Naprawdę nie sądziłam, że tak Was zainteresuje sprawa mojego Bujo – bardzo mnie to cieszy, bo mnie samej dłubanie i wyżywanie się kreatywne w zeszyciku sprawia bardzo dużo frajdy. W tym roku tak nam się grudzień potoczył (wyobraźcie sobie, że Pan Mąż deleguje sobie w…Wietnamie!), że nie zdążyłam obfotografować Wam naszego zimowego wnętrza – może zrobię Wam notkę po świętach z momentami hartczakrowego świętowania – co Wy na to? W ramach przeprosin podrzucam Wam dziś zdjęcia mojego grudniowego Bujo – powoli odnajduje swój styl – jestem ciekawa jak Wam się spodoba! A na deser mam mikro niespodziankę dla tych, których wyklejanki w zeszycie niespecjalnie interesują, a działanie z psem jak najbardziej tak 🙂
Grudzień to miesiąc, w którym po raz pierwszy przeniosłam się z zeszytu o formacie b5 polskiej firmy właśnie dzisiaj, na kultowego leszka – Lechtturm 1917 formatu a5. Na początku od razu Wam napiszę, że choć estetyka z zewnątrz zdecydowanie bardziej do mnie przemawia, to już w środku widać wiele niedoróbek i nie do końca zadowolona jestem z zamiany. Przede wszystkim nie odpowiada mi to, że w leszku strony bardzo przebijają – na pewno zauważycie to na zdjęciach. Mój wcześniejszy zeszyt (w.kropki) poza tym, że nie podobała mi się okładka, przebijał naprawdę sporadycznie. Drugą kwestią estetyczną, która nie do końca mnie urzekła, jest to, że strony są żółte zamiast białe. Kompletnie tego nie czuje, co więcej – trochę mi to przeszkadza. Słabo znoszą też pracę z wodą i zabawy akwarelami (to też będziecie mieli szanse zobaczyć).
W moim grudniowym bujo nie znajdziecie wielkich innowacji – to mój pierwszy grudzień, uczę się i siła rzeczy powtarzam klisze z Pinterest. Może za rok moja lewa półkula postara się bardziej 🙂 Mimo wszystko – planowanie, malowanie i ozdabianie grudnia sprawiło mi niewymowną radość!
Na ten miesiąc wymyśliłam sobie dość prostą szatę – czerń i złote akcenty, z rzadkimi wstawkami kolorowych lampek. Nie narzuciłam sobie specjalnego rygoru oczywiście, bo nie o to w tym chodzi, jednak starałam się, żeby cały grudzień był spójny i stonowany, gdzieniegdzie doklejając brokatowe naklejki czy ozdobne washi.
Habit tracker i mood tracker, to totalne i niezbędnie potrzebne rzeczy w moim dzienniku, w tym miesiącu postanowiłam, że monitor nastroju będzie sznurem lampek, a habit tracker powróci do wyglądu, który sprawdza mi się najlepiej:
W grudniowej edycji jestem szczególnie dumna ze stron treningowych moich psów. Każdy dostał swój wzorek złotej tasiemki i odpowiednio dobrane ozdoby. Na bogato, a jednak prosto 😀
Co roku bardzo cieszę się na okres przedświąteczny, jednak za każdym razem gdy przemija, mam wrażenie że nie wykorzystałam go w pełni. Dlatego w tym roku postanowiłam stworzyć jedną stronę dedykowaną temu, co dobrego i naprawdę wyjątkowego spotkało mnie w grudniu. Ostatnio jestem tak zalatana, ze zapomniałam ją pracowicie wypełniać, ale planuję w końcu siąść do porządnego jej rozpisania, zanim wydarzenia i daty umkną z mojej głowy.
Oprócz tego stworzyłam swoja zimową listę przyjemności, której podpunkty pracowicie wypełniam. Jesienna cieszyła się dość szeroką popularnością, dlatego dziś prezentuję Wam nową edycję, wraz z legendą – może uda Wam się również troszkę nacieszyć zimą i świętami! 😀 Postaram się opisać Wam wybrane punkty z mojej listy.
- Wybierz się na świąteczny film. Mieliśmy wybrać się na świąteczne mózgotrzepy, ale małżonek przytomnie zwiał do Wietnamu. Z przyjaciółmi o podobnym stosunku do tego typu przyjemności wybraliśmy się na “Morderstwo w Orient Expressie“, był śnieg, więc powiedzmy, że podpunkt odhaczony!
- Oglądanie Love Actually. To moja świąteczna tradycja, koniec, kropka, tłukę co roku tak samo jak poza okresem świątecznym Przyjaciół, Modern Family i Gilmore Girls. Myślę, że gdyby nie Bill Nighy, to Pan Mąż dostawałby wysypki i torsji.
- Wigilia w Madzonach. To taka nasza klubowa tradycja. Z roku na rok jest nas coraz wiecej i coraz ciężej znaleźć wspólny dogodny termin. W tym roku wszystko wskazuje na to, że będzie się działo szybko, na wariackich papierach, ale damy radę.
- Centrum handlowe na święta – nie znoszę zakupów, mam gawiedziowstręt i generalnie prezenty zamawiam przez internet, ale…lubię przejść się po wystrojonym centrum handlowym, zliczać ile razy George załka, że dostał z powrotem swoje serce i obserwować mieniące się lampki. Dzięki Galerii Katowickiej i jej bezpośredniemu połączeniu z dworcem kolejowym, potrzebą socjalu naszych piesków, odhaczyliśmy bezboleśnie ten podpunkt. Ba, nawet napiłyśmy się zimowej kawy, a psy zgodnie drzemały pod stołem.
- Spacer w zimowym lesie. Ten podpunkt odhaczyłam dwukrotnie – raz tego dnia, kiedy socjalizowałyśmy się na dworcu, a drugi raz kiedy przygoda porwała mnie na zwiedzanie pobliskich wiosek z 17% baterii.
- Pierwszy śnieg. Wziął mnie znienacka, i jak zwykle ucieszył, niezależnie od okoliczności.
- Grudniowe bujo. Chyba nie muszę rozwijać tego podpunktu? 😀
- Przygotowanie ciasta na pierniki. Ten podpunkt cieszy mnie nieco bardziej niż samo pieczenie, wykrawanie, wałkowanie i poparzone paluchy to ta trochę gorsza część tradycji.
- Pieczenie pierników miało miejsce dziś – na szybciora, między pisaniem do Was notki a wyjściem do pracy. Na instagramie macie szybką relację – dajcie znać, czy chcecie tego więcej 🙂
- Kakao z piankami
- Zimowe YC
- Pakowanie prezentów – zawsze odpalam świąteczne odcinki ulubionych seriali i słucham po raz setny jednym uchem tego, co dzieje się na ekranie, jednocześnie wyżywając się twórczo.
- Odcinki świąteczne seriali – pozornie to to samo, ale nie! 🙂 To te bieżące seriale, które jeszcze się nie skończyły! Ha, tu Was mam 😀
- Akcesoria zimowe psów – obróżki sezonowe, zabawki sezonowe. Trochę tego mam, choć w tym roku maksymalnie podbiły moje serce komplety Hauever. Są przepiękne!
Grudniowe edycje gazet.- Reakcja psów na 1 śnieg – nie było szału. Hasztag smuteczek 😛
- Pomóż schronisku.
- Spacer z psami po okolicy – oglądanie ozdób.
- Wieczór pod kocem z kindlem, muzyką i świeczkami.
- Mandarynki.
- Świąteczne piosenki.
- Wygrzewanie się przy kominku.
- Świąteczne licytacje w Trójce – od tego momentu zawsze wiem, że to już tuż tuż. Uwielbiam Kubę, i jego rozmowy z Markiem Wałkuskim. Cała otoczka w piątkowy wieczór robi niesamowitą atmosferę – często zabieram się za jej słuchanie przygotowując obiad, potem jemy go i zdarza nam się odpalić grę, albo grać w planszówkę podczas jej nadawania. U-wie-lbiam.
- Świąteczny Karpik – w tym roku na smutno, bez Andrusa rozczarował. Niewymownie mi przykro, że brzydkie rzeczy dzieją się z naszą ukochaną stacją.
- Trójkowa Lista Wszechczasów – co roku 1 stycznia wraz z Panem Mężem leniwie dojadając resztki po Sylwestrze i grajac w gry, wysłuchujemy całej listy. Co roku dziwuję się, dlaczegóż znów Brothers In Arms jest na pierwszym miejscu – ktoś wyjaśni? 😀
Jak wam się podobają bujowe wpisy? Chcielibyście, żeby było więcej notek tego typu? Co dodalibyście do swojej zimowej listy przyjemności?
Boże uwielbiam to jakim mega świątecznym skrzatem jesteś. Jeśli ktoś ma jakikolwiek problem z poczuciem świątecznego nastroju, to wystarczy posiedzieć w grudniu na Twoich social mediach i po sprawie <3 w ogóle ekstra zdjęcia 😀
Jak ja się ciesze, ze zamiast irytować to kogos cieszy! <3
Uwielbiam czytać o Twoim bujo, psiakach i świątecznych przygotowaniach! Chociaż sama raczej obchodzę święta z przyzwyczajenia, to zawsze u Ciebie można poczuć trochę tego ciepła! Powiedz mi jeszcze, jaki zeszyt poleciłabyś do bujo, który nie zostawi portfela pustego? 😀
Ale się ciesze! <3 Bardzo mi milo, ja staram sie zawsze celebrować ten okres, bo kocham go najbardziej na świecie <3 W sumie na bujo nada się każdy zeszyt - ja nie lubię ani gładkich, ani w kratkę czy linie, wiec szukam tych w kropki - chyba najtańsza to opcja właśnie dzisiaj, którą podlinkowalam 🙂
Bardzo podziwiam Cię za to, że prowadzisz bujo tak starannie i z takim zaangażowaniem… wiele razy próbowałam prowadzić coś w tym stylu, zawsze kończyło się po kilku dniach 😛 a to dziwne, bo naprawdę lubię takie rzeczy! Świetnie Ci to wychodzi, uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia i chętnie poczytam więcej postów o bujo w przyszłości ♥
Super, dzieki za pozytywna moc! 🙂 Jak będę miała coś sensownego to powiedzenia, to na pewno stworze post 😀 A ja nie sądziłam, ze wkręci mnie to aż tak 🙂 a myślę, ze po czasie wielka frajdę sprawi mi oglądanie “starych”miesięcy.
Chciałbym mieć tyle wolnego czasu, żeby rozpisywać takich kalendarz. Ile Pani to zajmuje?
Pracuje w niełatwym zawodzie, ogarniam dom, trenuje i startuje z psami w zawodach – a wciąż znajduje chwilkę dla siebie – to sztuka, której warto się nauczyć, polecam 🙂 Samo rozrysowanie zajmuje mi około 40 minut – każdy miesiąc robię z wyprzedzeniem – w przeciągu 30 dni zawsze znajdzie się choć chwila wolnego czasu.
Uwielbiam ten świąteczny klimat u Ciebie na blogu. A nawet złapałam się na tym, że wyczekuję świątecznej notki. 😀 Podrzuciłaś mi bardzo fajny pomysł z tą listą do bujo – dzięki! 😀
Listy to naprawdę fajna rzecz. Strasznie dziwną satysfakcję sprawia mi odhaczanie ich. Co więcej należę do tej nielicznej grupki osób, której odhaczanie habit trackera motywuje do wykonania działania 😀
A czy mogłabyś polecić jakie i gdzie notesy kupić na pierwszey Bullet?
Z wielu dyskusji na grupie fejsbukowej okazuje się, że idealny Bujo…nie istnieje 🙂 Dla mnie bliski ideału jest LT 1917, miałam już do czynienia z właśnie dzisiaj w.kropki, devangari (straszne rozczarowanie :() i hybrydą z miss planner.