębienie z pomrukiem z głębi trzewi – CHCIAŁA MNIE UGRYŹĆ! – chciała, nie chciała, powstrzymała się pięknie, a mogła zabić!). Jak mówię ludziom, żeby wypindalali ze swoim Reksiem puszczonym samopas, który się przysrywa do psa balansując po cienkiej linii, bo będzie grubo (aj tam, przecież nic mu nie zrobi/a niech mu zrobi to się nauczy, o!). Jak obcy ludzie na ulicy zamiast psa zwyczajnie po ludzku zignorować (pies to pies, cnie? psa nie widzieli?), zachowują się jak jacyś ułomni – zastrzelił mnie ostatnio pan mijający nas w wąskim przejściu – zamiast przejść normalnie obok psów równających na komendę przy nodze od zewnętrznej strony (jeśli mam możliwość to zawsze odgradzam psy sobą), zaczął się czaić i miotać (w głowie młodej już oczywiście DING DING DING!) i wybrał – a jakże – przejście obok Raven, niemal szurając jej siatką po łbie. Noż kyrieelejson.

    1. Oooo tak. Tłumaczenie rodzinie/znajomym nie róbcie tego i tego, a najlepiej to ją olejcie nie działa. No po prostu nie, i gadki z cyklu “mój jest wychowany nie to co to, “mój to nie reaguje jak mu tak robię”. I sugerowanie, że robię źle, bo zabieram psa gdy zaczyna fiksować. Ponoć robię też źle, bo karzę psu skupiać się na sobie gdy trzy inne biegają samopas. I nie daje mu się wybiegać tylko go męczę jakimiś komendami. Przechodnie na ulicy to w ogóle bajka. Cmokają do psa po czym padają teksty w stylu: “o jejku jaka ona agresywna!”. Nosz trafia mnie pierun z jasnego nieba w takich momentach. Teraz już pies nosi kaganiec dla bezpieczeństwa swojego. Dostaje w nim +10 do groźnego wyglądu, bo bez to jest takim słodkim pieskiem, którego każdy chce zaczepiać.
      I te wszystkie sytuacje na spacerach. Odciągam swojego psa na bok, zajmuję mu uwagę a mijany nas york szczeka jakby go diabeł przypiekał żywym ogniem. I szczeka, i szczeka, bo właściciel nie potrafi go odwołać. Szkoda, że jak mały piesek szczeka i goni większego to jest ok, a jak większy się odgryzie to zaraz padają głosy, że agresywny i źle wychowany.
      Po kilku miesiącach pracy z psem przynajmniej przestałam wypłakiwać oczy po powrocie ze spacerów. Nie wiem tylko czy to pies się poprawił czy ja się już uodporniłam 😀 W każdym bądź razie mój psychiatra trochę się martwi, że spadną mu przychody.

    2. U mnie na szczęście nie ma tego problemu, z prostegu względu, że Puczineczka żyje i oddycha miłością do obcych ludzi, na szczęście, bo jakby do jej reaktywności względem psów dorzucić jeszcze tą wobec ludzi – paniejezu umarłabym ze zgryzoty 😛

  5. OMG. Sama prawda.
    H. jest moim pierwszym psem – w schronisku przedstawiono go jako idealnego kandydata na pierwszego w życiu psa – spokojny, ułożony, tolerujący inne psy i dzieci. Po tygodniu w domu wyszło szydło z worka i tym sposobem zaliczyłam swój “chrzest bojowy” życia z psem, mając pierwszego psa mocno reaktywnego.
    Jesteśmy dopiero na początku wspólnej drogi, ale już po tych 4 miesiącach widzę, że nie będzie nudno. 😀
    A tak poważnie – ile już łez wylałam to wiem tylko ja, no ale nie poddaję się i mam nadzieję, że uda nam się przepracować choć część problemów i nieco “wychillować”.

  6. Tak bardzo to wszystko prawdziwe, że aż nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać 🙂
    Ja ostatnio postawiłam na taktykę “rób co chcesz, tylko-kur…-nikogo nie zjedz” i w sumie jakoś częstotliwość różnych nieprzyjemnych ‘akcji’ zaczęła nam ładnie spadać. Dlatego powoli przygotowuję się na nieuchronną katastrofę, która na pewno sprowadzi mnie na ziemię :D.

  7. Szczerze? Już nic nie wiem. Czym dla Ciebie jest ”pies reaktywny”? Spotkałem się z tym terminem, ale raczej w stosunku do tzw. leash reactivity, czyli reaktywności smyczowej, która polega na zachowaniach niepożądanych (czasami agresywnych) na smyczy wobec pewnych obiektów (zwierzęta, przedmioty, pojazdy, ludzie).

    Natomiast w Twoim wpisie można wywnioskować, że reaktywność to jakaś cecha charakteru lub miara temperamentu? Czy coś źle zrozumiałem? Jestem zdziwiony, ponieważ mam psa z dość głęboką agresją smyczową (reaktywność smyczowa), więc zawsze ten termin kojarzył mi się trochę inaczej.

    1. Reaktywność to jest dość powszechnie znana cecha charakteru psów (albo jak faktycznie ładniej to nazwałeś: miara temperamentu), a opcja smyczowa, to jej wariant, może być również pakiet ‘deluxe’, z którym mam do czynienia na co dzień, co nie przekłada się bynajmniej na reaktywność smyczową (odnoszę wrażenie, że częściej reaktywność smyczowa związana jest z przenoszeniem emocji właściciela na psa).

      Tutaj pokrótce:
      https://psy24.pl/psy,ac84/psy-jakie-sa,ac103/reaktywnosc-emocjonalna-u-psow,291

  8. Dziekuje Ci Pani za ten wpis. Wszystko co mam w glowie a propos mojego pieknego kanapowego spanielka zostalo tu przelane na papier. Nie jestem sama na tym swiecie!

  9. Jeny…czyli nie jestem jedyna? Mojego jak wkurzy cos z rana to juz caly dzien chodzi nabimbany na czujce. Generalnie zrabalam socjalizacje tzn pies ma troche lekow i emocje go przerastaja, maly frustrat. Nie mam jeszcze mistrza w opanowywaniu sie, zdarza mi sie wybuchac i zaraz po tym tego zaluje, ale i tak jest o duzo lepiej z moja cierpliwoscia! Czasem zazdrosze ludziom z NORMALNYMI psami 😛 Gdybym wiedziala o psiej psychice tyle co teraz z pewnoscia uniknelibysmy kilku problemow, ale coz.. Kontrola musi byc, szkoda tylko, ze inni ludzie tego nie rozumieja:(

    1. Domyślam się jak trudne jest życie z psem reaktywnym w centrum miasta 🙁 Ja na szczęście mieszkam na peryferiach, więc stosunkowo mało tu u nas psów, a podbiegaczy to już w ogóle jak na lekarstwo, dzięki niebiosom. Trzymam za Was kciuki!

  10. Cześć! Minął rok od napisania posta 🙂 Zastanawiam się czy u Ru coś się zmieniło przez ten czas? Czy nadal rekatywność jest na takim samym poziomie? Czy też może nie ma to znaczenia, bo pies umie rezygnować/wyciszać się?
    Bardzo intensywnie pracuję ze swoją sunią 11 miesięczną i widzę postępy, ale nie ukrywam, że marzę o sytuacji, gdy ona będzie ZAWSZE (lub w większości sytuacji) wyluzowana, gdy mija inne psy. Nie musimy ich mijać blisko 😉 Odejdę/zejdę/zawrócę, ale chciałabym, żeby ona była spokojna, żeby nie wchodziłą na najwyższe emocje. Zastanawiam się czy to możliwe? Marzy nam się roczny trip camperem, ale Paputkowa reaktywność póki co nas hamuje 🙁 Wiem, że mam dzieciaka jeszcze, ale nie wierzę w hasła “wyrośnie z tego”

    ps. chciałam zadać pytanie na insta, ale mi nie wyszło 😀

    Karolina&Tundra vel Paput

  11. Może tak. Nie ma jakiś magicznych cudów, pies nagle nie stał się mistrzem Zen, ale. ALE. Myślę, że wiele nawzajem siebie nauczyłyśmy. Ja nauczyłam się nie przeciągać ją przez granice, przez które nie jest w stanie przejść, a ona nauczyła się, że są inne (nie siłowe) rozwiązania, które są jeszcze bardziej opłacalne i na dłuższa metę przyjemniejsze i prostsze. U nas sukcesem jest fakt, że wchodzi na wysokie emocje nadal, ale ostatnio coraz szybciej (w minutę -dwie) potrafi z nich spuścić i wrócić do jako-takiego stanu ducha. Także owszem, uważam, że jest znacznie lepiej, choć zdaję sobie sprawę, że raczej nigdy cudów nie będzie.

  12. Tak czytam sobie o rutynie już któryś raz i naszła mnie refleksja taka: Czy jeśli pracuje w ciągu tygodnia na różne zmiany i raz dlugi spacer mamy do poludnia, a czasem po południu, to nigdy nie osiągniemy harmonii?
    Pieseczek jest dosć trudnym przypadkiem, stad maniakalne wczytywanie się w każdy artykuł 😉
    Pozdrawiam serdecznie!

  13. No proszsz. Jednak większość naszych znajomych, choćby nie wiem jak bardzo ekologów, choćby nie wiem jak bardzo wegetarian i wegan, choćby nie wiem jak bardzo miłośników zwierząt i życia wszelkiego nie tylko zielonego, że nie wspomnę już o tych znajomych spoza zielonej ekologiczno-wegetarianskiej bańki, zawsze, ale to zawsze patrzą tak, że ten ich wzrok mówi: TO-ZŁE-WY-CHO-WA-NIE! a nie żadna nadreaktywność! Ten wzrok mówi TWOJA TO WINA i ten wzrok jest pełen politowania. Pewnie ja się za bardzo przejmuję, pewnie nie powinnam zwracać na to uwagi. Na szczęście piesa nie moja tylko córki, a ona sobie lepiej z nią radzi niż ja, co nie znaczy że bezwypadkowo oczywiście. Pozdrowienia i powodzenia!

  14. Ja pierdziele…przepraszam…ale od dwóch miesięcy mam psa, a od miesiąca szukam ratunku, czegokolwiek co wyjasniloby mi zachowanie tego łachudry. Behawiorysci, szkolenie, sratytaty. Przy behawio jest aniołem, na szkoleniu prymus..A na spacerku diabeł wyskakuje z pudełka…
    Patyk wróg, pieniek może zaatakować, wyskoczył rowerzysta (cały spacer do dupy), baba w oknie trzeba Dax znać całemu światu…

  15. Witam. Mamy psa reaktywnego. Wzięliśmy go z Fundacji ktora zabrała go z łańcucha, chodziliśmy na indywidualne zajęcia do behawiorysty bo jest problem ze spacerami, psami, czasami ludźmi, dziećmi. Wiemy jak pracować, ale prosze czy ktoś mi powie, ktoś kto ma psa np. 3 lata, czy jest szansa że on się uspokoi? Mieliśmy 12 lat psa, był z nami właściwie wszędzie, wakacje z nim, wypady z nim. Z obecnym psem nie ma takiej opcji. Nie mogę zaprosić gości do domu, dzieci, a mam córkę 3 lata która chciałaby bawić się z dziećmi w domu. Dodam że mamy obowiązek kastracji. Czy po kastracji też może być inaczej? Proszę opiszcie swoje sytuacje nie wiem co mam myśleć, co robić.

  16. Witam wszystkich. Mam suczkę reaktywną i w dodatku lękliwą. M rok i 2 miesiące. Nie jest jeszcze wysterylizowana, cieczkę jedną miała. Odpala się gdy zostaje sama w domu. Mam córkę (wiek ok 3 lat) i z rana przeważnie bywa z nią nerwowo. Najprawdopodobniej pobudzają ją emocje moje i córki. Pies pod naszą nieobecność potrafi wyć, szczekać, drapać, niszczyć co popadnie, wypróżnić się z emocji i w końcu zasnąć. Niekiedy ponownie się aktywuje. Nie wiem co jest tego powodem. I to wszystko robi nawet w transporterze lotniczym, który pełni funkcję kennelu. Od lutego jest pod opieką behawiorystów. Już drugiego w sumie. Próbowałam obroży antyszczekowej, ale efekt był odrwotny od zamierzonego. Pies wpadał w prawdziwą histerię. Tabletki ziołowe wyciszające/uspokajające trochę zadziałały, ale pies był otumaniony. Dostała od weta większą dawkę, ale po powrocie z pracy była pełna energii i wieczorem też było ciężej się jej wyciszyć. Trzeci tydzień mija jak jest trzymana w transporterze. Wychodzi napić się wody, zjeść i na spacery. Mimo to jedynie 3 dni jak zostawał sama to nie szczekała. Jedynie trochę wyła. Dodam, że sąsiedzi, ale i ja sama mam serdecznie dosyć tego zachowania. Nie wykluczam oddania psa, bo albo on wykończy mnie albo ja jego ? Nie mam już pomysłów co jeszcze mogę zrobić. Jestem na skraju wytrzymałości. Boję się zostawiać ją samą w domu. Mam kamerkę i podgladam i nagrywam co robi pod naszą nieobecność. Dzielnicowy był już wzywany do nas, dostałam pismo od sąsiada, reszta zgłosiła do wspólnoty… Ktoś ma jakiś pomysł? Błagam o pomoc.

    1. Bardzo bardzo dużo z siebie dałaś, mega gratuluje! Życie Twoje obecnie brzmi jak jakaś udręka, więc ja widziałabym dwie opcje – zmienić szkoleniowca na kogoś innego, może potrzeba świeżego spojrzenia, albo faktycznie odezwanie się do fundacji i oddanie psa. Obecnie ani Ty nie jesteś szczęśliwa, ani ona 🙁

      1. Dziękuję, ale i tak mi jest przykro, że nie prowadziłam sobie z tym. Jeszcze raz będę próbować z obrożą elektryczną, ale z możliwością regulacji wibracji. Dam znać jak nam poszło.

  17. Dodam jeszcze, że przy naszej behawiorystce pies zachowuje się wzorowo. Przy mnie nie zawsze. Obecnie raz w tygodniu się spotykamy i jakbym zarabiała więcej to bym i nawet co 2 dzień mogła, ale niestety nie stać mnie na to.

  18. Chciałabym bardzo podziękować za ten artykuł ,pozwolił mi trochę spojrzeć na moją relacje z psem z przymrużeniem oka ( tylko na chwilę przymrużyłam bo generalnie moje oczy są jak radar i chyba tak już pozostanie ) . Pies mój Labrador czarny prawie 3 lata z pyska anioł wiadomo . Tak czytam wasze historie i nie wiem czy to jest reaktywność,czy może zepsułam psa niewiedzą, ignorancją, czasem brakiem dyscypliny….bo labrador,bo łagodny bo całe życie mam psy .Z psami się wychowywałam i nikt nawet nie wspominał o behawiorystach ,potrzebach psich , reaktywności …. Pies był psem takim jaki był . Kiedy zostawał sam i coś zniszczył mówili złośliwy ,kiedy nie reagował na przywołanie : niegrzeczny lub niewdzięczny jak zaatakował albo się bronił wiadomo że agresywny… Był jaki był . Wszyscy i tak kochali ,tak było w moim domu . I trafił się on Solo labrador w domu anioł ,nie psuje nie niszczy nigdy tego nie robił nawet jak był malutki.Ulubieniec w warzywniaku,piekarni ,przychodni , sklepie zoologicznym….. W domu zwykle śpi chyba że akurat nosi zabawki bo nosić uwielbia . Dogaduje się z kotem . Jak przyjdą goście czasem wymusza atencję ale nie ma w tym agresji ( wiadomo że jak przesadza to reaguje ) , bardzo kocha dzieci nigdy nie zdarzyło się żeby zareagował w niewłaściwy sposób ( aczkolwiek zawsze kontroluje sytuację bo to jednak kawał psa) . I tu historia anioła dobiega końca .
    Na spacerach potrafi “odpalić “na malutkiego pieska , wystarczy że idzie w jego kierunku… Mijanie jest walką o życie , ale bywa że czworonóg oddalony 20 metrów też przypomina smoka i też musimy się bronić . Ogólnie dojście na spacer główny czyli tam gdzie jest szansa na zieleń wodę i spokój ( a na takich spędzamy czas codziennie minimum 2 godziny) przypomina front i my ciągle się musimy bronić bo przecież zewsząd atakują te smoki. Bywają dni że spotykamy kolegów czy koleżanki z którymi panicz się świetnie bawi ( staram się żeby to było jak najczęściej ,ale wiecie jak jest) . Potem powrót , jest super i nagle z prawej smok z lewej też smok…. Smaczki są bardzo dobrą bronią w tej bitwie ale czasem smok wychodzi z zaskoczenia i tu już bywa różnie . To są najczęściej sytuacje kiedy pies jest na lince bo na luźne spacery pozwalam w momencie kiedy zasięg radarów jest kilometrowy. W sytuacji gdy mamy podbiegacza zawsze luzuje linkę żeby pies miał wyjście i najczęściej on komunikuje, że chce iść dalej i nie ma ochoty na walki
    najgorzej jak ludzie mieszają się w te psie rozmowy i wtedy granat odbezpieczony , pies zamienia się w lwa. Dużo czytam ,oglądam webinary, staram się dowiedzieć jak sprawić żebyśmy razem byli szczęśliwi i zarzucam sobie,że gdzieś popełniłam błąd. To uczucie jest okropne bo chce dla Psa mojego tego co najlepsze ,ale przecież nie wiem wszystkiego a z miłości też często popełnia się błędy . Nie wiem .
    Postawiłam diagnozę bez konsultacji ,ale wiem że potrzebujemy pomocy i wsparcia bo jeśli ja zepsułam
    sprawę to słaby że mnie przewodnik i popracuję nad sobą ale jeśli on taki jest bo taki jest to będę się starała żeby smoki jak najczęściej były dla niego różowe . Jeśli macie jakieś rady , spostrzeżenia to poproszę .
    Pozdrawiam Joanna

    1. Rozumiem Cię w pełni. Też podejrzewam, że popełniłam błędy. Zwłaszcza na początku jeśli chodzi o moją rolę jako przewodnika. Trafił do mnie pies po przejściach, po traumie. Więc z moim miękkim serduszkiem na niego chuchałam i dmuchałam, ciuciuruciu, Rozpieszczałam, rozczulałam się nad jego losem… jednym słowem pokazalam, że jestem SŁABA! Tylko wtedy tak o tym nie myslalam. I mozliwe, że teraz mi to wychodzi bokiem. Próbuję to odrobić, ale bez specjalisty to chyba nie siądzie. Trzymam kciuki za Was, nie poddawajcie się!

  19. Świetnie napisany artykuł! Też od niespełna roku mam takiego oszołomka w domu 😜 adoptowany z fundacji, spokojny, ułożony… ale tylko w domu 🙈 na spacerze demon. Agresja smyczowa plus reaktywność. Walka od 10 miesięcy. Plus po drodze problemy zdrowotne, co też nie pomaga 😪 też dla mnie kontrolowanie otoczenia to masakra (już dzisiaj jedna babeczka dostała opiernicz, że widząc, że mój pies szczeka idzie ze swoim prosto na nas!), ale też bardzo ciężkie jest dla mnie to, że są te lepsze i gorsze dni. Kilka dni się układa, pies pracuje wybitnie, ja już cała w skowronkach, bo woooow! Mamy progres! Po czym ni z gruszki ni z pietruszki zły dzień i znów „gramy stare przeboje” 🥺 osobiście mi to wjeżdża mocno na psychę. Ale nie zamieniłabym mojego psa na żadnego innego! Niecierpliwie czekamy na wizytę behawiorysty i będziemy walczyć dalej! 🐶❤️

Skomentuj heart chakra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.