Wartościowość miłości, czyli czego uczą mnie psy

Promyki

Ludzie maja niepokojąca tendencje do stawiania warunków i zadań do odhaczenia. Ja tez! “Byłoby super, ale…”, “To był fantastyczny dzień, jednak…”. U mnie niestety to najczęściej “Gdyby nie bałagan w kuchni, usiadłabym z książką po pracy – tylko to posprzątam i już mogę odpoczywać”. Zamiast odpocząć stawiam przed sobą zadania do wykonania, warunki do spełnienia, żeby móc  zasłużyć na odpoczynek, na zadowolenie z siebie. Mam tendencje do przeżuwania porażek przez dni, tygodnie. Moja głowa lubi w najbardziej nieodpowiednim momencie przypomnieć zdarzenie, dzięki któremu spokój opuści mnie na dłużej. Tak mam. To bardzo niezdrowe, wyniszczające.

Psy inaczej. Całym swoim szczęśliwym jestestwem okazują uczucia. Jeśli kochają – to całym sobą, bez warunków do spełnienia. Masz gorszy dzień, zapomniałaś dać michę o określonej porze – upomną, przypomną, bez fochów, dąsów, i “zapamiętam to sobie”.  Sięgnięcie po smycz niechybnie oznacza nowy spacer pełen fantastycznych przygód, nie wizytę u weterynarza, a pełna miska to zwiastun wielkiego szczęścia. Chwila, w której pozwolą wejść na łóżko to cenny rytuał, którego trzeba pilnować jak oka w głowie, powrót właściciela to praktycznie codzienna impreza urodzinowa. Ich świat jest prosty, zero jedynkowy.

Spacer dookoła pola to przygoda życia!

Myślę, że w tym leży ogromna popularność tych zwierząt w naszych domach – mnie często zabieganej, zmartwionej praca, starającej się wkomponować wszystko tak, żeby wszyscy byli zadowoleni, uczą radości ze zwykłych głupotek. Wspaniale potrafią pokazać, ze tak naprawdę liczą się wspólne chwile, wolność i pełny brzuszek. Wetkną szmatkę, która przed chwila upadła do ręki, pełni nadziei na fantastyczna zabawę do utraty tchu, potraktują spacer dookoła skweru jako przygodę życia. Pozwolenie na kąpiel w jeziorze, to najwspanialsze, co mogło ich spotkać, a piłka to kulisty obiekt pożądania, zabawa godna wszelkich bóstw. Moment treningu to wycieczka do Disneylandu, a mizianie po brzuszku to puchar lodów. Nawiasem, lodami również nie wzgardzą, o nie! Radość z podbiegnięcia w stronę gołębi i obserwacji jak rozpryskują się niczym fajerwerki w różne strony, równa jest otrzymaniu premii. Cały świat jest dobry, fascynujący i bogaty w dobre bodźce. Naprawdę wiele trzeba, żeby psa złamać.

Śnieg też jest super.

Mogę być zmęczona, przygnębiona, ale w momencie w którym przekraczam próg ta radość z kolejnego bezpiecznego powrotu do domu nie pozwala mi się nie uśmiechnąć. Czasem rano naprawdę zmuszam się, żeby wyjść z psami, ale gdy minie pierwszy zgred okazuje się że naprawdę było warto. Podpatrzeć jak cieszyć się ze zwykłych rzeczy, typu wbiegnięcie pełnym galopem w kałużę, uszczypnięcie w dupę znienacka rodzeństwa, hasanie w wysokich trawach, czy kontrola ważnych psich spraw. Codziennie przypominają mi co to tak naprawdę znaczy chwytać dzień, wspierają mnie, stanowią niezbędny składnik domu.

Nawet teraz, kiedy posapują przez sen tuż przy mnie (bo bardzo ważną kwestią w stadzie jest bycie razem, nieważne jak wielka powierzchnia i jak wygodne są legowiska) dają mi spokój i bezpieczeństwo. Mimo, że tak się różnimy, jesteśmy kumplami, jesteśmy rodziną, jesteśmy stadem. Wciąż fascynuje mnie ta magia międzygatunkowego porozumienia, międzygatunkowej miłości i wielowarstwowej relacji. Nie dalej jak przedwczoraj, kiedy pracowałyśmy na dworze, generując straszny hałas (walenie młotkiem o metalowe drzwi), koło mnie wciąż trwał Pan Pies (mimo sugestii, aby się oddalił), który mówił, mame nie bój nic, osłaniam tyły, jestem! Chyba to najbardziej doceniam w tej relacji, ten optymizm, radość ze zwykłych chwil, i bezwarunkowa miłość, “póki śmierć nas nie rozłączy“, kilka prostych cech, które mocniej nas ze sobą związują. Tego codziennie uczę się od mojego stada.

A Jak jest u Was? Czego nauczyliście się od swoich psów? Co cenicie najbardziej w takiej relacji?

20 komentarzy na temat “Wartościowość miłości, czyli czego uczą mnie psy

  1. Jeśli tylko nie mają coś z głową to każdy pies uczy też, że naprawdę są fajne, przyjemne metody, żeby pokazać i okazać niechęć niż “lanie po mordzie”. Jakież one są eleganckie w tym w porównaniu z ludzkimi bójkami czy hejtem w necie!

    I mnie moje chyba wszystkie psy, które nie grzeszą i grzeszyły jakimś tam sportowym zacięciem 😉 uczą, że spoko – można się spier…ć z belki, drzewa, kopca w sposób widowiskowy, zamiast piłki przydzwonić zębami w oponę, huknąć radośnie plaskaczem w szklane drzwi 😀 Gdy ludzie sikają po nogach nie przejmuję się:) To nic 😀 “JEST FAJNIE! Spróbuję jeszcze raz! Ojejeje… to tu się nie da przejść? NIEMOŻLIWE!” 😀

    Bardzo fajny wpis!

    1. Haha jakbym miała się nauczyć od Ru rozwiązywania konfliktów…to byłoby kiepsko, oj kiepsko 😛
      Tak właśnie o to mi chodzi – o taką czystą, niczym nie skalaną radość z życia 🙂
      Dziękuję bardzo <3

  2. Czego mnie nauczyły psy? Że wystarczy niewiele by uszczęśliwić… ale i niewiele by zranić.
    Coś w stylu ”powiedziałaś super? Dobrze słyszałam! Jeee też się cieszę że mi się udało że nam się udało!”
    ”O nie, podniosłaś głos.. a ja nic nie zrobiłam… czemu mi to robisz?”

    Można to zastosować i do psów i do ludzi. Po prostu człowiek dzięki psom staje się wrażliwszy na innych 😉
    Chowa swoje humory, bo widzi że rani tym druga osobę (bądź psa :p )

    Ale chyba i tak na pierwszym miejscu jest to co sama napisałaś – właśnie zwracanie uwagi na szczegóły. Kiedy jestem z Nox, nieważne czy akurat chcę ją zabić czy przytulić, czas leci inaczej. Patrzę w jej oczy, świat pędzi dookoła ale my jesteśmy w swoim własnym świecie, chłonąc każdą sekundę 🙂

  3. Czytając ten wpis zobaczyłam w nim trochę siebie. Pracuję w korporacji, często zostając dłużej po godzinach, żeby wszystko było dobrze. Kiedy coś się nie udaje, jestem smutna, przygnebiona. Zamiast odpocząć z książką, rozmyślam i się stresuje.
    Dasti pokazuje i uczy radości życia. Dla niego ulubiony moment dnia to nasz powrót z pracy. Potem nie opuszcza nas już na krok. Chciałabym umieć cieszyć się z małych rzeczy, jak on.

  4. Poza tym, o czym napisałaś Gi uczy mnie przede wszystkim asertywności i nie przejmowania się tak bardzo innymi ludźmi :D. Dzięki niej nie poddaję się też tak łatwo, kiedy coś jeszcze nie wychodzi. Myślę, że stałam się bardziej uparta i kreatywna w dążeniu do realizacji swoich celów i jednocześnie wiem, kiedy lepiej sobie odpuścić.

    1. TAK! To prawda – siłą rzeczy jeśli jesteś na seminariach, albo – bądź co bądź – poddajesz się ocenie na zawodach, to będziesz oceniana. A im więcej osób Cię “zna” z internetu, tym sroższa ocena.

      1. To teeeż, chociaż miałam bardziej na myśli takie hmm namacalne zlewanie ludzi, np. podczas wesołego nagradzania psa w miejscu publicznym albo wręcz przeciwnie, karcenie go ostrzejszym tonem, kiedy serio przegnie, albo zakazywanie głaskania mojego psa i cmokania do niego. Kiedyś przychodziło mi to z trudem, bo co jak ktoś pomyśli o mnie źle albo co gorsza zwróci mi uwagę? Teraz mam to gdzieś, bo ważniejszy jest dla mnie psi komfort psychiczny i bezpieczeństwo. Natomiast jeśli chodzi o nie przejmowanie się ludźmi z internetu, to tutaj bardziej kluczową rolę odegrało blogowanie (no, w sumie to też za sprawą psów), można napisać co się myśli, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto nie potrafi tego pojąć i będzie doszukiwać się drugiego dna, bo przecież wie lepiej xD.

  5. Przede wszystkim, cieszę się z tego że jest. Nie ważne jak bardzo boi się otaczającego świata, jak często wraca do “ustawień fabrycznych” i zapomina o tym, że jeszcze 2 min temu ten sam odcinek drogi nie wzbudzał w niej lęku. Po prostu jest, mój mały cipeuszek. <3
    Uczę się w dalszym ciągu cierpliwości, nieprzejmowania się, pokonywania samej siebie (no bo kto to widział piszczeć, skakać, robić z siebie pajaca i widowisko na całą ulicę, a może i nawet dwie? 😀 ) i kombinowania jak tu pieseczka podejść (he he). Ale chyba najważniejsze czego się uczę przy Frei to pewność siebie.

  6. Oj psu potrafią wiele człowieka nauczyć. Przydałoby się nauczyć niektórych tej bezwarunkowej i bezgranicznej miłości jaką psy dają swoim właścicielom. Najpiękniejsze uczucie na świecie 🙂

  7. Pies uczy mnie, że nie ma że się nie da. Da się. Tylko trzeba chcieć i próbować. Czasem widzę jak zmaga się z czymś dla mnie banalnym na przykład jak wejść do klatki z pooperacyjnym kołnierzem na łbie – nie wpadnie na to, że wystarczy obniżyć głowę, będzie walił i walił. Ale on się nie poddaje i dopina swego. To pokazuje mi, że i moje problemy mają rozwiązanie, zapewne jest ono łatwe, tylko ja go teraz nie widzę…

    1. Hahaha trochę tak jak Ru wyznaje zasadę “Jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można” 😀 A tak na zupełnie serio – to masz rację. Zastanawiam się czasem ile w nas jest nadinterpretacji ich zachowań, a ile prawdziwej nauki 🙂

Skomentuj Heart Chakra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.