Psie strony w bullet journal

Nie sądziłam, że mój nieśmiały wpis z wakacji zaowocuje nową pasją. Co prawda aktualnie przestałam ozdabiać w pocie czoła i kreślić z wywieszonym językiem, jednak wciąż korzystam z tego systemu i nadal nie mam dość! Co wspaniałe – i Wam podobają się notatki z mojego bujowania, na każdą wzmiankę reagujecie z entuzjazem, dlatego kiedy po raz kolejny gdzieś  w pytaniach przewinęło się jak systematyzuje pieski, czy prowadzę osobny zeszyt, i co tak naprawdę sprawdza mi się najlepiej, postanowiłam Wam stworzyć gotowy materiał. W bullet journal bawię się już siódmy (!) miesiąc. Także właśnie odpaliłam soundtrack z Wiedźmina 3 na Spotify, psy wymęczone, i siadam do opisywania!

Jeśli idea bujo jest Wam obca, to zapraszam do tego wpisu, gdzie starałam się Wam przybliżyć sens prowadzenia takiego zeszytu, cały zamysł, który mu przyświeca i mój schemat użytkowania bullet journal. Ostatnio stwierdziłam, że spróbuję przenieść kolekcje do osobnego zeszytu (to ten różowy LT), jednak w efekcie jestem mniej zadowolona niż kiedy miałam wszystko w jednym miejscu. Dalej poszukuję zeszytu idealnego (czekam na nowe formaty Devangari).

W mojej comiesięcznej rozpisce zawsze zostawiam strony przeznaczone na planowanie, obserwacje, przemyślenia i oceny treningów przeprowadzonych z każdym psem z osobna. Średnio mam po 2 strony na miesiąc na poszczególnego burka. Wymyśliłam sobie format, który podoba mi się najbardziej (washi nawiązująca kolorystycznie do motywu przewodniego miesiąca).

Czasem brakuje mi miejsca, więc płynnie przenoszę się do następnego prostokątu.

 

Takie strony mam co miesiąc, w sumie zajmują 6 dodatkowych kartek. Sprawdzają się bez pudła. Sprawy bieżące – jakieś grubsze treningi, seminaria, zawody wypisuje w miesięcznym lub rocznym logu. Tak naprawdę więcej mi nie trzeba. Myślę, że jak Nenu wejdzie na BARF chwilkę będę musiała poobserwować jej reakcje na różne mięska i suple. Dla dorosłych psów po 3 latach mam swój schemat, który się nie zmienia, więc w tej kwestii nie szaleję zbytnio.

 

Pieski mają też kilka swoich kolekcji. Przed nastaniem Nenu u nas miała już swoje własne strony – jedną listę z arcyważnymi zadaniami, które chcę przedstawić Nenu, listą imion (jak widać, Pan Mąż był łaskaw dorwać się do zeszytu – zainspirowany Fallout’em :P) i listą zakupów, a następnie notatkami na temat ćwiczeń, jakie mogę z małą wykonywać.

 

 

Oprócz tego mam całą jedną stronę dotycząca inspiracji sekwencji, pomysłów na figury. W starym bujo miałam dokładnie rozrysowany cały układ zeszłorocznego freestylu, włącznie ze strzałeczkami w którą stronę się udać po danych rzutach. Mam też pokaźną kolekcję tytułów piosenek, które mogą się nadawać do nowego free (to tam gdzie jednorożec).

Oprócz tego mam w końcu porządną rozpiskę rozgrzewki, zebraną w jednym miejscu, która jest dla mnie tą ulubioną:

A oprócz tego jeszcze inną rozpiskę, inspirowaną ćwiczeniami, które mogę wykonywać przez zimę i wczesną wiosnę w domu, żeby powolutku przygotowywać pieski do sezonu.

Oczywiście mam też kilka stron pośrednio związanych z pieskami – na przykład tę, która zawiera pomysły na nowe wpisy na blogu, czy tę, która grupuje wszelkie miejsca, które chcielibyśmy zwiedzić (z psami). Jak wyglądają Wasze zeszyty treningowe? Prowadzicie osobno notesy do życia i do piesków – ja na pewno wiem, że taki system się u mnie nie sprawdza i wolę mieć wszystko razem, na kupie 😛 Jeśli macie jakieś pytania dotyczące poszczególnych stron, albo macie inne swoje rozwiązania – piszcie, chętnie poczytam! 🙂

14 komentarzy na temat “Psie strony w bullet journal

  1. Kolory i zdjęcie och ach ❤️
    Ja mam osobno bujo i osobno psi dziennik – nie potrafiłabym trzymać tego razem, za duży harmider. W bujo czasem na szybko zapiszę sobie co chcę zrobić (np. kupić nowe dyski, nagrać coś, zrobić sesję fitpaws). Dodatkowo w bullecie zapisuję wszystkie seminaria, wyjazdy.
    W dzienniku psim wygląda to inaczej. Mam rozpiski tygodniowe, czyli każda strona na cztery, w ósmym prostokącie mam szybkie wnioski, pomysły. W pozostałych 7 wpisuję dni tygodnia i piszę co zrobiłam, co było na tak, a co na nie. W dniu bez treningu wpisuję kolorowe, duże, z serduszkiem NIC NIEROBIENIE. Jeśli jednak w tym dniu Bet zabłysł na spacerze czy kocham go bardziej niż zwykle, dodaję * i zapisuję notatki.
    Na końcu zeszytu mam Notatki zdrowotne – daty Bravecto, odrobaczania, szczepień, chorób i jak je leczyłam. W trakcie tworzenia jest strona o weterynarzach w pobliżu a) domu b) działki c) miejsca do którego się wybieram. To tak w skrócie, teraz sobie uświadomiłam że mogę to pokazać jakoś we wpisie 😀
    No i teraz żem nieco zaniedbała, zrzucam na dwunożną istotkę, ale prawda jest taka że nieco mi się nie chciało czterech liter ruszać.
    Propsuję listę na rozgrzewkę, imion dla szczeniaka i ogólnie tych kolekcji. Czas to przemyśleć u siebie 😉
    No to tyle. Miłego dnia!

    1. Dziękuję, na razie uczę się flatlajów, bardzo mi się podobają, ale sprawiają mi wiele trudności <3 Ja z kolei nauczyłam się po fiasku z kolekcjami, że mi jednak kompletnie nie po drodze z planowaniem w dwóch zeszytach - komuna musi być! 😀

  2. Myślisz, że 43 letnia baba:) tez może prowadzić taki dzienniczek:):) Muszę przynajmniej spróbować wszystko usystematyzować, bo panuje u nas chaos, jedyny notatnik mam w głowie ale zaczyna brakować miejsca:) Podziwiam za systematyczność, może ja też potrafię:)?hmmm …. zainspirowałaś i zmobilizowałaś! Pozdrawiam

  3. Jeju, jak ja kocham te kolory! U nas taki turkus+jasny fiolet i ewentualnie fuksja (która nota bene była kolorem przewodnim mojego ślubu) <3
    Co do BJ dopiero zakładam i uczę się do prowadzić, ale już po kilku stronach przepadłam i zakochałam się bezpowrotnie!
    Nigdy nie byłam fanką organizowania sobie życia w ten sposób, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez dzienniczka 😀
    Przebierałam łapkami jak mam coś do ozdabiania na swój własny sposób, to jest niesamowite 🙂

  4. Tasiemka w jednorożce wymiata, też nie mogłam się jej oprzeć <3. Na ile mniej więcej czasu wystarcza Ci jeden notes? Ja mam wrażenie że mój mały z devangari wystarczy mi na rok :D.

    1. Ciężko powiedzieć – na pewno pół roku 😀 w LT mam grudzień, styczeń, luty, marzec i kwiecień, i wygląda na to, że uda mi się wcisnąć maj 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *