
Jak większość z Was pewnie wie – nasze pieski jedzą surowe mięso. Od 7 miesiąca życia szczenię Nenu tudzież zarówno. Jednocześnie prowadzimy dość intensywny tryb życia – czynnie uczestniczymy w zawodach dogfrisbee, seminariach z tej dziedziny, wyjeżdżamy na długie weekendy i wakacje wraz z pieskami. Mimo naszych najszczerszych chęci, nie zawsze mamy możliwość wybrania się do sklepu, czy przechowania surowizny, dlatego z lubością staram się i testuje coraz to nowsze puchy o dobrym składzie. Dlatego kiedy Dolina Noteci wyraziła chęć zaproponowania puszek dla burków postanowiłam zgłosić hartczakrowo na ochotników.
BASF – to nowa linia puszek dla dorosłych psów – firma rozwija skrót jako Biologically Apropriate Safety Food (BASF). Cel jaki przyświeca tej linii, to według producenta:
"Specjalna dieta, która nie ma swojego odpowiednika nawet w najlepszych sklepach zoologicznych, pokrywa zapotrzebowanie na wszystkie składniki odżywcze, uwzględniając wyłącznie surowce wcześniej nieprzetworzone. BASF (Biologically Appropriate Safety Food) to karmy bytowe dla dorosłych psów, które poprzez umiejętne zestawienie ze sobą mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego spełniają wszystkie wymogi stawiane tego typu produktom. Jednocześnie w sposób naturalny dostosowane są do procesów trawienia i metabolizowania składników odżywczych w przewodzie pokarmowym psa."
Mamy do wyboru dwa warianty smaków: koza i wołowina oraz jagnięcina i królik.
BASF Koza i wołowina:
Skład:
wołowina 33% (wątroba, mięso, serca, płuca), koza 26% (serca, wątroba, żołądki), kurczak 15% (korpus), wieprzowina 10% (skórki), jaja 10%, burak ćwikłowy 2,5%, papryka 2,5 %, substancje mineralne, nasiona babki płesznik 0,3%, olej lniany 0,2%, rozmaryn 0,01%.
BASF Jagnięcina i królik:
Skład:
jagnięcina 35% (płuca, mięso, żołądki, wątroba), królik 28% (korpus, wątroba), wołowina 11% (wątroba), wieprzowina 10% (skórki), jaja 10%, brokuł 2%, gruszka 2%, marchew 1%, substancje mineralne, olej lniany 0,2%, nasiona babki płesznik 0,3 %, estragon 0,01%.
Moje psy, które zamykają się w przedziale 10-20 kilogramów, powinny dostawać 2 puszki dziennie – i nie odbiega to od standardu tego typu produktów. Wygląd i smakowitość puszki nie pozostawia wiele do życzenia – pochłaniają ją z pełną wprawą (nawet małe Nenu, które raczej należy do eleganckich hrabianek jeśli chodzi o spożywanie pokarmu i daleko jej do dwóch australijskich pastuchów, otwiera pyszczek jak najszerzej i pochłania niczym jamochłon). Również od tyłka strony nie zauważyłam żadnych rewolucji czy rewelacji żołądkowych – można by rzec, że karmienie dietą RAW stawia wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o sprzątanie dowodów wyśmienitej przemiany materii, a puszki z serii BASF utrzymały dobrą passę, co stanowczo mnie zdziwiło. Zazwyczaj przy wszelakich puszkach wysokomięsnych i kolacji z większą ilością podrobów, psie kupy są nieco mniej przyjemne do zbierania – ta seria wychodzi obronną ręką.

Teraz poruszę temat, wobec którego mam mieszane uczucia. Otóż skład, rozreklamowany jest jako taki, który umiejętnie łączy zawartość mięsa z innymi surowcami pochodzenia zwierzęcego, tworząc mieszankę bardzo dobrej jakości. Jako barferka z wieloletnim doświadczeniem mam jedno zastrzeżenie w związku z tym – z moich obserwacji wynika, że jednak nieco zbyt wiele jest w składzie podrobów w stosunku do zawartości tkanki stricte mięśniowej. Podoba mi się z kolei bardzo rzetelnie wypisany skład produktów i to, że w puszce z jagnięciną i królikiem brak jest jakiejkolwiek domieszki kurczaka – co naprawdę rzadko się zdarza 🙂 Także poza tym, że wolałabym jednak nieco mniejszy udział podrobów w całości produktu (szczególnie, jeśli nazwa zbliżona jest do coraz to modniejszej diety, co może wprowadzać w błąd), uważam, że puszki całkiem fajnie sprawdzają się przy hartczakrowym zestawie powiększonym (bo i Stara Torba, jak pieszczotliwie nazywamy czternastolatkę Mojito trzema zębami pochłaniała Dolinę Noteci jak szalona, jednocześnie ani razu nie brukając swojej pieluchy, którą ze względu na nietrzymanie moczu nosi na kościstym tyłku niczym order). No i chciałabym wiedzieć jak obrobione są kurze korpusy – ale to takie moje zboczenie 🙂

Do testów otrzymaliśmy całe morze puszek (ale takie ilości, że do ich wniesienia został oddelegowany Pan Mąż). Zgrzewkę dałyśmy najnowszemu członkowi hartczakrowa, który początkowo miał bardzo poważne blokady w sferze spożywczej (co było katastrofalnym wręcz kontrastem do mojej wiecznie głodnej Trójcy Nieświętej) i wymagał specjalnej troski, oraz edukacji w sferze klatkowo – kongowej. Z mojego Insta Story (tradycyjnie – kto widział, ten wie!), okazało się, że Zazu wręcz trzęsie na sam zapach otwieranej puszki, nosi ją i wykonuje wszystko jużzaraznatychmiast, żeby móc choć liznąć pasztetu. Znaczy się – wysoka smakowitość to pewnik w tej kwestii. Czipsy oczywiście również dostają ślinotoku wraz z lekkim wytrzeszczem. To się zgadza zawsze, choć zdarza się, że pasztetopodobne wyroby spotykają się z nieco mniejszym entuzjazmem (Lukullus i Animonda na ten przykład wzbudzają tylko dwa mlaśnięcia aprobaty, dlatego podejrzewam, że BASF od Doliny Noteci jednak wybija się w kwestii smakowej nieco ponad inne).
Ach no i muszę pochwalić gadżety, które firma dołączyła nam do wielkiej ilości puszek – zarówno łyżka do nakładania karmy, jak i dekielki do przykrywania puszek okazały się bardzo przydatne – jestem pewna, że łyżka służyć mi będzie również do nakładania lodów (rzeczywiście wygodniej nakładać karmę tym, a nie zwykłą łyżką – palec pod budkę, kto choć raz zaciął się brzegami puszki :(), a pokrywek stosuje ochraniając mleko kokosowe w lodówce. Stanowczo polecam! 😀
Pomimo moich drobnych zastrzeżeń, puszki z serii BASF od Doliny Noteci wyszły obronną ręką z testów. Zarówno skarmianie przez kilka dni, jak i karmienie z doskoku podczas wyjazdów (a nawet traktowanie puchy jako zastrzyku energii przed startem na zawodach czy pomiędzy wejściami szczeniaka na pasienie) nie powodowały żadnych rewolucji żołądkowych, psie kupy również nie odstawały od, nazwijmy to, “stałej barfowej”. Jeśli chodzi o skład poszczególnych puszek, wolałabym, żeby zawierał nieco mniej podrobów, podoba mi się natomiast to, że psy z alergią na kurczaka w końcu mają swoją puszkę bez domieszek tego ptaka (o ile nie są uczuleni jednocześnie na wołowinę, cześć Sheldon myślę o Tobie :P).
Witaj, regularnie podczytuję Twojego bloga chociaż z moimi psimi staruszkami prowadzimy teraz żywot kanapowy;) Jeśli chodzi o puszki to moje psiaki niestety ich nie tolerują, po ich konsumpcji raczej nie mają “twardego dowodu” 😉 Domyślam się, że tak działa nadmiar podrobów, którymi producenci te puszki wypełniają. Dlatego moim psom gotuję. Nie barfujemy ze względu na ich wiek i problemy zdrowotne. I tak przy okazji gotowania dla ludzi i psiaków zastanawiam się właśnie nad Thermomixem. Przepraszam za dygresję ale czy sprawdza się u Ciebie? Faktycznie ułatwia życie czy to tylko zbędny przereklamowany gadżet?
Kurczę ciężko powiedzieć – mam go stosunkowo niedawno, choć w rodzinie jest lat 20 😀 Dostałam go, bo moja mama zlitowała się nad moim nieszczęściem (umarł mi blender kielichowy), sama postanowiła sprawić sobie nowy, a nam oddać staruszka. Ja jestem z niego bardzo zadowolona – sama piekę sobie chlebek, więc mielę w nim przeróżne mąki z orzechów, ucieram koktajle, które biorę codziennie do pracy, więc w tym zakresie sprawdza się wyśmienicie. Z minusów – jeśli jest niewiele owoców (np 1 kiwi, kilka truskawek, jabłko), nie zawsze rozdrabnia je w całości – nie wiem w czym rzecz. Totalnie kocham w nim to, że ubija pianę z jajek (czego nienawidzę robić), jednak myślę że zbyt krótko go używam, żeby mieć pełen obraz (nie korzystałam też jeszcze z funkcji gotowania na parze). Na razie 100% tak, ułatwił mi pichcenie, ale pytanie, czy kilka innych gadżetów za mniejsza kwotę też by tego nie zrobiło – nie wiem 😀
Dziękuję za odpowiedź! 20 lat w rodzinie to jest świetna rekomendacja 🙂 Chlebek, koktajle, mąki…przekonałaś mnie : ) I chyba kupię używany, skoro Wasz jeszcze działa. Poza tym ja mam maleńką kuchnię w bloku, więc jeśli robot zastępuje kilka urządzeń naraz to dla mnie tylko na plus. Dziękuję raz jeszcze za odpowiedź. I za bloga, którego uwielbiam (a przede wszystkim moje psy!;) bo nikt tak nie motywuje jak Twoja zadbana i szczęśliwa Trójca 🙂
Eeeej bo się zarumieniłam <3 Ściskam wzajemnie! Tylko nie usiłuj ubijać śmietany na za wysokich obrotach, bo robi się masło. Potwierdzone info! 😛
Edycja limitowana “Pride” ? 😀