To dość popularne pytanie – zarówno w wiadomościach prywatnych, jak i zamówieniach postów na blogu, dlatego postanowiłam poruszyć dla Was ten temat. Jeśli jesteście ciekawi czy widzę jakieś zalety, i jak to technicznie wygląda – zapraszam na wpis!
Finanse
Przede wszystkim – kwestia kosztów. Oczywiście, nie wszystko należy przemnożyć razy trzy (powiedzmy, że zabawki, czy akcesoria treningowe można jakoś w miarę sensownie dzielić pomiędzy trzy zwierzaki tak, żeby żaden nie poczuł się porzucony), jednak podstawy wiktu i opierunku – czyli jedzenie i opieka zdrowotna stanowczo daje się odczuć. Weźcie pod uwagę, że jeśli jeden zwierzak przywlecze Wam z zawodów kennelówkę, albo jakąś biegunkę, najczęściej możecie już zacząć leczyć całe stado. Obowiązkowe szczepienia, profilaktyka przeciw kleszczom, odrobaczenie – wszystko pomnóż przez liczbę psów w stadzie. No i jedzenie. Posiadając jedną sztukę psa, wydaje Ci się, że właśnie zakupiłeś trzy góry jedzenia, w których zwierzaki będą się taplać, jednak po dwóch tygodniach okazuje się, że widać dno. Przy BARF, jest to również konkret objętościowy – moje psy zjadają 1 kg mięsa dziennie. Jak myślicie, dlaczego kupiliśmy wielką zamrażarkę?
Czas
Ja wszystko wiem, pewnie każdy już zaciera rączki, na myśl o tym, że gdy jeden pies będzie odpoczywał (czego trzeba każdego z osobna nauczyć), drugi będzie robił, a podczas gdy drugi będzie odpoczywał, to trzeci będzie już się grzał w blokach. I faktycznie, do pewnego stopnia tak jest. Jednakowoż, jeśli planujesz konkretny trening – czy to naukę sztuczek, fitness, czy innego typu aktywność, musisz wziąć poprawkę na to, że zajmie to przynajmniej trzy razy więcej czasu. Czyli jeśli chcesz poświęcić piętnaście minut na psa, to jedną sesję całego towarzystwa zamykasz w czterdzieści pięć minut. Dwie sesje – to półtorej godziny – niespecjalnie mało czasu, prawda? Warto też brać każdego psa na osobny spacer – mnie zdarza się to niezwykle rzadko, bo nie mam czasu na trzy razy po czterdzieści minut. Niestety.
Wyjazdy
To kolejny podpunkt, który należy spokojnie rozważyć. Coraz częściej, we wszelakich ośrodkach – nawet tych reklamujących się jako “przyjazne psom” małym druczkiem wpisane jest “tylko małe rasy”, bądź każdy psi egzemplarz liczony jest osobno. Za dzień. Spakowanie się na dwutygodniowy wyjazd z trzema psami i swoimi tobołkami również stanowi porządne wyzwanie. Trzy psy dla komfortowej i w miarę bezpiecznej jazdy zajmują u mnie całą tylną kanapę niemałego SUVa. A to jest to nasze większe domowe auto. Logistyka zapakowania się na zawody naszą całą sportową ekipą to jest płacz, łzy, rozdzieranie szat i cięcia w kosmetykach 😀 A wyobraźcie sobie jeszcze transport psów w stadzie, w którym relacje nie do końca są ustalone – macie pojęcie jak może skończyć się bójka na tylnym siedzeniu podczas gdy Wy prowadzicie samochód po autostradzie? Weźcie również pod uwagę to, że nie zawsze i nie wszędzie będziecie mieli możliwość zabrania ze sobą psów. Jednego psa jakoś się upchnie po znajomych, dwa – nieco ciężej….a co z trzecim?
Trzy psy…to trzy psy
Czyli trzeba pojąć i jednocześnie wyjaśnić tajemną sztukę chodzenia we trójkę na smyczy. Pilnować zasad przy jedzeniu i zabawie tak, żeby nie dochodziło do starć, gnojenia się i wszelkich animozji. Najlepiej (i najwygodniej z mojego punktu widzenia) wprowadzać jasne reguły, imienne zwalnianie poszczególnego zwierzaka, niepodważalne zakazy i nakazy. To tak naprawdę przynajmniej rok dodatkowej roboty w przepychanie elementów tak, żeby jak najbardziej zoptymalizować pewne codzienne schematy, czy rytuały, żeby dało żyć się z trzyosobowym stadem, bez ustawicznej walki o każdy przeżyty dzień. Trzeba mieć twardy tyłek i być jeszcze bardziej konsekwentnym, niż przy jednym egzemplarzu.
W takim razie, czy są jakieś zalety?
Oczywiście – ja widzę ich całe mnóstwo! Co więcej – jestem przekonana, że gdyby nie Ru, to praktycznie bym nie odczuła tego, czy mam więcej niż jednego psa 😛 Faktycznie, dzięki posiadaniu Nenu, Ru ma stanowczo mniej bodźców (co nie znaczy, że zachowuje się wyśmienicie, jednak jej praca teraz jest taka na pół gwizdka, to znaczy sprawia jej przyjemność, a niekoniecznie sprawia, że wracam uskrzydlona z dobrego treningu, albowiem Pucznik ma szybsze łapki od mózgu, i robota z nią to orka na ugorze, albo koszenie trawy na nierównym terenie pod górkę). Nie ubolewam, że mam tylko jednego psa do startów, Pucznik może sobie spokojnie biegać z pullerem po ogródku i pierdzieć w trawkę, zamiast dyszeć i piszczeć, i kręcić się w kółko. Nie zrozumcie mnie źle, sucz naprawdę dobrze radziła sobie na polu ( o dziwo!) i generalnie w wielu kwestiach jest lepsza i sprawniejsza od Bala, ale niestety jest nie do końca sprawna mózgowo, przez co jej mózg palił się i doprowadzał do przykrych zwarć. Teraz – trenuje sobie dzielnie, rekreacyjnie, a w dni robocze śpi wywalona na kanapie – myślę, że jest zdecydowanie bardziej rada z takiego obrotu sprawy.
Wielka pomoc w wychowaniu pokoleń
Powiedzmy, że wyrzeźbiliście sobie fajnego pieska. Odwaliliście kawał dobrej roboty i chcecie następnego. Jeśli weźmiecie szczeniaka odpowiedniego dla siebie, przy odrobienie szczęścia i dobrej woli psa rezydenta, macie szansę na to, że mądry, zrównoważony dorosły pies nieco pomoże Wam przy podrostku. Oczywiście, to kwestia obosieczna – jeśli macie agresywnego, nieogarniętego dzika, to jest spora szansa, że nowy nabytek nabierze podobnych cech – tutaj, żeby usiłować pokazać psu lepszą drogę, będziecie musieli włożyć przeciętnie jakoś tysiąc razy więcej roboty, niż przy standardowym piesku. Ja trochę się bałam, że Nenya będzie próbowała przejąć durne zachowania Ru (wokalizowanie, emocjonowanie się, rozedrganie) i będzie się nimi pobudzać, bo rude ma tendencje do wzbudzania takich uczuć u znakomitej większości psów, jednak na szczęście tym razem los sprzyjał i sprawił, że Baloo i Nenya (a raczej to krewet od pierwszego spojrzenia ukochał Balka) pokochali się już przy pierwszym spotkaniu. Mają fajną relację między sobą, bardzo bratersko-siostrzaną. Nenya może naprawdę wiele, on z kolei często rubasznie jej dokucza, ona udaje, że się irytuje – kiedyś Wam to nawet nagrałam. Jeśli Ru ma durne odpały, oboje reagują przewracaniem oczu, i udawaniem, że tego nie widzą. Baloo w wielu kwestiach pomógł Nenu, choć mam wrażenie, że jej pierdołowatość i nieśmiałość również jest spowodowana posiadaniem rodzeństwa, wszelki socjal często miała robiony ze swoim miotowym rodzeństwem, bądź przebywała w towarzystwie Bala. Dlatego w tym roku postanowiliśmy wziąć tylko Nenu jako jedynaka (!) na wakacje i zobaczymy czy wpłynie to w jakikolwiek sposób na nią 😀
Podsumowując – posiadanie trzech psów to w mojej opinii konkretna robota, szczególnie biorąc pod uwagę moje potrzeby (z leksza totalitarne :P) ogarnięcia psich zachowań. Nauka konkretnych reakcji, czekania na swoją kolej, imiennego zwolnienia, chodzenia na smyczy, klatkowania, wychodzenia na komendę z pokoju…uff tego naprawdę jest multum. Dla mnie trzy psy, to jest maksimum możliwości przerobowych na ten moment. Trudność w ogarnięciu ciężkich zachowań wzrasta geometrycznie, proporcjonalnie do przyzwoitości zachowań psów – rezydentów. Finansowo, czy logistycznie – trzy psy to już konkretny problem do rozplanowania.