Pomysł na dzisiejszą notkę podrzuciła mi Agnieszka, która zadała pytanie o zasady panujące w wielorodzinnych psich domach. Uznałam temat za bardzo ciekawy – i ogromnie chciałabym się dowiedzieć jakie reguły panują i w Waszych stadach 🙂 Wielokrotnie opowiadałam Wam, że uważam, że miłość miłością, ale porządek być musi, aby cały system działał i nie dochodziło do zgrzytów. Z tego właśnie powodu ostateczną instancją podejmującą wszelkie decyzje w stadzie jestem właśnie ja. Te decyzje są niepodważalne i nie podlegają dyskusji. Do pewnego stopnia pozwalam na ustalanie między sobą zasad, jednak nie pozwalam na kompletną samowolkę – pamiętajcie, że w porywach zdarzają się tygodnie, w których nasze stado osiąga imponującą ilość pięciu psów! 🙂
Gwoli przypomnienia podpowiem, że na razie u nas wygląda tak: 2 dorosłe człowieki, 3 psy ( dwa całkiem dorosłe, jedno całkiem niedorosłe). Duże na BARF, małe na suszkach. Jeden zawodnik, jeden głupek leśny i szczeniątko w fazie rozwoju.
Posiłki
Do pewnego momentu psy jadły wszystkie razem. Od chwili, kiedy Balu zaczął mi się zadławił mięsem (mimo, że nikt nie wisiał mu nad miską) postanowiłam, że sprawa jest zbyt poważna – i monitoruję sytuację – o ile na dany dzień zaplanowane jest coś, co wymaga dokładnego kawałkowania i połykania. Ostatnio znów miałam dwie mrożące krew w żyłach sytuacje i jestem na skraju rzucenia BARFem w pierony (znów :P). Jeśli mamy same mięśnie i podroby – wtedy miski stawiam równo razem. Zasada jest prosta – kompletny zakaz podchodzenia do cudzej miski, o ile właściciel jeszcze spożywa. Jeśli odchodzi – wtedy można zajrzeć i spróbować poszukać szczęścia. Na początku izolowałam malucha, bo miała moment bycia małym niejadkiem (aha, kulki, przepraszam, czy mogę wpić się w to przepyszne mięcho miskę obok?), ale teraz bardzo grzecznie wsuwa swoją porcję.
Legowiska
Z przebywaniem na meblach jest tak, że ja dość lubię psy na kanapie i sprawa jest dość płynna. Warunkiem jemożliwości wylegiwania się na kanapie czy łóżku jest bezwzględne schodzenie na komendę. Jednocześnie kupiliśmy porządne legowiska, takie, na których psy chętnie przebywają. Jedynym wyjątkiem od reguły są dni, w których źle się czuję – wtedy najlepiej na mnie działa wyleżenie się z okładami z psich ciałek – działa zarówno dobrze fizycznie, jak i psychicznie 🙂 Klatki używam głównie kiedy wszyscy domownicy opuszczają dom i zamykam w niej szczeniaka, dla bezpieczeństwa malucha. Przydaje się też po wybitnie brudnym spacerze, żeby obsypać najbardziej uwalonego psa (Ruby?).
Spacery
Mój czas niestety nie jest z gumy. Nie mam specjalnie czasu na trzy osobne spacery, więc po początkowych testach zadecydowałam, że najczęściej idziemy wszyscy. Wyjątkiem są spacery w konkretnym celu – na przykład zapoznanie małej z rynkiem, natężonym ruchem ulicznym, dworcem – nie widziałam powodu dla którego miałabym targać całą trójkę w takim przypadku. Podobnie sprawa się ma ze spotkaniami towarzyskimi. Staram się, żeby psy na spacerach załatwiły sprawy fizjologiczne oraz zmęczyły się i zrelaksowały – od początku pilnowałam, żeby spacer nie przypominał nieustannej nawalanki, szczeniaka też tonowałam od początku. Dlatego teraz spacer to spokojne kłusowanie, wąchanie trawek i zajmowanie się swoimi sprawami z kontaktem z bazą (czyli mną). EDIT: Spacery technicznie wyglądają tak, że wszystkie psy mają iść jednym tempem, z przodu – najczęściej Nenu mam w osobnej ręce, ze względu na to, że idzie najgrzeczniej 😀 Jest totalny zakaz zawąchiwania się – idziemy równym tempem, nie ma przechodzenia, cofania się, obchodzenia mnie (Ruby). Spacer na smyczy jest zaprojektowany tak, żeby dojść z punktu A do punktu B, gdzie mogę je spuścić, stąd taki ostry rygor.
Treningi, seminaria, zawody
Również najczęściej biorę całą trójkę – o ile żadne z nich nie przebywa na L4. W domu, podczas treningów dwa bezczynne psy siedzą na wyznaczonym miejscu i czekają na swoją kolej, następnie imiennie je zwalniam, gdzieś w terenie najczęściej przebywają w klatkach. Na seminaria zazwyczaj jeździłam z jednym psem, drugiego zostawiałam w domu. Teraz jeździć ze mną będą dwa psy – główny zainteresowany i szczeniątko. Na zawody przewiduję podobny system – głównie dlatego, że Puczineczka niekoniecznie lubi jeździć z obcymi psami, przebywać z nimi na ograniczonej przestrzeni i nie uważam, żeby miało to sens, aby ją do tego zmuszać 🙂 Podczas jedzenia gryzaków pozwalam na drobne zaznaczenia (ostrzeżenie – warknięcie) ze „to moje”. Nie ma zgody na jakakolwiek agresje i zaczepki.
Zabawki w domu
Kiedyś zabawki były tylko wydzielane przeze mnie. Ze względu na małą pijawę, po domu zaczęły się walać kostki i tak zwane gryzaki długodziałające. Pilnuję tego, żeby nie dochodziło do wyrywania sobie obiektów z pysków (Ruby), zabierania wszystkiego, siedzenia na tym i burczenia gdy tylko ktokolwiek z psów zerknie w jedną stronę (Ruby). Panują podobne zasady jak przy miskach – podejście można zrobić, kiedy poprzedni użytkownik zakończył użytkowanie Monitoruję wspólne zabawy, i kiedy szaleństwo przeważa się na falę “możliwość OCD” 😛 przerywam i tonuję. Nie ma zgody na szaleństwa i gonitwy po całym domu.
Podróże
Na wspólne spacery zbiorowe stanowczo zbieram całą trójkę. Na wyjazdy wakacyjne, wypady spacerowe biorę całą trójkę, o ile stan zdrowia i wiek i móżdżek na to pozwala. Nie potrafiłabym w stu procentach cieszyć się wyjazdem bez nich, choć zawsze staram się wziąć pod uwagę to, czy zabranie każdego jednego z tych piesków na pewno sprawi, że będą się dobrze bawiły a nie zmuszały się do przebywania gdzieś, gdzie nie chciałyby. Zawsze działa imiennego zwalniania psa – staram się bardzo tego pilnować szczególnie przy wypuszczaniu z bagażnika.
Myślę, że to nasze główne zasady – jestem ciekawa jak wygląda to u Was? Do jakiej frakcji należycie? “Niech się dogadają”, czy “ja tu ustalam reguły”? Jak prezentuje się Wasz dom wielorodzinny?
U nas najcięższą sprawą jest mimo wszystko spacerowanie w bardziej “zaludzionych” terenach, ponieważ Hoshi kocha wszystko i wszystkich i najchętniej poszłaby z PanemPaniąTymDzieckiemWszyscyKochajcieMnie!!, a Iltaa zamordowałaby każdego kto ośmieli się na nią spojrzeć zaraz po tym jak puściłaby pod siebie majestatycznego klocka ze strachu. Uroki posiadania dwóch skrajnie różnych charakterów w domu.
Ajajaj to faktycznie, ja mieszkam w wiejskiej części miasta, więc o tyle mi łatwiej. O mamo z taką ekipą to choroba dwubiegunowa gwarantowana! 😀
A to ja zapytam z tej drugiej strony. Masz 3 psy. Czy jak wychodzisz z jednym a dwa zostają w domu to serce Ci nie pęka, że je zostawiłaś i że faworyzujesz jednego? Jakoś to nagradzasz, regulujesz? Jak emocjonalnie z twojej strony z podziałem serca na trzy? 🙂
Hm, zależy 😀 Jak jadę na zawody albo seminarium i Ruby płacze, to jest mi trochę przykro, ale wiem, że ona niespecjalnie endżojuje takie wyjazdy, i tak naprawdę mogłabym ją wziąć, żeby SOBIE udowodnić że MY POTRAFIMY – czyli sztuka dla sztuki bez poszanowania jej ułomności. Z czasem nauczyłam się respektować jej wady i starać się szanować – wiem, że w takich okolicznościach nie jestem w stanie jej zapewnić komfortu i postępowałabym egoistycznie usiłując wmusić ją w sytuacje. Kiedy wiem, że będą lepsze warunki (mniej psów w aucie i mniej na m2), to wtedy ją chętnie zabieram, bo wiem, że w takim wypadku jej komfort będzie wyższy. W innych przypadkach kompletnie nie czuję problemu. Jeśli chodzi o dzielenie serca, to największą część i tak zajmuje synek – mamy telepatyczny poziom porozumienia, i naprawdę kocham go do rozpęku i bólu. Puczineczkę kocham jak pieska, debilka, głupolka z kreskówki. Nenu na razie wielbię stópki, łapki, uszki, twarz, ale w konkretną ukierunkowaną miłość to się jeszcze nie rozwinęło 😀
Małgorzato, atakuję komentarzem z głębokiej prywaty: kto projektował wam zaproszenia na ślub, w te piękne, piękne śnieżynki? Czy był to jakiś grafik komercyjnie dostępny? Bo nam się plan zaproszeń rozjechał i szukamy pomocy w tym zakresie, więc chętnie przygarnę jakieś info, może być na maila.
P.S. Pozdrawiam gorąco Krewetę i resztę rodziny 😉
Kurczę kompletnie nie pamiętam, wiem, że była to losowa graficzka z Tarnowskich Gór, ale nie potrafię odkopać z maili gdzie i co i jak 🙁