Jakoś zawsze unikałam tego typu postów, jednak na fali mojego zainteresowania bullet journal poczytałam jaką wartość tego typu zestawienia mogą mieć. Oczywiście wszyscy wiedzą, że tak naprawdę na przestrzeni 31 grudnia a 1 stycznia nie zmienia się wiele, jednak wiele osób ( w tym ja) potrzebują oddzielić sobie przeszłość grubą krechą i wziąć się do roboty od nowa. Zupełnie na czysto. I doskonale wiem, że życie to mieszanka tych złych i tych dobrych momentów, ale akurat w tym rozdaniu komuś gdzieś sypnęło się za dużo. Prywatnie 2017 nie był dla mnie szczęśliwy. Ba, w przeróżny sposób, pracowicie usiłował mnie gdzieś tam udowodnić mnie, że “gorzej już nie będzie” to tylko czcze słowa i owszem, będzie, niech no tylko potrzymam temu roku piwo. W każdym razie – nie uszczęśliwił mnie, nie radowałam się i bez żalu pożegnałam się z nim niczym z nieprzyjemnym gościem Tym niemniej zapraszam Was na moje podsumowanie roku.
Kynologicznie natomiast, to był dobry rok. Przede wszystkim mamy za sobą pierwszy pełen sezon startów (rozpoczętych dość wcześnie, na początku kwietnia). Mamy na swoim koncie dobre starty, niewymagające wychodzenia na pole w papierowej torbie. Mamy dwa podia, jedno otarcie się o podium, przygotowanie do występu i dobre starty pieseczka, który zwykł swój móżdżek wysrywać za stodołą (przypominam, że Puczineczka miała tylko jeden punkt straty do rundy Frizgility Masters!), bardzo fajny debiut freestyle. Każdy wyjazd i uczestnictwo w zawodach było napędzane dobrymi emocjami, nie nakładało żadnej presji na psa i pozostawało tylko beztroskimi pląsami w tłumie ludzi w losowym mieście. Był nagle i szczeniaczek – ale może po kolei…
Baloo
Misio w tym roku był jak zwykle – synkiem. Synek, moi drodzy Czytelnicy, to taka jednostka kynologiczna płci męskiej oznaczająca, że osobnika tego darzysz ślepą miłością matczyną, a on w swojej pluszowej miłości, grzeczności i byciem dobrze wychowanym młodzieńcem nie zawodzi. Nigdy. W lot wychwytuje gorszy nastrój i natychmiast jest z tabliczka czekolady i pluszowym kocem tuż przy Tobie. To ten osobnik, który jak oddzielasz się od grupy idziesz siku, jako jedyny ze stada czeka z Tobą, co więcej wylatuje w przód, mówi wszystkim, że mama zaraz przyjdzie, poczekajcie, potem wraca do Ciebie. I tak do skutku, aż doczłapiesz pod górkę. To taki, który podczas startu w setną sekundy przed komendą będzie wiedział, że coś zmieniamy. Ten co popłynie na fali tęczy podczas dobrej passy i ten co zwróci uwagę jak popełnisz rażący błąd. I wspomni to, a potem doda, że nic się nie stało, że powtórzmy to. To taki, którego można wziąć bez smyczy, zawsze wszędzie, przy którym można wypić kawę wypuszczając go wśród obcych psów, kota, alpaki oraz nosorożca i wiem, że nie zrobi nic głupiego. Także bez zaskoczeń. Bal był jak zawsze – Balem. No i udało nam się naprawdę fajnie zadebiutować w zawodach – i nie ukrywam, że o to wydarzenie grzałam ręce w tych gorszych okresach. Pasja to jednak potęga.
Mimo wszystko. Przypomnijcie mi dlaczego większość ludzi woli suczki?*
*Okej, mam swoją teorię – otóż w mojej opinii, synek zajmuje tyle serca, że na miłość do drugiego synka miejsca już nie ma. Synuś jest tylko jeden, suczki to suczki 😛
Ruby
Z Dusią mimo wszystko to był dobry rok. Jasne, że jest niestabilna jak pomysł, żeby na środku jeziora, podczas huraganu Grzegorz stanąć obunóż na kajaku i zaśpiewać Rotę, ale chyba, jakkolwiek by dramatycznie nie brzmiało, nauczyłam się ją kochać. To znaczy akceptować – tak bez ale. Wiem, że móżdżek ma swoje ograniczenia, wiem, że się stara i w końcu zaczęłam rozumieć, że mnie potrzebuje i przede wszystkim – chce żebym była z niej zadowolona i dumna. Ma pierdolnik w głowie nieziemski, nie ma dnia, kiedy nie marzyłabym o wysłaniu ją na środek jeziora w ołowianym kapoku, ale nauczyłam się nie podchodzić do niej jako mojej porażki wychowawczej, przewartościowałam w głowie naszą drogę, wartości, pracę włożoną w wspólną relację, efekty jakie uzyskałyśmy i doszłam do wniosku, że teraz pozostanie mi dalej pracować, wzmacniać jej zachowania, korygować mądrze. Ru trochę na mnie wisi niezdrowo – o ile Bala moje zdanie bardzo obchodzi i jest wyczulony na każdy nastrój, to jego stabilny charakter powoduje, że czuje się spokojnie i pewnie w większości sytuacji. Ruby z kolei często w sytuacjach dla niej trudnych bardzo się pobudza, zaczyna skakać, popiskiwać, i wpychać się do mnie między nogi. Co prawda, mimo wszystko uważam za sukces fakt, że jestem jej ostoją bezpieczeństwa i wie, że mimo wielu różnych naszych starć i sprzeczek stanowię jej bezpieczeństwo, to samo chore uzależnienie powoduje, że nie jestem pewna, czy kiedykolwiek coś się zmieni w tej kwestii. Natomiast pozytywnie zaskoczyła mnie podczas startów. Jak na jej bałagan w głowie, zachowuje się fantastycznie – daje z siebie 120%. Myśli. Słucha komend. Zasuwa jak nakręcona, stara się, łapie, pięknie wraca, pięknie wsłuchuje się we mnie. Sądziłam, że będzie to większa katastrofa 😛 Byłby to całkiem miły piesek do startów, gdyby nie to, że otoczenie obcych psów, mieszkanie na małej powierzchni, podróż w aucie z nimi powoduje jej dyskomfort, dlatego startowała tylko dwukrotnie. Nie chcę nieustannie wrzucać ją w niekomfortowe sytuacje, tylko dlatego, że wiem, że będzie się starać, że poradzi sobie, że lubię mieć wszystkie psy przy sobie. Przed każdym wyjazdem staram się przewartościować, czy sprawi jej to jakąkolwiek przyjemność i czy gdyby wiedziała, gdzie jedzie to nadal by tak radośnie reagowała. Jest naprawdę fajna przy szczeniaku – mimo wszystko trochę obawiałam się, czy nie będzie zgrzytów i problemów – potrafi się ładnie bawić, nie świruje przy porozrzucanych zabawkach, respektuje fakt, że szczeniakowi też nie wolno wyrywać jedzenia, zabawek czy pobudzać się jak głupia przy dźwięku z piszczałki.
Nenya
Na razie uczymy się siebie, ja uczę się bordera koli, dlatego na temat Nenu niewiele mam do powiedzenia 🙂 Na razie ma troszkę ponad 4 miesiące i jest grzecznym szczeniakiem. Jak ma pracować – pracuje, naprawdę dzielnie, w różnych warunkach i sytuacjach. Jest bardzo żarta, troszkę mniej chętna do zabawy, ale na tę chwilę jest to minimalne (i pamiętam o tym, że aktualnie jest na etapie wymiany zębów) pięknie aportuje i to “socjalnie”, czyli z wielką radością wpada w ręce. W domu jest aniołem – śpi, bawi się, je. W 80% sygnalizuje, że potrzebuje wyjść na dwór. Bardzo inteligentna, potrafi świetnie przekładać moje komendy na zachowania (praktycznie bez wprowadzenia nauczyła się “puść” czy “zostaw”). Świetnie się z nią kształtuje, potrzebuje 1-2 sesji, żeby nauczyć się nowej komendy. Lubi sprawiać radość swojemu człowiekowi, jest najsłodszą na świecie nakrapianą krewetką. Jeśli jakieś jej zachowanie mi się nie podoba, zasmuca się okrutnie. Ma najsłodszy wyraz pyska – marzenie spełnione – grinuje, czyli wykonuje charakterystyczny grymas pyszczka, który przypomina uśmiech – naprawdę unosi kąciki warg, gdy wita się z osobami, które kocha. Trochę mniej grinuje kiedy dostaje reprymendę 🙂
Iskanie jest słabo przyjemne, bo robi to tak intensywnie, że boli 😛 Wadę ma jedną, o której wiedziałam i nie była dla mnie nigdy czymś, co dyskwalifikowałoby szczeniaka – jest nieufna względem obcych osób i zwierząt. Na tę chwilę powoli udało nam się wypracować ignorowanie obcych, nie buczenie na nich, o tyle na pieski obce zdarza się bukać (czyli poburkiwać pod nosem) – także nie zdziwcie się, gdy nas spotkacie, że niekoniecznie padnie Wam w ramiona 🙂 Z reguły wystarczy też jedno zapoznanie, żeby zakwalifikować człowieka jako “swojego” i cieszyć się na jego widok (z wyłączeniem grinowania, które jest zarezerwowane dla hartczakrowego stada i babć). No i totalnie zakochana jest w Balu. Śpi z nim, bawi się z nim, łazi z nim, jedzą razem gryzaki – mają fajną relację 🙂 Z Ru się tylko bawią, czasem śpią, ale na szczęście na razie nie przejmuje jej głupich zachowań, pisków i pobudzenia, czego bałam się najbardziej. Bardzo ale to bardzo chciałaby być już na barfie i uznaje fakt, że serwuje jej suche kulki zamiast mięsa uważa za rażącą niesprawiedliwość. O ile bałam się trochę powiększenia stada – do tej pory (a minęły już ponad dwa miesiące) nie odczułam wielkiej różnicy pomiędzy posiadaniem dwóch a trzech psów. Oczywiście faktem jest, że warunki mi sprzyjają, tym niemniej na razie w żadnej mierze ta decyzja nie uprzykrzyła nam życia (mówię nam, bo wszyscy znacie podejście Pana Męża do psów, tak naprawdę od niego zależała decyzja o szczeniaku, i okazało się, że na razie jest głównym wielbicielem Nenu, za co jestem nieustannie wdzięczna niebiosom :D). Decyzja o wzięciu trzeciego psa okazała się jedną z tych niewielu pozytywnych cech roku 2017.
Rozwój
W tym roku więcej startowałam, niż miałam możliwość wzięcia udziału w zawodach. Na szczęście udało nam się wziąć udział w niesamowitej Latającej Akademii (już po raz drugi!), co uważam za super przeżycie. Potem jeszcze załapałyśmy się na dobre semi z Asią w Oczku (o tej wspaniałości był osobny wpis!). Nasz freestylowy debiut przerósł moje oczekiwania. W tym roku NAPRAWDĘ chciałabym się nauczyć rzucać dystanse i wyjść poza barierę pierwszej 20, bo wyżej nie umiem 😛 No i ułożyć freestyle bez przypału w Lvl 2 😛
Blog
Blogowo to też był dobry rok – jest już Was prawie 3 tysiące na facebooku. Miesięcznie posty osiągają 4.5 tysiąca wyświetleń!!! To naprawdę wielka radość. No i fajnie mi się z Wami rozmawia – poprzez PW, w komentarzach – dobrze wiedzieć, że jesteście, że lubicie zaglądać do harczakrowego stada. To był rok, w którym poprowadziłam wiele naprawdę wspaniałych współpracy z różnymi firmami – także blogowo jestem można powiedzieć spełniona, i mam apetyt na więcej! Głównie dzięki Wam wymieniam sprzęty – wcześniej porzuciłam cyfrówkę odziedziczoną po tacie, na rzecz aparatu pełnoklatkowego, teraz jestem na etapie zmiany laptopa. O i planuję zrobić ankietę (tak już powiedzmy od pół roku)! 😛 No i dzięki Wam poznałam bujo i się zakochałam w tym systemie! <3
To by było na tyle. Jestem ciekawa, czy interesują Was tego typu posty? Jak Wam minął Sylwester? Myśmy pocięli w Wiedźmina, poszliśmy spać o 1, a dziś od rana u nas Lista Wszechczasów Trójki – jak u Was? Wstaliście już z łóżka w ogóle? 😀
A w zeszłym roku było tak!
Mam bardzo podobnie, prywatnie rok bardzo słaby, ale pieski są w nim takim radosnym promyczkiem.
Życzę wielu sukcesów w Nowym Roku i przede wszystkim zdrowia dla całej psioludzkiej rodziny. I pisz jak najczęściej o Nenu, zastanawiamy się nad trzecim psem i wszelkie rady mile widziane. 🙂
Dziękuję i wzajemnie! 🙂 O Nen będę pisać na pewno, ale z tymi wyrokami jak to jest z trzema psami na razie się wstrzymam – poczekam, aż szczyl nieco podrośnie 🙂
Dla mnie to był rok szczególny – bardzo trudny zawodowo, co w końcu zmotywowało mnie by wziąć sprawy w swoje ręce i zapisać się na COAPE ? pierwszy rok w całości z Manu, który na razie jest psynkiem, ale powoli coraz bardziej staje się synkiem ❤ wszystkiego dobrego w 2018 roku.
A co do takich postów to też się na podobny skusiłam. Choć może to mało oryginalne, to Twoje posty uwielbiam czytać – możesz pisać nawet o tym jak trawa rośnie ❤
Manu tylko rok? Ja byłam pewna, że jesteście razem dużo dłużej! D Bardzo dziękuję, jest mi strasznie miło czytać i słuchać takich rzeczy <3 to mnie zdecydowanie napędza do działania!
Czyli nie tylko ja chętnie wyganiam 2017r. Nic mi w nim nie wyszło, chyba nic z niego mnie nie cieszy, zamiast naprawić (mimo wizyty behawiorysty), pogorszyło się kilka problemów z psem, dodatkowo leczyliśmy przekłute głęboko oko i podejrzewaliśmy petit mal. Jestem bez pracy (co ma dobre i złe strony), nic w życiu nie zmieniłam, nic nowego nie zaczęłam, nic nie osiągnęłam 😀 Na 2 dni przed sylwestrem przez przypadek trwale usunęłam z komputera folder z wieloma ważnymi rzeczami, w tym rysunkami piesków, większość z tych nawet odzyskanych programem- jest uszkodzona.
Chciałabym, żeby kolejny dał mi mniej po tyłku, to moje życzenie na Nowy Rok!
Pozytywem jest fakt, że dzięki braku pracy i większemu wyluzowaniu zaczęłam, po paru latach przerwy, znów malować. A zapoczątkował to portret Bala, który jest u Ciebie <3 I dzięki temu również założyłam fb z pracami.
Także dziękuję, bo to Wy w dużym stopniu wpłynęliście na to, że ruszyłam z miejsca. Wszystkiego dobrego i żeby 2018 przyniósł Wam jedynie satysfakcję i radość <3
O kurczę, to faktycznie bardzo nieciekawie 🙁 W takim razie mocno ściskam kciuki, żeby ten 2018 i Tobie dodał skrzydeł!
Rany, nie sądziłam, że przeczytam takie piękne słowa! Dziękuje Ci za nie, to naprawdę wspaniałe! Bardzo bardzo się cieszę, że (może?) byłam czymś dobrym w tym paskudnym roku dla Ciebie <3
PS - ślicznie dziękuję za kartkę - dopiero teraz ją znalazłam, po powrocie do naszego domu! <3
Byłaś/byliście czymś bardzo dobrym w tym paskudnym roku! Macie specjalne miejsce w moim serduszku! za: uświadomienie, że niektóre psie “wady”, a dokładniej jego cechy warto zaakceptować, a nie walczyć z wiatrakami. Że nie każdy pies jest chodzącym “ideałem” i gdy zaakceptuje się, że w piesku co chwilę wybucha mały lub wielki wulkan emocji, to łatwiej będzie z nim żyć. Mam w domu małego, nakręcającego się, nadpobudliwego i rwącego do każdego stworzenia psychopatę i teraz chodzę przygotowana psychicznie na spacery, bo czuję intuicyjnie, że ma “gorszy dzień” i dzięki temu nie wracam z płaczem (bo skoczył na psa, człowieka, wyrwał mi ramię, uznał śmietnik za zabójczą rzecz, ruszył na mnie z krzywymi zębami, bo mu się smycz poplątała między girami). Dzięki Wam wiem ile znaczy socjalizacja i to u KAŻDEGO psa. W dodatku nabrałam odwagi, żeby pokazać to co robię, nabrałam troszkę więcej pewności siebie, pokochałam merlakispleśniaki <3 i w ogóle to uwielbiam czytać Twoje anegdoty/notki/historie i zdjęcia z madzonowych wypraw psich. Och, ile bym dała, żeby znaleźć się w takiej zgrai i popatrzeć na latające ogony! I mam nadzieję, że to nie jest straszne włazidupstwo, ale myślę, że dobrą energią trzeba się dzielić i jeśli ktoś sprawia, że czyjeś życie i dzień zmienia się na lepsze też powinien o tym wiedzieć- czyli tutaj Ty 😀
I fajnie, że się tym dzielisz. I dobrym i złymi myślami. One pomagają, wielu osobom. Bo często ludzie udają, że to co gorsze nie istnieje, że ich psy i życie są idealne, co wpędza innych w poczucie winy i kompleksy. Więc brawo Ty <3 Ja długo żyłam w ciężkim poczuciu winy, że "spieprzyłam" sobie psa i każdy jego problem to na pewno moja wina, ja to spowodowałam i nie nadaję się nawet na posiadanie pluszowego misia.
Dzięki za wpis, bo zmotywowałaś mnie, żeby coś napisać. Kiedy już jest tak baaaardzo źle w życiu, to myślę sobie: “To wszystko jest zaplanowane. Jak życie skończy już się nade mną znęcać, to ja je zaskoczę i od tyłu kopnę w tyłek. Ale się zdziwi!”.
Spróbujmy troszkę poważniej. Rozumiem, że było ciężko, ale zobacz jakich masz ludzi dookoła siebie. Madzony, Pan Mąż i przyjaciele. Dasz radę <3 No i oczywiści piesełki, które swoimi głupimi, słodkimi czy zaskakującymi zachowaniami poprawiają nastrój.
Trzymamy z Beethovenem za Was kciuki, dacie radę <3 Miłego dnia!
U nas też pojawiło się podsumowanie, zapraszamy!
Ha, no różnie to bywa, a najbardziej boli jak się dostanie kopa z zupełnie niespodziewanego miejsca. Taki kop z zaskoczenia ma dość wstrętne właściwości. Na szczęście pieski nie zawodzą, nigdy.
Ja również chętnie pożegnałam 2017, bo nie był to szczególnie dobry rok i cieszę się że już po nim 😛
Jedyne dobre co się przytrafiło to pojawienie się Trikaczka i poznanie naszej psiarskiej ekipy. Mam nadzieję że ten nowy rok będzie lepszy i tego też wam życzę 🙂
O brzmi super! 😀 W takim razie wspaniałego 2018! <3
A u mnie jakoś ten 2017 się udał. Przebrnęliśmy przez niego pełni energii i planów na przyszłość 🙂 Mam nadzieję, że rok 2018 będzie jeszcze lepszy 🙂 Powodzenia w realizacji własnych celów!