U nas masełko sprawdziło się bardzo dobrze, a dzięki Panu Mężowi i jego rzetelnemu, technicznemu umysłowi mogłam Wam przetestować w jeszcze bardziej obrazowy sposób – otóż smarowałam 50% psich łapek – 1 przednią i jedną tylną, i pozostawiałam Wam do porównania:
Ja jestem zadowolona z efektu i czekam na trzaskające mrozy. Ze śniegiem proszę.
rePAWer
I to miał być koniec recenzji, ale niestety, pechowo się stało i do naszej strefy testów musiałam dołączyć drugi balsam – rePAWer. Nenu podczas dzikich harców ze swoim kumplem Sheldonem niegroźnie rozcięła sobie fragment opuszki. Po standardowym czasie, w którym musiałam na zmianę smarować maścią z ozonem, puszczać Stworka w ochronnym bucie, szukać fragmentów vetflexu i klepać zdrowaśki do wszelkich bóstw, aby nie znaleźć ich w jelicie swojego merle psa (na szczęście znalazłam je na dole, w-miejscu-gdzie-robi-się-rzeczy-niedozwolone – jak była mała to tam robiła kupy cichaczem żeby nikt nie widział, a jak była duża i wiedziała, że nie wolno dotykać konstrukcji, którą pracowicie umieściłam na jej łapie, postanowiła niecnie wykorzystać moment, w którym wyszliśmy do kina).
UWAGA BĘDZIE ZDJĘCIE BRZYDKIEJ BUBY. WRAŻLIWI NIE PATRZĄ.
NO NIECH NIE PATRZĄ WRAŻLIWI, NO.
SAMI TEGO CHCIELIŚCIE.
Oto buba – jak widać niewielka, ale upierdliwa, bo opuszki lubią się sączyć i goić latami. Nie wiem, czy to kwestia szczęśliwego rozcięcia, czy combo maści, skarpetka chrześniaka + rePAWer, ale już po 10 dniach po problemie śladu nie było. I mówię tu dosłownie – ciężko mi było Wam do zdjęć odnaleźć bliznę.
Także oba preparaty zyskują moją aprobatę – są bradzo przyjemne w aplikacji, dość trwałe w zmiennych warunkach, a dodatkowo bardzo, ale to bardzo podoba mi się ich oprawa graficzna (a także całej strony Doganica i reszty ich produktów).
Stanowczo polecam PAWrricade i serdecznie życzę, aby Wam rePAWer nie był potrzebny (możemy to wspólnie zmienić, dzięki naszej blogerskiej akcji #śmieciwłapy, o której więcej w poprzednim poście!), ale kupcie. Powszechnie wiadomo, że kiedy kupi się jakąś rzecz, okaże się ona nie potrzebna nigdy. Jeśli zaś jej nie zakupicie….to sami wiecie co. Ja mam, użyłam, odłożyłam do psiapteczki i mam nadzieję nie używać przez czas więcej niż długi – fajne produkty w BARDZO przystępnych cenach (plus możliwość zakupu wielu wariantów – macie do wyboru mazidło lub sztyft), do tego estetyka, fajne składy, zapach, konsystencja – super sprawa na nadchodzący sezon soli na chodnikach. Polecamy wraz z dwunastoma łapami na pokładzie!
Gry słowne kocham miłością bezgraniczną! A rzeczy od Doganica mam już jakiś czas (ostatnio na targach uzupełniam zapasy) i sprawdzają się super – łapy łaciatego są miękkie jak za papika, ani trochę szorstkie. na
Też używacie PAWrricade? 😀
Tak 😀 On wybrzydza, bo łapy (szczególnie przednie), to rzecz święta, ale nie daję spokoju i uparcie smaruję
Sama zastanawiam się nad kupnem tych cudeniek, ale nie wiem jaką pojemność wybrać, dlatego chciałam się dowiedzieć jaką ty wybrałaś (:
Ja mam 65 ml 🙂 są bardzo wydajne!
Super, dzięki ?
Szczerze przyznam, że o firmie Doganica dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Nazwy produktów są naprawdę genialne. Sam wygląd opakowań budzi moje zainteresowanie. Jestem ciekawa jak balsamy sprawdziłyby się u moich psiaków. Wraz z nadchodzącą zimą coraz częściej rozmyślam nad ich zakupem.
Myślę, że warto spróbować 😀 Szczególnie jak mieszkasz w mieście, gdzie solą
Szczerze się przyznaję, że nie miałem najmniejszego pojęcia, że istnieją takie balsamy do psich łapek 🙂 Fajna sprawa, zwłaszcza na zimę – myślę tutaj jeszcze o soli drogowej, która jest bezwzględna nie tylko dla samochodów, naszych butów ale także właśnie dla psich łapek…
Efekty nie powalają – szczególnie na łapkach. Wiecie czym smarujecie łapy psa? skąd te składniki? Trzeba smarować organicznymi!