Nenusiątko już osiągnęło status psiego nastolatka, zęby już dawno wymienione, toteż postanowiłam zrobić lekką aktualizację naszego pierwszego szczeniaczkowego wpisu. Napiszę Wam co się sprawdziło i przeżyło, a co skonało i jak długo było użytkowane, jak wyglądało to z perspektywy czasu. Zapraszam!
Na początku wspomnę, że część zabawek leżała po prostu luzem w domu, żeby jak najbardziej zminimalizować ryzyko, że igiełki papika natrafią na meble zamiast na zabawki temu przeznaczone. W rezultacie Nenu nie zniszczyła niczego, co nie byłoby przeznaczone dla jej małych ząbków. Od szóstego miesiąca nie jest zamykana w klatce i nie przydarzyła się jej ani jedna wpadka (na ten przykład Puczineczka ma tylko w tym roku na swoim koncie jeden krem i jedną pomadkę. Minuta ciszy.). Największym powodzeniem cieszą się rogi i racice ( o tych wynalazkach tutaj), ale część z zabawek zakupionych specjalnie do tego celu sprawdziła się równie dobrze. O tym – za chwilę. Oprócz rzeczy zakupionych przeze mnie w wyprawce, dostaliśmy upominek od sklepu Woof Woof, który podrzucił nam kilka zabawek, na które nie zwróciłabym uwagi, a które okazały się pozytywnym zaskoczeniem. Zaczynajmy! (spójrzcie jakie to Nenu było małe w październiku! Masakra!)
Na wstępie muszę przyznać, że tak naprawdę niewiele rzeczy ucierpiało, dlatego na początku od razu wspomnę o tych zabawkach. Myślę, że okaże się bez zaskoczeń – najbardziej ucierpiały towarzysze Nenu, którzy uczyli ją zabawy w szarpanie. Chodzi tu konkretnie o dwa pluszaki : szeleszczącą świnkę i piszczącą i grzechoczącą owieczkę. Uważam, że są niezastąpionymi kompanami zabaw dla szczeniaczków, wzbudzają wiele entuzjazmu, jednocześnie jednak bardzo prędko przestają nadawać się do użytku. Nie żałuję, że je zakupiłam, bo bardzo rozkręcały Nenu.
Bardzo szybko poległy również nieśmiertelne zabawki Hoko – wersje bardzo tanie, polecane przez rzesze psiarzy. U mnie okazało się totalnym niewypałem – niechętnie łapała za piłkę (moja wersja jest dość twarda), przez co przydarzało jej się szarpać za sznurek, który po dwóch takich zabawach okazał się dogorywać w męczarniach. Kupiłam dwa, do nauki wymiany. Dobrze, że nie kosztują wiele. Niewypał, choć wiem, że wychował rzesze szczeniąt. Wysublimowany pyszczek Nenusi woli inne atrakcje 😀 Kongi Cuteseas wytrwały dość długo jak na pluszaki – 4 miesiące. Pączek z Aliexpressu umarł w dwa tygodnie.
I muszę przyznać, że to by było na tyle z zabawek które zostały zniszczone. PRZEZ SZCZENIACZKA. Sowa, którą dostaliśmy w prezencie od Woof Woof umarła dopiero jakoś dwa tygodnie temu. W zębach sfrustrowanej Puczinki, która biegała z sówką, przeciągała się z Nenusią i generalnie był to bardzo wytrzymały pluszak z piszczałką. Totalnie niezniszczalny do momentu, kiedy to przyjechali znajomi na wieczór gier ze swoim buldożkiem, Sheldonem. Wkurzona Ru odgryzła wtedy skrzydełko. Niesamowicie mnie pozytywnie zaskoczyła ta zabawka. Wielkie wow.
Właściwie to właśnie zorientowałam się, że jest jedna rzecz, którą Nenusiątko zniszczyło własnym sumptem. Jest to Kong Quest, z którym wiązałam wielkie nadzieje. Kupiłam dwie zabawki – żabkę i to kółeczko. Obie stanowiły rozrywkę tylko do momentu wymiany zębów. Po wymianie zostały natychmiast zepsute i pogryzione. Nie polecam. Kongi bałwanki natomiast trzymają się dzielnie.
Jest jeszcze jedna zabawka, która z kolei nie została zniszczona ani przez duże, ani przez te całkiem nieletnie pieski – to kula – smakula(również z Woof Woof), której sama bym nie kupiła, jednak stanowiła całkiem wygodne źródło świętego spokoju dla mnie. Guma, z której jest wytworzona jest bardzo miękka, jednak żaden pies nie zdołał jej zniszczyć. Jest jednak bardzo mała. Kostki z biedronki również poległy w dorosłych szczękach, a zabawki modułowe K9 Connectables bawią pieski “na sucho”.
Zwykłe szarpaki – czy te, które dostałam w wyprawce od hodowcy, czy polarowe szarpaki z zawodów, czy moje domowe zasoby – wszystkie przetrwały nienaruszone.
Po niewypale z piłkami Hoko zastanawiałam się na jakie zabawki postawić. Po którymś z kolei przedszkolu okazało się, że według Nenu ażurki zdecydowanie wygrywają ze zwykłymi piłkami (a chwilę wcześniej sprzedawałam oziczą ażurkę, którą dorosłe nakrapiane pieski traktowały z pełną wyższości wzgardą. Nie zostawiam jednak ich do swobodnej zabawy, bo obawiam się, że zostaną zniszczone.
Mam też kilka niezniszczalnych zabawek, które przez długi czas leżały pokotem na podłodze (dopóki Zgredek nie nastał w naszym domu i sprzątając taranował wszystko w zasięgu zmiotek) i którymi każdy z psów bawił się dość często i dość chętnie. To wszelkiego rodzaju kostki – bardzo lubiane są te z Konga ( z wypełnieniem trzeszczącym niczym plastikowa butelka, jednak w odróżnieniu od innych tego typu zabawek, ten wkład nie ulega zużyciu). Kosteczka z Planet Pet również okazała się bardzo trwała (Baloo z Nenu często przeciągali się nią, bez żadnego uszczerbku). Najmniej chętniej bawiły się kostką z Beco. Piszczałka – piesek z JW Pet stracił ogonek w szczękach Bala.
To by było na tyle! Mam nadzieję, że taki post okaże się przydatny dla Was – dla tych, którzy właśnie planują wyprawkę dla swoich nowych szczyli. Powodzenia! 🙂
Pamiętasz może gdzie kupiłaś trzeszczącą kosteczkę Konga?? Nie widziałam nigdzie, a wygląda mega 😀
U mojego szczeniora największym zainteresowaniem cieszyły się rogi wołowe i kosteczki do memłania od Nylabone. Te owieczkę też miał i bardzo lubił, ale jak podrósł to zaczął się nią szarpać z siostrą i po owieczce. A świnkę też, ale inną, taką z masującą piłeczką w środku, świnki już dawno nie ma, a piłeczka ze środka nadal uwielbiana 🙂
Wydaje mi się, że eMag, ale na pewno znalazłam je jeszcze na Toys 4 Dogs 🙂 O świnka z masującą piłeczką brzmi całkiem spoko – co to?
Moja Chia Klucha rozbroiła 4 zabawki, ostatnio naszła ją ogromna chęć gryzienia, wiec głowiliśmy się co rzeczywiście jest w stanie przetrwać. W mieszkaniu nic nie zniszczyła (oprócz paru starych skarpetek które dostała od nas) i nadgryzienia koca na klatce, który został wciągnięty przez jej paszczę 😉 U nas sprawdza się świetnie poroże, zabawki typu Armor z TKMaxxa z firmy Happy Tails (te oznaczone 4 i 5), duża gumowa kość mimo codziennego gryzienia trzyma się świetnie. Wbrew pozorom najbardziej pancerne są szarpaki, z mopa i sztucznego futra, które sama zrobiłam oraz te polarowe, które tez dla niej robię 🙂 Oprócz tego piłki ażurki tez dają radę.
Dla takiej zawziętej suczy naprawdę ciężko coś niezniszczalnego znaleźć 😀
O proszę, o tym Armorze nie słyszałam, ale myślę że pozostałby wzgardzony bo nie wydaje się miły dla pyszczka…Z niszczycielami nie ma łatwo, trochę współczuję 😀
Szkoda, że ten post nie pojawił się miesiąc temu. 🙁 Ale jeszcze nic straconego! Mój maluch jest w trakcie ząbkowania, a ja jak głupia cieszę się z powoli wychodzących na światło dzienne, nowych zębów. 😀
O nie! No cóż, musiałam porządne testy zrobić, a potem pozbierać fanty spod kanapy czy łóżek 😀