Było – nie było, psiarz jaki jest każdy widzi. Ma nieco większą tolerancję na zapiaszczenie w domu, kłaki w jogurcie, czy odciski nosów na szybach. Siłą rzeczy tolerancja na płyny ustrojowe oraz ekskrementy również jest wyższa. Moją ulubioną anegdotką dotyczącą naszego środowiska jest ta, która miała miejsce w Annówce – psim El Dorado. Wyobraźcie sobie, spokojny posiłek, grupa zgodnie pożywia się przy stole (a wiadomo, że jedzenie Marty równych sobie nie ma!). WTEM! Słuchać charakterystyczny dźwięk psiego wymiotowania. Koleżanka właścicielki psa, nie przestając smarować bułeczki twarożkiem, rzuca okiem na efekt pracy tłoczni brzusznej psa, rzuca zdawkowe “żółć“, i wszyscy zgodnie wracają do posiłku. Tak właśnie jawią mi się psiarze – keine grenzen.
Po tym uroczym wstępie, zapraszam Was na krótki wykład o tym, na co jednak należy uważać, bratając się z psem. No i jak zapobiegać. A na deser – będzie niespodzianka!
Najgorzej mają alergicy – to rzecz jasna. Często muszą uważać na kontakt z psią śliną, złuszczającym się naskórkiem, kłaczkiem w gardle. Podstawą wspólnej koegzystencji jest wietrzenie i regularne pranie psich legowisk (oczywiście piszę tutaj o łagodnych postaciach alergii) oraz odpowiednia pielęgnacja skóry i okrywy włosowej pupila (niestety najczęściej przy pomocy osób trzecich). Na szczęście sama problemów w tej kwestii nie mam, dlatego chętnie poznam Wasze zdanie – jak Wy radzicie sobie z uciążliwymi kwestiami związanymi z Waszym szalonym układem odpornościowym? Zlecacie pielęgnacje groomerowi? Zażywacie regularnie leki przeciwhistaminowe? A może płaczecie, kichacie, smarkacie, ale wciąż tulicie? Ja dziecięciem będąc miałam przewidywane straszne alergie, posiadałam również świnkę morską, Człapusia. Pamiętam jak wyłam, kiedy mama żarliwie obiecywała pani alergolog, że pozbędziemy się kłębka alergenów. Oczywiście, że się nie pozbyliśmy, a mama na każdej wizycie przypominała mi oficjalną wersję, w której Człapusia z nami już nie było. Odszedł z przyczyn naturalnych, kilka lat później, ja alergii na zwierzaki nie mam do dziś. Cześć mamo, jesteś spoko! 🙂
Jednak nawet dla osób, których układ immunologiczny funkcjonuje bez zarzutu pies może stanowić potencjalne ryzyko. Chodzi mi konkretnie o choroby odzwierzęce (zoonozy) – tutaj oprócz alergików bardziej narażone są dzieci, których odporność nie jest jeszcze tak wykształcona jak u dorosłych, oraz osoby starsze. Nie zawsze jesteśmy w stanie kontrolować środowisko psa, czasem, wiedzeni odruchem serca zaadoptujemy bidę ze schroniska, czy zwierzaka spod warzywniaka – a i pieski za pińcet złoty ze stowarzyszenia Burka i Kocurka miewają często pasażerów na gapę. W takiej sytuacji tym bardziej warto zdawać sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń, z jakimi możemy się spotkać i przewidzieć plan, jak szybko się ich pozbyć i zapobiegać ewentualnym nawrotom (o tym za chwilkę).
Na pierwszy ogień weźmy bohaterów dzisiejszego wpisu – oto patogeny, z którymi możemy mieć do czynienia:
Dermatofitozy
- Microsporum canis, Trichophyton mentagrophytes, Trichophyton verrucosum (dermatofity) powodujące grzybice skórne – uwaga, nie zawsze widać objawy. Zwierzęta często są bezobjawowymi nosicielami. Znane są przypadki podejrzanych swędzących placków, które pojawiały się wśród dzieciaków z jednej klasy podstawówki, która postanowiła dokarmiać miłego czarnego kotka. Prym wśród nosicieli wiodą właśnie koty i świnki morskie. Podstawą jest wędrówka do weterynarza i poprawna diagnoza (często potwierdzenie przychodzi już po ustąpieniu objawów, bo hodowle grzybów rosną sobie dość wolno, acz metodycznie przynajmniej przez 3 tygodnie od zasiania pożywki). Oprócz leczenia przyczynowego warto wyjątkowy nacisk postawić na dezynfekcje otoczenia.
Ektopasożyty
- Sarcoptes scabiei (świerzbowiec drążący) – w odróżnieniu od świerzbowca usznego (Otodectes cynotis), którym zwierzaki chętnie dzielą się między sobą, tym roztoczem zarazić się możemy również i my. Oprócz bezpośredniego kontaktu, można nim zarazić się poprzez używanie przedmiotów, z którymi zetknął się chory osobnik.
Wszystko już Was swędzi? Mnie też!
Przejdźmy więc do tych, których nie widać gołym okiem.
Endopasożyty:
- robaki płaskie (Echinococcus granulosus, Dipylidium caninum)
- robaki obłe (Toxocara canis, Trichuris vulpis)
- pierwotniaki (Giardia duodenalis)
Najczęściej wspólnym mianownikiem tych chorób są objawy z przewodu pokarmowego, choć nie zawsze muszą występować. Od zakażonego psa bardzo łatwo zarazić się poprzez bezpośredni kontakt (wspólne spanie, pieszczoty, zabawa). Oprócz zachowania odpowiedniej higieny, warto raz na jakiś czas badać psi kał (zebrany z trzech dni, do jednego pojemniczka), i w zależności od wyniku odrobaczyć lub powtórzyć badanie za jakiś czas.
Udało mi się trochę Was nastraszyć? A może zamknęliście z trzaskiem przeglądarkę, uprzednio odlajkowując hartczakrę, wrzucając wszystko co tym związane do Adblocka? Przepraszam, misja niesienia kaganka oświaty jednak była silniejsza, zresztą na przeprosiny mam dla Was prezent! 🙂
Teraz mam dla Was dobrą informację – przy odpowiedniej profilaktyce, jesteśmy w stanie zminimalizować ryzyko. Jak to zrobić?
- Przynajmniej raz w tygodniu prać psie legowiska, kocyki i akcesoria w hipoalergicznym środku, możliwie bez użyciu płynów do płukania,
- Prać przy użyciu odpowiednich środków dezynfekcyjnych, możliwie w wysokich temperaturach 60° (tylko one zapewniają optymalne działanie bójcze i dezynfekujące) u nas ostatnio to Clovin II Septon – ma fantastyczny zapach (zapytajcie innych blogerów!), bardzo dobrze doczyszcza nawet najbardziej oporne plamy – no i jest wydajny!
- Regularna profilaktyka i “przeglądy” u lekarza weterynarii – badanie kału, sierści, uszu,
- Zachowanie odpowiedniej higieny w kontaktach z psami (u mnie niestety ten podpunkt nie istnieje:P),
Także nie lękajcie się, bierzcie i miejcie tabuny psów i kotów. Ale zainwestujcie z dobrą pralkę, dobry proszek i dobre stosunki z weterynarzem. Odhaczycie te trzy kwestie, a potem będzie z górki! 🙂
*KONKURS*
Teraz nastał czas na mini – niespodziankę. Otóż wraz z Clovin – Wszystko w porządku! mam dla Was do rozdania dwa proszki Clovin II Septon. Jedyne, co chciałabym od Was w zamian, to podrzucenie na adres aboutmyheartchakra@gmail.com fajnej odpowiedzi na pytanie:
Jak Twój pies pomaga Ci podczas nielubianych obowiązków?
Odpowiedź prześlijcie w formie krótkiej ( 10 zdań) opowiastki lub zdjęcia (nie ukrywam, że preferowalibyśmy) na podany wyżej adres mailowy, w tytule wpisując “Wszystko w porządku – konkurs!”. Na prace konkursowe czekam do 24.05! Widzimy się na ogłoszeniu wyników?
*wpis sponsorowany
Ja według testów jestem uczulona na naskórek i kota, i psa, i to najgorzej jak tylko można być. Mam problemy ze skórą + astmę + milion jeszcze innych alergii, a mieszkając z psem i kotem nie reaguję na nie wcale. Mam spore uczulenie na roztocza i jak gdzieś jest za dużo kurzu to automatycznie zaczynam mieć duszności, oczy mi łzawią i tak dalej, więc spodziewałam się, że ze zwierzakami będzie podobnie, a tu…nic. I to ani przy swoich, ani przy obcych – podczas wolontariatu w schronisku czy fundacji nigdy mi się nie zdarzyło, żebym gorzej się poczuła/miała jakiekolwiek objawy. Bez problemu mogę sama psa kąpać czy wyczesywać. Doktor powiedziala w zeszłym roku, kiedy byłam z innych przyczyn w tragicznym stanie, że mam psa oddać. Nie oddałam, nigdy bym nie oddała i żyję. Ale wietrzenie z tego co wiem naprawdę pomaga, dodatkowo częste zamiatanie/odkurzanie, żeby się pozbyć sierści z domu. 🙂
Bardzo współczuje, szczególnie mój wewnętrzny leń, który mocno płacze z tego powodu, że odkurzać trzeba DWA TRZY razy w tygodniu 😛 Nie chcę sobie wyobrażać co by to było, jakbym musiała jeszcze częściej to robić 😛
Mnie ten wpis nie ruszył xDD Kudłacza zapraszam pod dach razem z konsekwencjami najwyżej razem będziemy brać odświeżającą kąpiel w szamponie na świerzb :DDDD
To gratuluje, jesteś hardcorem 😀
Sam zastanawiam sie nad kupnem jakiegos psa, ale dowiaduje sie o coraz wiekszej obowiazkow…
Mi się trafiła alergia na grzyby mikroskopowe, które de facto są wszędzie, na pieskach i kotkach również;) (wiadomo, że mają okresy wzmożonego i zmniejszonego występowania). Łykam leki i jest w miarę znośnie:)
Jako dziecko nie przypominam sobie żadnych alergii, a mieliśmy spore mini-zoo w domu, dopiero od kilku lat jakoś mnie dopadło. Nie wiem skąd takie rzeczy się biorą.