Cześć! Obiecywałam Wam ten wpis od dłuższego czasu, ale potrzebowałam chwili, żeby a) upewnić się, że jest to system, którego używam regularnie, aby nie wymądrzać się nadaremno, b) wiedzieć o nim co nieco więcej niż tylko puste frazesy i finalnie c) zastanowić się z praktycznego punktu widzenia jak Wam przedstawić sedno tej techniki. Ja natrafiłam na ten system właśnie dzięki Wam, wszystko zaczęło się od tego wpisu na facebooku,. Wnet stało się tak. Jestem Wam niesamowicie wdzięczna! Ale dobrze, koniec prywaty. Zacznijmy od początku.
Czym jest bullet journal ( w skrócie bujo)?
To maksymalnie spersonalizowany system wymyślony przez Rydera Carrolla – według autora siła tego pomysłu tkwi w jego prostocie – tak naprawdę to my wybieramy do czego będzie nam on służył, co się w nim znajdzie i jak będzie to wyglądało. Najczęściej jest to hybryda pamiętnika z kalendarzem i notatnikiem z zapiskami – może jednocześnie zawierać przepisy, listy zakupów, planer treningów i schemat podlewania kwiatków. To właśnie jego największa zaleta. Uniwersalność i wyjątkowość oraz maksymalne dopasowanie do użytkownika. Brzmi jak dość czasochłonna zabawa, prawda? Ale właśnie w tym tkwi jego piękno – to Ty decydujesz ile czasu chcesz na nie poświęcić, jaki styl Ci odpowiada, w jakiej estetyce się odnajdujesz (mnie osobiście kuszą baaardzo minimalistyczne, czarno białe bujo, ale zbyt mocno kocham swoje taśmy, pisaki i zakreślacze…) myślę, że może z czasem uda mi się nieco stonować moją feerię barw. Teraz to po prostu jeszcze nie ten moment.
Do bujo trzeba mieć koniecznie talent plastyczny
Niekoniecznie – sama go nie posiadam, ale przy pomocy washi tape, kolorowych naklejek, szablonów i czcionek prawie każdy kto ma chęci może stworzyć coś ładnego. Mam jedynie wrażenie, że nie jest to propozycja dla osób bardzo pedantycznych – siła tej ideologii leży w jej wolności i swego rodzaju luzie podczas układania dniówek, tygodniówek i miesięcznych projektów – osoby, które zbyt wielką uwagę przykładają do szczegółów (i tracą nerwy!) zamiast zafascynowane i wyzwolone mogą poczuć się…zaszczute i przytłoczone.
To ma być przyjemność połączona z pożytecznym użytkowaniem, zabawa i chwila relaksu (mnie kolorowanie, przyklejanie, projektowanie i rysowanie sprawia niewymowna frajdę, bo moja praca jest bardzo ścisła, stresująca i nierzadko po prostu przygnębiająca).
To bardzo czasochłonna sprawa
I tak i nie. Wszystko zależy od tego czy macie dryg plastyczny, co tak naprawdę chcecie mieć w swoim notesie, czy faktycznie jesteście przywiązani do tego, aby wszystko było jak spod igły. Mnie planowanie kolejnych miesięcy (przyjmuje system, że mniej więcej w połowie miesiąca tworzę ramowy plan na następny okres, stopniowo, w miarę przypływów weny dopieszczając go i rozbudowując) zajmuje około godziny. Projekty, listy zadań, treningi.
Oczywiście przenosiny do nowego zeszytu, stworzenie nowych kolekcji i poukładanie wszystkiego od nowa zajmie Wam nieco więcej czasu, ale hej, zawsze lepiej siąść i wysilić lewą półkulę niż na przykład cisnąć kolejny sezon ‘Orange is the new black’, co nie? (No niekoniecznie, ale kluczem jest właśnie odpowiednie rozpisanie planu w…swoim bullet journalu!)
Co ja mam w swoim bujo + moje początki
Listę zadań miesięcznych, listę rzeczy, które sprawiły mi przyjemność w danym miesiącu, mood tracker, habit tracker, ramowy miesięczny plan, rozpiskę treningów. Oprócz tego kolekcje, w których mam listę seriali i filmów do obejrzenia, książek do przeczytania, rozpiskę urodzin, pomysłów na prezenty, figur freestylowych, pracy i socjalu z papikiem, wishlisty zakupowej, sezonowych bucket list…Zaczynałam od tak zwanej hybrydy (bo zawierał zarówno karty organizacyjne jak i puste strony w kropki) – czyli segregatora z miss planner, ale bardzo szybko okazało się, że ów przedmiot kompletnie nie daje rady objętościowo przy obfitości moich potrzeb około bujowych. Od razu “przesiadłam się” na notes w.kropki . Następnie trafiła się promocja na kultowy Leuchtturm 1917 (zwany pieszczotliwie Leszkiem) i to właśnie on czeka cierpliwie w kolejce aż wykończę poprzednika. Wyobraźcie sobie, że w momencie w którym wzięłam się do projektowania pierwszych stron nie miałam nawet w domu gumki do mazania czy linijki! 😀
Czy faktycznie jest magia?
Dla mnie osobiście – owszem tak. Mam coś na wskroś swojego, użytecznego, jednak z potężnym ładunkiem emocjonalnym. Jak dla osoby, która nie potrafiła prowadzić pamiętnika, wszelkie notesy sprawdzały się, o ile podobał mi się rozkład i wygląd, to taki pomysł i styl ogarniania życia to strzał w dziesiątkę. Dzięki niemu w końcu regularnie podlewam kwiatki, mam jasno i zwięźle rozpisane leki, czy je biorę czy nie, zawieram wszelkie informacje, które są niezbędne dla moich lekarzy, jednocześnie na papierze obserwuję poprawy w pracy z psami, mam w jednym miejscu wpisane seriale, które śledzę, czarno na białym wypisane sagi i zwykłe listy potrzeb, zakupów i wydatków. Mnie osobiście, z ręką na sercu pomógł wyjść z marazmu i trochę więcej ogarnąć pracę, dom i czas który spędzam z Panem Mężem, lekarzy i lekarstwa oraz trzy psy. Tak naprawdę pokazał mi również, że naprawdę warto chwytać ten dzień i cieszyć się z małych rzeczy (co miesiąc mam rubrykę “smile“, w której wpisuje te większe i mniejsze szczęśliwe chwile – wyjazd w góry z przyjaciółmi, narodziny Nenyi, czy debiut freestyle na podium na równi z otrzymaniem doniczkowej monstery czy brak ubytków u dentysty).
Jak zacząć?
Na początek radziłabym po prostu wziąć nieużywany zeszyt (nie jest ważne jaki, naprawdę!), fajny długopis i kolorowe zakreślacze. Znaleźć chwilę czasu (myślę, ze w jesienny weekend będzie o to nietrudno), przejrzeć kilka(naście) inspiracji i…spróbować. Są tacy, którzy od razu przekonają się, że nie jest to system dla nich, ale może akurat Ty tego potrzebujesz? Ja na przykład bardzo odpoczywam podczas jego wypełniania i ozdabiania, oraz wtedy, kiedy poszukuje inspiracji na nowe strony. Co więcej, czasem łapię się na tym, że nie chce mi się czegoś robić, ale wtedy w mojej głowie pojawia się myśl “hej, przecież jeśli tego nie zrobisz, będzie trzeba pozostawić pusty kwadracik w bujo, no heloł”. Brzmi dziecinnie, jak na trzydziestolatkę, zdaję sobie z tego sprawę, tym niemniej system na mnie działa, co zrobię 😀 Po więcej informacji odsyłam do dziewczyn, które lepiej w tym wszystkim “siedzą” – bardzo polecam ten blog (jak zacząć i tu).
Mój prywatny niezbędnik
Według mnie podstawą jest notes – u mnie opcja w kropki. Nie przepadam za liniami, kratką ani gładkimi stronami. Na tę chwilę mam notes w.kropki (który okleiłam washi i naklejkami na swoją modłę, jestem średnio zadowolona), w kolejce czeka Lechtturm. Oprócz tego kolorowe cienkopisy i zakreślacze (ze względu na indywidualne preferencje, u mnie królują opcje pastelowe). Czarny cienkopis – jeszcze w szkole czułam wstręt do granatowego pióra. Odkąd pamiętam zawsze wybierałam czarne pióra i czarne długopisy. Kilka naklejek i jedna – dwie washi. Do dzieła! 🙂
Pokrótce – to tyle. Dajcie znać, czy jesteście zainteresowani rozwinięciem któregoś z podpunktów, chcielibyście czemuś przyjrzeć się bardziej? Jak już wspomniałam, w całym systemie siedzę niecałe 5 miesięcy, dlatego nie czuję się jakimkolwiek autorytetem, jednak zawszę mogę podpowiedzieć coś z mojego punktu widzenia. Piszcie o czym chcielibyście przeczytać! Poniżej przygotowałam dla Was kilka linków, które fajnie tłumaczą ideę bujo, tłumaczą tajniki kluczy, indeksowania i kolekcji. Oprócz tego pozwoliłam sobie wrzucić Wam kilka kont na IG, które uwielbiam przeglądać.
A na deser zapraszam Was na słownik:
Słowniczek
- Kolekcje – to tak naprawdę coś dowolnego – przeróżne spisy i indeksy – ogranicza Was tylko Wasza wyobraźnia i potrzeby. Ja mam książki, które chcę przeczytać (wraz z premierami, o ile dopiero są planowane), seriale, które chcę obejrzeć solo, a które z Adamem, wishlista – czyli wszelkie rzeczy, których będę potrzebowała, albo mam na nie chętkę, a niekoniecznie mam fundusze na teraz, spisy ulubionych czcionek, na których mogę się wzorować tworząc nowe strony, nowe kolekcje zapachów Yankee Candle wraz z ocenami, listę świątecznych zakupów, listę pomysłów na notki dla Was, rozpiskę współpracy na blogu, daty urodzin, tracker seriali, które są dystrybuowane na bieżąco. Ja mam jej na odwrotnej stronie zeszytu.
- Mood Tracker – to taka głupotka, najczęściej w formie rysunku, który jest podzielony na dni, które przypadają w danym miesiącu. Na jego podstawie możemy zaznaczać kolorami chwilę, w których czuliśmy się dobrze, szczęśliwie, byliśmy smutni, ile chorowaliśmy. Brzmi infantylnie, ale kiedy walczyłam ze swoim pesymizmem i miałam dużo słabszych chwil w życiu rubryka “smile” i mood tracker pozwolił mi nieco przejrzeć na oczy.
- Habit Tracker – to kolejna rzecz, która bardzo mi pomogła. Jak sama nazwa wskazuje, pozwala nam śledzić rozwój swoich nawyków, i monitorować, czy faktycznie wykonujemy je regularnie. W lecie dla mnie arcyważną rubryką było “podlewanie kwiatków”, o której to czynności wcześniej miałam szczęśliwie tendencję do zapominania, zażywanie tabletek, picie wody z cytryną na czczo, czy rezygnacja ze słodyczy.
- Klucz – to swojego rodzaju podpowiedź, jak chcecie zaznaczać wydarzenia, zadania, projekty i inne wydarzenia w swoim notesie.
- Dniówka – to lista zadań na bieżący dzień. Niektórzy bujoholicy dzielą dzień na kilka pomniejszych, u mnie na razie sprawdza się schemat kwadraciki do wypełnienia + ważne rzeczy.
- Tygodniówka – ja nie używam, część osób rozbija zadania na to, co należy wykonać w danym tygodniu. Ja najczęściej wklejam karteczkę typu post-it, na której wypisuje zadania do wykonania. Lepiej sprawdza mi się tzw. monthly log.
- Monthly log – czyli miesiąc w skrócie. W nim zaznaczam schematycznie najważniejsze wydarzenia miesiąca.
- Washi tape – specjalny typ ozdobnej taśmy. Charakteryzują się wspaniałymi kolorami i wzorami, najczęściej wykonane są z papieru i bardzo łatwo je przykleić i odkleić od papieru. Polecam aliexpress – właśnie przez bujo tam się zarejestrowałam i…przepadłam!
Przydatne linki:
Oficjalna strona bullet journal
Grupa bullet journal na facebooku
Konta na Instagram, które polecam:
Paroksetynka – najpiękniejszy minimalizm, niezmiennie podziwiam!
Kobieta z pasją – jednorożce, kucyki, Pusheeny i…Harry Potter, czyli to co uwielbiam najbardziej 😀
Jak Wam się podobał ten post? Lubicie takie (prawie) niezwiązane z psimi sprawkami? Może polecicie mi jakieś tablice na pinterest lub konta instagramowe o bujo? Wpadłam na amen – jeszcze raz dziękuję tym Osobom, które się do tego przyczyniły – jesteście wielkie! I pokażcie swoje bujo w komentarzach na FB! <3
Wiedziałam że przepadniesz w Bullet Journal <3 Też planuję wpis o tym, ale raczej od strony "jak ogarniam psa w BuJo". Superowe zdjęcia, a też zaczynałam swego czasu od worqshop 😀 Bardzo fajna kolekcja z socjalem <3 Ja się na razie testuję i mam czarno-białe 😉 Zawsze tak chciałam zrobić 😀 Ale chyba jednak kolorki się przydadzą :p Zobaczymy. Miłego dnia!
Ja na pewno znajdę czas i na takie 😀 na razie wciąż się sztacham feerią barw 😀
Od zawsze prowadziłam takie “kalendarze-notatniki”, teraz wiem, że ma to pro nazwę;)
Nawet trzymam stare, sprzed kilku lat, bo ciągle żal mi je wyrzucić, choć już nieaktualne. Za dużo samego siebie się w to wkłada 🙂
A widzisz! Byłaś modna zanim to było modne!
Ojej, ile w tym wspaniałej kreatywności <3. Cudownie się na to patrzy, niestety wydaje mi się, że moje daleko odbiegałoby od czegoś przyjemnego dla oka :D.
Oj tam, to nie musi być przyjemne dla oka, ma być przyjemne dla Ciebie!
Kiedyś zaczęłam, ale równie szybko jak zaczęłam, skończyła sie moja systematyczność. Zamiast się w tym odnaleźć i jakoś poukładać, to wpadłam po uszy w rysunkach i ozdobach. Używam więc jego skróconej wersji w postaci jednej twardej karty. I podobnie jak Ty, też podzielę sie tym na blogu. A rysunki bardzo ładne – Twój bullet, Twoja twórczość. Idealne jest przereklamowane 😉
Haha ja na szczęście nie jestem pedantką 🙂 Ale chyba trochę mam w sobie pierwiastka estetki, więc może dlatego to się gryźć 😛
Podziwiam ludzie ,którzy są tak systematycznie . Ja zaczęłam pisać Bullet Journal w czerwcu a przerwałam w połowie lipca bo stwierdziłam ,ze mi się już nie chce ;P. Kto wie może kiedyś do tego wrócę…
E to nie dla każdego przecie 😀 Nie wszystkim by się chciało tracić czas na rysuneczki, tabelki, kaligrafię…:P
Ile ja się nasłuchałam i naoglądałam zdjęć tego całego BUJO na instagramie! Nie rozumiałam nic, ale takie to było ładne że oczywiście też chciałam robić. Właśnie takiego wytłumaczenia w stylu ‘krowie na rowie’ potrzebowałam 🙂 Bardzo mi się podoba w jaki sposób z tego korzytsasz i efekty które pokazałaś. Perfekcyjnie to nie musi wyglądać, ważne żeby było szybkie do zrozumienia dla samej Ciebie i dawało radość z tworzenia. Trzymam kciuki za dalsze prowadzenie BUJO!
Dziękiuję pięknie! 🙂
Ja się po paru miesiącach przerzuciłam na elektroniczną wersję 😀
oo niee mam wstręt do wersji elektronicznych, nope nope 😛
Nawet najlepszy tablet tego nie zastąpi. Zdecydowanie tradycja 🙂
Super post! <3 Mam pytanie o leuchtturm, jaki masz rozmiar? A5?
Tak jest!