[Być jak pies] Moja jesienna bucket list!

Podejrzewam, że już wiecie (dość często wspominam o tym na naszym FP), o tym, że jestem totalną bujoholiczką. O samym systemie planuję opublikować osobny post (teraz rozpoczynam czwarty miesiąc użytkowania bullet journal), ale dajcie mi jeszcze chwilkę, żebym mogła odpowiednio przetestować i rzetelnie Wam przedstawić co się u mnie sprawdza, a co nie. Na fali uzupełniania zeszytu i mojego poprzedniego wpisu, postanowiłam Wam podrzucić moje pomysły na jesienne obowiązkowe przyjemności, mini szczęśliwości, które rozjaśnią nam ten okres (to właśnie może oznaczać bucket list, niestety czasem język polski zawodzi jeśli chodzi o małe, chwytliwe hasełka – macie pomysł, jak zgrabnie to nazwać? Lista przyjemności mnie nie przekonuje! ). Kto wie, może jeśli się przyjmie, uda nam się zbierać takie przyjemnostki co kwartał? Oto moje propozycje:

  1. Porządny spacer – przywitanie ze złotą polską jesienią.

    Warunek obowiązkowy – jasne słońce, wiaterek i umiarkowana temperatura. To jest punkt – pewniak – myślę, że nie ma osoby, która nie lubi spacerować kiedy słońce jest jeszcze ciepłe, ale już nie wypala dziur w skórze. Jeżeli chodzi o mnie – to udało nam się właśnie wczoraj . Plus było tak ciepło, że urządziliśmy grilla. Psy szalały, taplały się w wodzie, wydurniały się i były przeszczęśliwe. Cytując Anię Shirley “I’m so glad that i live in a world where there are octobers!” (nawiasem mówiąc – czy tylko ja nie byłam w stanie przebrnąć przez “Anne with an e” ze stajnii Netfixa? Utknęłam na początku i tak naprawdę niespecjalnie mnie ciągnie do powrotu).

  2. Plucha i powrót do domu.

    Tak wiem. Należę do (chyba?) nielicznej grupy osób, która potrafi czerpać przyjemność z tego, że na dworze klepie jak za cara, ludziom urywa głowy, a w okna chlusta wiadrem pomyj. Wtedy na szybciora ubieram jednorożcowe kalosze, robimy obowiązkową rundkę i wracamy do domu, przeszczęśliwi, że mamy gdzie się osuszyć, ogrzać i zakopać w ściółkę. Całą czwórką, bo tak najlepiej, ale na razie cicho-sza o tym jeszcze będzie mowa! U nas również odhaczone!

  3. Haloweenowe zdjęcia.

    Mam dość osobliwą kolekcję przeróżnych infantylnych gadżetów kupowanych jedynie z myślą o zrobieniu w nich zdjęcia psów. Mam opaski z aureolką, metalowymi literami “Happy New Year”, opaskę z rogiem jednorożca oraz spinki – krasnoludkowe czapeczki. Tym bardziej raduje mnie perspektywa nadchodzącego Halloween (och, gdyby tylko w Polsce się je świętowało tak jak w Stanach – jestem pewna, że byłoby to moje drugie ulubione święto, zaraz po Bożym Narodzeniu!), kiedy to bezkarnie można zrobić z siebie i z psa debila (pst, pst właśnie przypomniała mi się impreza halloweenowa na studiach gdzie ja byłam przebrana za kota, a Pan Mąż, znany ze swoich orientalnych rysów, z lekkim naciskiem na sprzedawcę kebabów, miał ubraną arafatkę i chodził z elektronicznym gadżetem (skonstruowanym oczywiście przez siebie) odliczającym czas). Śmiechom nie było końca, że tak zacytuję klasyka:P

  4. Sesja jesienna.

    Bo okropnie podobają mi się takie inspiracje z Pinterest, piękne zdjęcia Ali (1,2, 3) czy  Martyny Ożóg (1,2,).

  5. Szuranie w liściach.

    W naszym przypadku to dużo hałasu, i tyle samo radości, z drobną szczyptą piachu. Potem obowiązkowo pies obsypuje się gdziekolwiek bądź.

  6. Ciepły trening.

    Myślę, że tego reklamować nie trzeba 🙂 Sezon już za nami, intensywność treningów spadła (szczególnie, że jesteśmy na etapie prac remontowych w Madzonach), więc jak już wybierać się do roboty, to tylko jak aura jest prawie tak wyśmienita jak na spacer. Może być troszkę mniej wiatru 😀

  7. Chwila w górach.

    Mamy stosunkowo niedaleko do polskich gór, ale trochę nie możemy się tam wybrać. Jesień to moja ulubiona pora roku dla górskich wspinaczek, dlatego trochę ubolewałam, że na początku sezonu z przyczyn niewiadomych trzasnęło mi kolano. Na szczęście w góry i tak się wybraliśmy, co prawda urządzaliśmy krótkie spacerki po możliwie płaskim terenie, ale świat w górach i tak jest przyjemniejszy. A jeśli dodamy do tego wspaniałą ekipę, wciągającą grę planszową (“Posiadłość szaleństwa“), zaprzyjaźnione psy i domek w górach, to chyba nie może być lepiej, co?

  8. Zapach jesieni na polach.

    I znów to moje lekkie zboczenie. Późna jesień charakteryzuje się pluchą, wieczną ciemnicą i wachlarzem wszelkich nieprzyjemnych odczuć, ale ma w sobie coś hipnotyzującego. Ja uwielbiam aromat chłodnego poranka, wilgotnej ziemi, pomieszany z dymem z ognisk, zimnym wiatrem i czymś nieuchwytnym. No i znów – uwielbiam wracać po takim spacerze do ciepłego domu.

  9. Koc, herbata, książka, świeczki, lampki i zmęczone psy.

    Czyli tak naprawdę wariacja na temat powrotów ze spaceru. Nic nie poradzę, że uwielbiam ten moment, kiedy robię z siebie kobietę – koc (podług słów Pana Męża), zapalam którąś z otulających świeczek YC, robię kubeł herbaty i otwieram Kindle. Względnie rąbię z mężem w którąś z gier. Tak mogę spędzać calutką jesień!

  10. Jedzenie na dworze.

    Już nie piknik, ale raczej przyjemne, powolne stołowanie się gdzieś w jeszcze otwartym ogródku przy knajpce, albo ostatnie w roku ognisko, grill. Powszechnie wiadomo, że gdzie jest jedzonko i człowiek, tam pieski (i Gosie) są najszczęśliwsze! Ach no i musi być ciepła zupa. Najchętniej zupa-krem z pieczonej dyni – mój ukochany znak jesieni.

 

Jak Wam się podoba pomysł na nową serię? Chcielibyście za jakiś czas przywitać odsłonę zimową ( wiecie, winter is coming, a my dopiero teraz zasiadamy do 7 sezonu “Gry o tron”!).  Może macie jakiś jeszcze pomysł, co by dorzucić do jesiennej listy przyjemności? Koniecznie napiszcie mi o tym w komentarzach!

14 komentarzy na temat “[Być jak pies] Moja jesienna bucket list!

  1. Przy netflixowej Ani miałam ochotę uszkodzić sobie narząd słuchu. Ledwo przez to przebrnęłam, na zasadzie “wszyscy chwalą więc muszę”.

      1. A ja uwielbiam nową Anię. Aktorka, która ją gra bezbłędnie oddała to czym Ania się charakteryzowała, gadatliwość, ekspresja w zachowaniu. Mnie od pierwszego momentu urzekła Ania i od razu poczułam tę Anię z książki. Właśnie dzięki temu przymknęłam oko na podkoloryzowany scenariusz.

  2. Nie lękaj się, ja również uwielbiam siedzieć w ciepłym domku kiedy na dworze plucha i ciemno <3 Do tego góry w jesiennej scenerii to jedna z piękniejszych rzeczy na świecie i ważny punkt na mojej życiowej check liście 😉 Cykl bardzo fajny, zapisuję link u siebie i będę realizować co się da 😀 Sesja w jesiennej scenerii prawie gotowa, mam już fotografa, teraz czekam na złotą jesień w Warszawie i szukam pomysłów <3

  3. Wszystko co wypisałaś jest idealnie pasujące na tę porę roku. Zupa krem z dyni, najlepiej jeszcze z pestkami słonecznika. <3 Uwielbiam jesień, te kolory, te rześkie poranki, ciepłe skarpetki, halloween, zbieranie kasztanów, suszenie liści, festiwale filmowe, (prawie) samotne spacery po parku wieczorem (no bo kto jak nie psiarz wyjdzie do parku gdy ciemno i zimno?). W sumie lubię wszystkie pory roku, ale jesień-zima-wiosna są najfajniejszymi porami roku. ^^

Skomentuj Miśka z Na kanapie siedzi pies Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.