Przebywanie w gabinecie weterynaryjnym to bardzo umiarkowana przyjemność. Częściej pies jest zestresowany niż niecierpliwie oczekujący wizyty (choć historia zna takie przypadki kompletnie niewyjaśnionej ślepej i głuchej poddańczej miłości do kolorowego fartucha). Najczęściej też próg tolerancji jest niski – i Wasz i Waszego czworonożnego przyjaciela. Ból, złe samopoczucie, wszechobecnych zapach leku, zestresowane, często wokalizujące psy, które wyglądają dziwnie – kołnierze ochronne, kubraki, opatrunki w przeróżnych miejscach, dziwne zapachy krwi, wydzielin, leków – ja w szpitalach również odczuwam niepokój, więc kompletnie nie mam problemu z przyjęciem do wiadomości, że pies tym bardziej się boi. Zapraszam na garść porad dotyczących poprawienia jakości wizyt u lekarza weterynarii – to nie jest tak, że wszystko można zwalić na nieprzyjemne zabiegi 🙂 To naprawdę nietrudne – pomóc i oswoić psa z lekarzem. O ile zadziałacie szybko i nie pozwolicie eskalować stresowi – o wiele ciężej odkręcić traumę psa niż spróbować pracować u podstaw.
Zacznij od małego
Wiele psich przedszkoli organizuje wręcz zajęcia z maluchami w gabinecie – właśnie po to, żeby dzieciaka oswoić z zapachem, dziwnymi przedmiotami, powierzchnią stołu. Oczywiście warto wcześniej umówić się z lekarzem, czy istnieje taka opcja i czy nie będzie to problemem. Uzbrój się w pyszne smakołyki, przegłódź psa, upewnij się, że można wpaść z nieletnim (nawet tym, który nie ma kompletu szczepień, choćby na rękach – większość gabinetów ma odpowiednie stanowisko dla maluchów podczas okresu kwarantanny) i zarezerwuj sobie godzinkę na skarmianie, przyzwyczajenie się do zapachu jednorazowych rękawiczek, grzebanie w uszach, obcinanie pazurów i nastaw go na wyłącznie dobre doświadczenia.
Musisz wyluzować
Wiem, że w większości to czarna magia dla właściciela. Często sam boi się widoku i zapachu krwi, igieł i przeróżnych zabiegów, ale – to Ty jesteś przewodnikiem. Twoje nastawienie to w 80% nastawienie Twojego zwierzaka. Czując Twój stres, odbiera miejsce w jakim się znajdujecie i człowieka, który zaczyna się do Was dobierać jako bezpośrednie zagrożenie. Musisz zebrać dupę w troki, serio serio 🙂 Twoim zadaniem jest upewnić cierpiącego zwierzaka, że jest ok i będzie okej. Panika i “nie bój się, bo ja sama w strachu” potęguje stres, doznania bólowe i psią panikę. Jeśli naprawdę sobie nie radzisz, weź wsparcie – przyjaciółkę, która będzie plotła malownicze farmazony, albo partnera, który będzie w stanie rzeczowo ocenić objawy i stan zwierzaka. Wierzcie mi, bardzo ciężko dowiedzieć się czegokolwiek od zapłakanej, mokrej buły. To tak jak z dzieckiem – nawet jak złamało nogę mama nie może płakać i mówić ojezupaniebożecoterazbędzie. Jesteś teraz rodzicem, jakkolwiek to by nie brzmiało, musisz się z tym zmierzyć, musisz być ostoją.
Wprowadź komendę
Większość zabiegów wykonuje psom sama, włączając w to wszystkie manewry związane z igłami, tak, nawet u szczyla. Usuwam sama kleszcze, obcinam pazury, przemywam rany, zakrapiam oczy, uszy, wszystko. Po prostu wprowadziłam słowo (u nas to uwaga), które oznacza, że teraz będzie nieprzyjemnie, ale za chwilę będzie mega nagroda. Wiąże się z tym historia, która łamie mi serce na pół – Bal na tej komendzie naprawdę dał sobie odciąć kawałek skóry i nie pisnął, po prostu uznał, że drobny dyskomfort jest naturalny i że nie ma takiego bólu, którego nie wynagrodzi paróweczka. Działa bez pudła, co prawda pies Ru telepie się jak durna przy echu serca, ale oprócz płaczu wewnętrznego jest bardzo dzielna, bo zna zasady. Zawsze łatwiej psu zmierzyć się z nieznanym, jeśli jest w stanie zrozumieć na czym polegał będzie następny krok obcej osoby.
Naucz przebywania w klatce
Po zabiegach zwierzęta najczęściej dochodzą do siebie w klatkach. Warto nauczyć psa tej sztuki – choćby dlatego, żeby Twój pies po obudzeniu się w obcym miejscu nie wpadał w panikę, że jest półprzytomny, jego organizm nie działa tak jak powinien, może mu jest niedobrze i znajduje się w jakimś dziwnym tworze.
Bądź asertywny
Nic bardziej nie podnosi mi ciśnienia niż wersja onnicniezrobi, ale gabinet lekarski edition. Nie rozumiem, dlaczego niektórych właścicieli kawałek sznurka przytroczony do psa parzy w dłonie i ego. Wmaszerowują do poczekalni z piersią wypiętą, a ich pieseczek radośnie zagląda do każdej schorowanej kupki nieszczęścia zwiniętej pod krzesłem właściciela i do każdego transportera z przeklinającym kotem. Po cóż rozdzielać dwa zestresowane obolałe psy? To pozostanie zagadką nierozwiązywalną dla mnie. Pamiętaj, że masz buzię i możesz zwrócić uwagę. Podobnie jak warto czasem podpowiedzieć lekarzowi jaki jest Twój pies, co lubi a czego nie i czy będzie w stanie znieść taki zabieg, a co lepiej mu odpuścić i szukać innego rozwiązania.
Bądź obiektywny
Na pewno lekarze są wyczuleni na ułamki sekundy zmienionej mimiki, i po kilku latach pracy są w stanie z 80 % dokładnością powiedzieć jak pies będzie zachowywał się w gabinecie i podczas zabiegów po pierwszych pięciu minutach obserwowania go w gabinecie. Także wiedz, że Twoje zapewnienia o niegryzącym psie, nie zawsze mają pokrycie w mowie ciała Twojego pupila i lekarz to wie 😛 – jeśli wiesz, że pies jest nerwowy, nie dało się nijak przyzwyczaić go do zabiegów, dla bezpieczeństwa lekarza (i swojego, wyobraź sobie czasem głównym adresatem pogróżek i ataków jest właściciel) weź kaganiec. I postaraj się obiektywnie ocenić predyspozycje i zachowanie swojego psa. No i słuchaj co się do Ciebie mówi – chociażby to, że pobieranie krwi to nienajszczęśliwszy moment do całowania swojego psa.
Znajdź gabinet, który Tobie odpowiada
Osobiście zawsze czuję się lepiej, kiedy od razu klika mi z moim lekarzem prowadzącym nadajemy na tej samej fali, rzucamy suche żarciki i rozstajemy się w pokoju. Nie chodzi tylko o Wasz komfort, ale też o psa – obserwując Waszą relacje i wyluzowanie podczas wizyty, poczuje się lepiej i pewniej. Jeśli przestanie Wam odpowiadać – lepiej spróbować poszukać fachowca gdzie indziej (ja w myśl tej zasady zmieniałam już swojego lekarza ludzkiego pięć razy :P)
A jak jest z Waszymi psami? Lubią czy nienawidzą wizyt, nawet tych profilaktycznych? Udało się Wam oswoić lekarza?
Kent nie ma problemu wchodzenia do gabinetu jak i czekania na swoją kolej wie o tym, że jak wejdzie to weterynarz da mu dużo smaczków 😀 Otwierają szuflade z igłami a on macha kitą i myśli że szykują dla niego jedzenie, bo w końcu to szeleści to musi być jedzenie! ?
Jeśli chodzi o Bacardiego to jest prawie to samo i w ogóle się nie boi ?
Haha to super! Takim zdecydowanie lżej na życiu 😀 Zawsze powtarzam, że żarty pies, to zdecydowanie łatwiejsza sprawa do ogarnięcia 🙂
To jest właśnie jeden z darów, którym uraczył świat mojego psa i do którego ja ręki nie przyłożyłam bo byłam wtedy bambusem jesli chodzi o jakiekolwiek wychowanie psa. No czasami głupi ma szczęście (ale tylko czasami!) KAŻDY weterynarz jest super kumplem, może dostać serię zastrzyków i dalej będzie mu przykro przy wyjściu… Jestem zdania, że ja bym mogła wyjść z gabinetu, a czterołap by się nawet nie zorientował (kocha bardzo mamusię </3) i dalej by obwąchiwał nowe pozycje encyklopedii na półkach. Za to świst powietrza z kartonika po soczku to diabelstwo i należy się schować pod stołem, jak żyć?
O jaki kochany! <3 Z tym świstem i przeróżnymi DŹWIĘKAMI, to Ru mu ostrożnie podaję łapkę 😛
Ostatnio jak mój miał kroplówke (a zdarza sie czasami często przez raka posiadanego) to sobie siedzieliśmy w sali ogolnej i moj pies spal. Bo on zazwyczaj spi jak leci 2h kroplowka 🙂 No i wchodzi Pani z innym psem, patrzy na mojego i z tekstem “A Pani piesek to żyje?” 🙂
Ajajaj 🙁 Nie ma to jak dobrze zagaić rozmowę 😛
Mój Mały ma dylemat jak idziemy do weta. Z jednej strony bardzo chce iść, bo tam są pieski i ludzie i super pani weterynarz, z drugiej strony trochę się lęka. Zazwyczaj wchodzi więc przyklejony do ściany. Ale wchodzi dzielnie i nie stawia oporu 🙂
Dobry lekarz, który zakumpluje się ze zwierzakiem to chyba podstwa dla takiego odwrażliwiania!
Hahaha <3 z jednej strony tak, a z drugiej nie zawsze jest czas, ze względu na przykład na stan pacjenta...wiadomo, obie strony muszą wysiłek włożyć w relacje, jak ze wszystkim 😀