“Ale wiesz, że z psem trzeba wychodzić codziennie?” – to pierwsze zdanie, na jakie napotkasz, wspominając Kapitanowi Oczywistemu o tym, że planujesz zakup lub adopcję psa. O spacerowaniu z Azorkiem piszą w elementarzach, trąbią w gazetach, opowiadają mrożące krew w żyłach historie. Wszyscy jednak są jednogłośni – spacery z psem są dobre i ze wszech miar wskazane – to fakt.
W praktyce jednak zbyt często spacerowanie z psem oznacza krótką przebieżkę dookoła bloku (połączoną z degustacją niedzielnych obiadów Kowalskich i Nowaków), a mityczny pies rasy aktywnej MUSI, ale to koniecznie MUSI mieszkać z domu w ogródkiem, albowiem tylko taki dom jest w stanie zapewnić odpowiednią dawkę ruchu. W praktyce w Hartczakrowym domku po dziadkach wygląda to tak, że do wyjścia do ogródka nie trzeba namawiać tylko Pucznika. Ogrodowy Pucznik, jako prawowity przedstawiciel rasy aktywnej, w tym ogródku leży na trawie i leniwie monitoruje teren, względnie podnosi cielsko, rusza w stronę orzecha, rozgryza i pożera łupiny, aby następnie przemieścić się w kolejne miejsce gdzie upadły kolejne owoce. W zależności od pory roku pożera agrest i porzeczki wprost z krzaczka lub jabłka i gruszki. Co ciekawe, sucz nauczona długim doświadczeniem, sięga po owoc, strzepując go uprzednio, aby pozbyć się os (serio, zauważyłam przez okno, że bierze gruszkę w siekacze, potrząsa nią, sprawdza, czy coś wyleciało, a dopiero potem przystępuje do konsumpcji :D). Niebieskie pieski z kolei zapierają się łapami i ogonem, przed wyjściem samotnym do ogródka – nie lubią i nie czują potrzeby.
Tym niemniej – na spacery psy moje chodzą – przynajmniej jeden długi dziennie musi być! Po kontuzji Bala ( i potrzebie zbudowania muskulatury Stworkowi) trochę jednak zagłębiłam się w temat tak, żeby te spacery oprócz budowania kondycji (codziennie 3 km biegania luzem, zmian tempa, niuchania i załatwiania swoich wszelkich potrzeb, łącznie z tymi niepożądanymi typu tarzanie się w czymś mocno nieświeżym) niosły ze sobą coś jeszcze, miały głębszy sens rozwojowy dla psów, które startują w zawodach. Było – nie było potrzebują tej świadomości ciała nieco bardziej niż pieseczki wiodące nieco spokojniejsze i mniej wymagające fizycznie życie (a nawet i takie pieseczki warto, żeby poznały arkana świadomości ciała, po prostu dlatego, że w ten sposób mogą zapobiec urazom i problemom z układem ruchu w starszym wieku). Oto kilka banalnych sposobów, żeby urozmaicić spacer Twojego psa, które jednocześnie nie wymagają wiedzy tajemnej czy bardzo rozwiniętego fizycznie psa, a mogą nieco pomóc w rozwoju, czy zapobiec kontuzji.
UWAGA – w tekście zakładam, że Wasz pies jest zdrowy. Nie ma spondylozy, dysplazji, czy innych problemów z układem ruchu (pieski z problemami neurologicznymi wliczamy w to również). Jeśli Wasz pies jest chory – każdą tego typu aktywność warto najpierw skonsultować z lekarzem prowadzącym.
- Wchodzenie na przedmioty
Bardzo często zachęcam psy, żeby właziły wszystkimi swoimi czterema kończynami na przeróżne słupki/kamienie/odbojniki/pniaki. Uczę ich też przeskakiwać z jednego słupka na drugi, bez dotykania ziemi – to wzmaga świadomość ciała, dzięki której pies zdaje sobie sprawę z położenia swoich wszystkich kończyn względem Wszechświata. Wersja zupełnie podstawowa to próby zachęcenia psa, żeby wszedł na ławeczkę (o ile nie jest brudny niczym stół Kamila Durczoka, pamiętajmy o innych użytkownikach parków), duży kamień jak na zdjęciu powyżej, czy inne nieco wystające elementy środowiska. Ta umiejętność może okazać się bardzo przydatna – dzięki niej nasz pies nieco bardziej zdaje sobie sprawę z tego ile łapek ma, jak one działają, co przekłada się na późniejsze lepsze gospodarowanie nimi w chwilach problematycznych (lądowania po skoku, korekty upadku). Podczas naszego pobytu na Słowenii odkryłam też, że te nauki nie poszły w las – pieski bardzo ładnie potrafiły schodzić ze stromych kamienistych podejść umiejętnie balansując ciałem i zwinnie przeskakując z kamyka na kamień.
2. Bieganie po grząskim terenie
Pasjami lubię oglądać linie grzbietu psów, które biegają kłusem/stępują po trudnym terenie – po plaży, piasku, żwirze, między zagonami na polu. Jeśli dobrze się przyjrzycie widać cała grę i gamę pracy mięśni grzbietu, naprawdę miło patrzeć, jak wymagający teren zmienia ich podejście, tempo ruchu, jego wydajność i zakres.
Lubię też moment, w którym psy rozpędzają się po piasku i wskakują do wody – taka mieszanka doznań bardzo fajnie stymuluje układ neurologiczny i poprawia psią świadomość. Mojej ekipy nie muszę zachęcać do dzikich galopad po plaży, ale zawsze to milej, kiedy wiesz, że gdy Twój pies śmiga jak poparzony po piasku, oznacza to, że jednocześnie wspaniale trenuje swój układ ruchu i układ neurologiczny. Dodatkowy bonus – bieganie w piasku to potężny wysiłek dla wszystkich psich mięśni. Poważny minus – po takim spacerze należy liczyć się z Saharą w domu.
3. Balans ciałem
Ostatnio zachęcam psy również do tego, żeby uczyły się akrobatyki – chodzi mi konkretnie o umiejętności linoskoczków. Wskazuje im fragment ścieżki, po której mają się przejść wszystkimi czterema łapkami, w linii prostej. Można użyć do tego ławki (wersja super prosta), zwalonego pniaka ( w zależności od średnicy, zmienia się trudność), czy położonych desek. W ten sposób pies jednocześnie uczy się ostrożnego stąpania każdą z łap, a dodatkowo pracuje nad balansem swojego ciała i jego zagospodarowaniem w przestrzeni 🙂
4. Wchodzenie pod górkę, zbieganie z górki
Maja przypomniała mi o jeszcze jednym, bardzo ważnym ćwiczeniu, dostępnym praktycznie dla każdego – to zbieganie z górki, wchodzenie pod górkę, a opcja dla zaawansowanych to cofanie pod górkę. My niestety na ten moment takich fajnych górek w okolicy nie mamy, więc zdarza mi się pracować na naszych…schodach na piętro (nagrywałam Wam to kiedyś na insta stories). Fajnie buduje muskulaturę – i w zależności od kierunku, w którym poślecie psa, pracować będzie przód psa (rozwijanie muskulatury przedpiersia i bicków), albo zad.
5. Różnicowanie terenów
Jeśli tylko mam taką możliwość – staram się zabierać psy w nowe tereny, przynajmniej kilka razy w tygodniu. “Nasze” pola mają obcykane do rozpęku, dlatego często zapuszczając się gdzieś autem, monitoruję i sprawdzam, czy warto wybrać się tutaj z psami – sprawia im to wiele radości, widać to praktycznie od razu po tym, jak wysiądą z auta. Każda zmiana otoczenia wymaga od psa wyostrzenia swoich zmysłów, nieco bardziej rozważnego podejścia do nowego miejsca, łączy się z nowymi doznaniami i zapachami. Plus, myślę, że nie jest to obojętne również dla Was – osobiście już nie mogę patrzeć na tę samą standardową naszą trasę spacerową, niezmienioną od 6 lat 😀
Mam nadzieję, że udało mi się Wam cokolwiek podpowiedzieć w temacie zróżnicowania psich spacerów. Czy Wy macie jakieś swoje sposoby na fit psie spacery? Podzielcie się w komentarzu!
Hurra! Wreszcie nowy wpis! 🙂 Fajnie, że przypominasz o takich niby oczywistych rzeczach 🙂
Lalka sama organizuje sobie dodatkowe fit-zajęcia (niestety), a muskulaturę, zwinność i szybkość ma taką, że tylko młodziutki australian cattle dog jej dorównuje w podobnej klasie gabarytowej. Zaganiając wiewiórki na drzewa Lala sprawdza codziennie przyczepność swoich pazurków na pniach drzew, czy aby się nie poprawiła od ostatniego razu, czyli w ciągu kilkunastu minut. 😀 Lalka uparcie nie dowierza, że pieski się nie wspinają po drzewach. Nie reaguje już na biegaczy i na rowerzystów, na inne psy też już mniej reaguje, a co do wiewiórek w parku, to nie mam sposobu, żeby ją zaganinia oduczyć…
Taka fit-psica mi się trafiła. 🙂