„Wiesz Pinia nie lubi piesków”, „Strasznie mnie kocha, żadnego pieska nie mogę pogłaskać w jej obecności”, „Gryzie gości jak siadają na kanapie”, „ Zostaw, niech się dogadają”. Znacie to? Słyszeliście chociaż raz w psich dyskusjach, na spacerach? A może sami padliście ofiara psiego terrorysty? Jesteście przekonani, że Wasz pies skazał Was na samotne życie po koniec jego dni? Dziś podpowiem jak to wygląda u nas. Ruda pierwszego dnia pobytu u nas rzuciła się Balowi do szyi, bo śmiał zbliżyć się do swojej (!) miski z wodą. Przeżyłam to, przepracowałam i teraz podzielę się z Wami moimi obserwacjami.
Na początku chciałabym zaznaczyć , ze jeśli u Was w domu macie wyżej opisany problem, to przede wszystkim należy skonsultować się z polecanym, mądrym szkoleniowcem. Tak naprawdę każda z historii jest rożna – może Wasz pies pilnuje zasobów (w tym tego najcenniejszego – was), a może po prostu uważa się za głowę rodziny której przykrym obowiązkiem jest odsianie ziarna od plew i odpowiedzialne zarządzanie tymi, którzy pojawiają się w domu, a może brak mu swojego miejsca. Nikt w internecie Wam na to pytanie nie odpowie, nie ważne jak autorytatywnie by się nie wypowiadał. Mój wpis ma na celu swego rodzaju nakreślenie problemu – szczególnie jeśli macie wyjątkowo krnąbrne stado. Wielokrotnie już Wam o tym pisałam, ale w mojej opinii Wy powinniście być głową rodziny wśród swoich psów – lubię to określać jako bycie mądrym rodzicem – relacja ma opierać się na obopólnym zaufaniu i miłości, jednak to do Was należą kluczowe decyzje w każdej z kwestii.
Wyżej napisałam Wam, dlaczego nie jestem w stanie podać żadnych złotych rad, fantastycznych środków, zachowań – wytrychów, które mogą uratować Wam dupkę. Podrzucę tylko kilka kwestii, które moim zdaniem musicie sobie sami przemyśleć zanim pomyślicie o poszerzeniu stada, albo zaproszenia rodziny z pieskami na święta.
Znaj swoje psy
Przede wszystkim dobrze poznaj osobniki we własnym domu. Czy maja swoje miejsca, czy potrafią wypoczywać, czy znają podstawowe zasady savoir-vivre, czy pilnują zasobów. Co je drażni, a co lubią. Jaki mają próg tolerancji, co są w stanie znieść, a co doprowadza je do szewskiej pasji w pięć sekund. Dobierz kolejnego towarzysza możliwie jak najlepiej – ja szukałam psa miękkiego – dla siebie, dla Ru z kolei chciałam dość grzecznego, respektującego zasady i miłego. Bal jest bezproblemowy, ale wrażliwy, dlatego szukałam zwierzątka, którego nie trzeba otworzyć odstępów piekielnych, żeby zwrócić mu uwagę. Długo wahałam się nad płcią pieska, jednak po testach postawiłam na suczkę, mimo, że przez dłuższą chwilę byłam pewna, że nasze progi zasili drugi synuś. Baloo odetchnął z ulgą, słusznie twierdząc, że synek jest tylko jeden 😛
Bądź przewodnikiem, którego warto słuchać
Bez tego, wprowadzanie kolejnej istotki może okazać się dla niej walką o przetrwanie. Dobrze zadać sobie pytanie jak psy respektują moje decyzje, czy zasady wprowadzone w domu są jasne i zrozumiałe dla wszystkich. Czy już zdarzały się spory w stadzie? Jeśli tak, to czy jesteś w stanie określić ich przyczynę? A kto był prowodyrem? Przed pojawieniem się nowego członka rodziny warto szczerze zweryfikować Wasze dotychczasowe przygody, i dopiero po wielokrotnym przemyśleniu sprawy podjąć ostateczną decyzję. Mini – ściągę podrzuciłam Wam w tym wpisie.
Jeśli są problemy – przećwicz je
Przed pojawieniem się nowego członka rodziny! Bardzo ważne jest skonsultowanie się z osobą, która potrafi coś doradzić i nie jest zamknięta tylko na jedne jedyne słuszne środki pracy z psem. Dobrze też przygotować się na to, że praca od podstaw z psem może zająć nie tygodnie, a miesiące wytężonych treningów. Naprawdę warto to przemyśleć, zanim poryw serca zaniesie Was na manowce.
Zadbaj o komfort tubylców
Łatwo zachłysnąć się puchata kulka, albo bida przygarnięta ze schroniska. Pokazywać temu piesku jak żyć, że już od dziś jedzonko będzie zawsze, i kanapa stoi otworem. Aby zapoznanie się z nowym członkiem rodziny obyło się bez spięć warto od początku pilnować, żeby malec nie przeszkadzał starszyźnie w jedzeniu, wypoczynku czy relacjach z przewodnikiem. Czas należy sprawiedliwie podzielić między każdego z domowników. I starać się nie dopuścić, żeby Wasz pies musiał naginać swoje granice dla było-nie było losowego burka, którego sprowadziliście do domu. Myślę, że Was również nie bawiłoby, gdyby słodki bobas lądował Wam stópkami w zupie pomidorowej podczas posiłku, albo skakał Wam po głowie jak śpicie. Nie pozwól też, żeby podczas zapoznania się psów twoje rozochocone stado przestraszyło nowego domownika – ja zapoznawałam stopniowo z każdym z psów z osobna.
Nie od razu Rzym zbudowano
Fajne trwałe relacje powstają stopniowo, każda z nich potrzebuje czasu, aby odpowiednio się rozwinąć. Nie należy na siłę zmuszać do interakcji między psami, nie podtykać pod nos drugiego zwierzaka i przebóg, nie rzucać patyka w towarzystwo, niech się rozerwą i pobawią. Rozerwać się mogą, ale skutki mogą się okazać opłakane. Moje psy stopniowo przyzwyczajały się do Nenyi. Nie kazałam im nią się zachwycać, nie zachęcałam do szalonych interakcji, ale wzmacniałam jakiekolwiek miłe, czy pożądane reakcje (kiedy Ru odeszła z zabawką, zamiast bez końca irytować się na malucha, kiedy Baloo zamiast szarpać się jak ze mną pomyślał, że dziecko waży 4 kg i warto by było dostosować siłę do malucha).
Zostaw margines
Pozwól swoim psom postawić drobne granice. Każdemu z moich psów pozwalam na swój margines tolerancji. Takich dostosowanych kalibrem do przewinienia – czyli zezwalam na warknięcie, jeśli ktoś inny podejdzie zbyt blisko osobnika, który właśnie spożywa kolację. Pozwalam na gest niezadowolenia, kiedy ktoś na kogoś nadepnie, obudzi, czy przetrąci. Pozwalam Ru odpędzać się od natarczywie niuchajacych psów. Staram się sprawiedliwie pilnować komfortu wszystkich, a jeśli nie jestem w stanie czuwać, to izoluję towarzystwo (o geniuszu, któryś klatkę wymyślił…). Natomiast dobrze wystrzegać się magicznego “niech się dogadają” – to bardzo niebezpieczna postawa, która może skończyć się okaleczeniem, a w totalnym ekstremum nawet śmiercią któregoś z psów. Nie zawsze psy potrafią się dogadać, a próba sił niekoniecznie będzie skutkowała ustaleniem zasad po wsze czasy. Wystarczy, że osobnik wygrany zachoruje, albo się zestarzeje i może dojść do przetasowań.
Powoli mijają dwa tygodnie jak mała jest z nami. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku – mała bezpardonowo kocha oba pieski (choć więcej wsparcia szuka u Baloo, i bardziej w niego się wtula). A pisząc dziś do Was te słowa napotkałam na taką sytuację pod biurkiem:
Jak tam Wasze pieski? Przyjmują wszystkich gości chętnie, czy pokazują rogi? Jak przebiegały Wasz zapoznania z większym stadem?
Szczerze mówiąc nie rozumiem jak można pozwolić na luźne dogadanie się psów i występowanie sporów. Kiba jest typową suką, nie wszystkie pieski kocha, ale mając dwa szczeniaki na tymczasie świetnie się z nimi dogadywała od pierwszej sekundy, gdy miała dość maluchów szukała wsparcia we mnie, a podczas nocnych wyjść na siku towarzyszyła mi i pomagała w niezgubieniu smerfa w ciemności :D. Tak samo było gdy zapoznawałam ją z kotem czy kanarkami, od początku poznała zasadę, że to co przynoszę do domu jest święte i siłą rzeczy trzeba się z tym pogodzić.
Ja też nie rozumiem. Myślę, że to jest kolejny relikt wcześniejszego podejścia polaków do psów, tego z kreszowymi dresami i kolczatkami na PT 😛
Doceniam bardzo posiadanie miłego, zrównoważonego psychicznie psa – wiem, że jak kiedyś zamarzy mi się drugi synuś, to raczej nie grożą mi problemy z wprowadzeniem go do domu.
PRZEBÓG! SYNUŚ JEST TYLKO JEDEN! GAMBITKU!!!
Mam to szczęście, że Emet dogadałby się z każdym psem w domu, niestety nie wiem czy będzie okazja sprawdzić to na poważnie bo są inne przeszkody. Bardzo mądry post,jak zawsze 🙂
Dziękuję bardzo 🙂 A chciałabyś drugiego psa, czy to Ty jesteś hamulcowym?
Ciekawie opisane. Twój wpis pewnie pomoże wielu osobom, które chciałyby pod swój dach przygarnąć jeszcze jednego pieska. Poza tym – piękne zdjęcia!
Bardzo dziękuję.
Dziękuję za garść cennych porad. Myślę o powiększeniu naszego niewielkiego stadka i dokoptowaniu do Małego Jacka (teraz już powiedzmy-że-dorosłego, ponad 1,5 rocznego JRT) psiego malucha. Nie spieszy mi się, wolę to dokładnie przemyśleć, żeby potem nie było niespodzianek 🙂 Na razie testujemy odporność Jacka na znajomych dzieciach i zwierzakach, wypada dobrze, kocha prawie każde stworzenie (bez względu na ilość posiadanych nóg, o ile tylko nie jest to jeż lub złośliwy, prowokujący kot)… Ale na pewno to coś zupełnie innego, kiedy w domu pojawia się na stałe kolejny mały psiak. Do przemyślenia 🙂
Bardzo dobre podejście! Super, że mądrze podchodzicie do tematu – dzięki temu jest większa szansa, że obędzie się bez przykrych niespodzianek.
U nas nie dość, że był problem z psimi gośćmi to jeszcze i z ludzkimi, ale problem zażegnany Gruba nie przyjmuje gości juz jako ‘kim ty kestes, nie dotykaj mnie, a najlepiej to nie oddychaj i zdechnij’ tylko powoli przekonała się i czuje sie pewniej w ludzkim towarzystwie, a z nowym papikiem zobaczymy jak bedzie… F jest trochę porywacza i natretna jeżeli chodzi o szczeniaczki, ale wszystko z czasem i pod nadzorem! Nenusia jest mega urocza, ulubienica z miotu! Niech sie zdrowo chowa ❤
Dziękuję za miłe słowa o Nen <3 Super że się nie poddaliście i przepracowaliście problem, bo tego typu kwestie bardzo lubią eskalować. Powodzenia! <3