Dzień dobry w poniedziałek! Jestem Gosia, i posiadam trzy psy. Mieszkam też w domku, i nie zarabiam tyle, żeby móc pozwolić sobie na panią, która zdejmie z moich barków smutek sprzątania, więc robię to samodzielnie. Posiadam również sporo bieli w domu, bo lubię. Chciałam podzielić się dziś z Wami moją historią jak jesteśmy w stanie przetrwać (i nawet trochę kochać ten stan!) jesiennej pluchy w domu na trzy psy (w tym dwa wielbiące kałużę i jednego gentlemana).
Klatki/bezdyskusyjne odesłanie na miejsce
Aktualnie, ze względu na ograniczoną ilość miejsca (oraz ptasi móżdżek Ru, która zdewastowała klatkę podczas dzikiej paniki kiedy to nikogo nie było w domu, a była burza) klatkę posiadamy jedną i obecnie stała się ulubioną noclegownią Stworka. Tym niemniej dla mnie podstawą spaceru po tym jak minie plucha jest to, że wszystkie pieski są proszone, aby udać się na miejsca spoczynku i nie ruszać z nich przez pewien czas (aż nie zrzucą z siebie piachu). U moich owczarków sierść posiada tę wygodną cechę (która jest wzorcowa dla tych ras pracujących w każdych warunkach atmosferycznych), że po wybitnie brudnym spacerze, w trakcie procesu osuszania się, jednocześnie dochodzi do obsypywania się delikwenta, dlatego po dłuższej drzemce po psach zostają górki piasku, co z jednej strony jest bardzo wygodne, ale też daje pewien konkretny obraz na to ile ton piachu przynoszą codziennie po spacerze. Mieszkamy na wsi, nasze spacery to głównie polanki, lasy i błotka, więc nie ma tutaj raczej opcji, żeby uniknąć spotkania z czymś wybitnie paskudzącym. Dlatego po spacerach mają zakaz spania na meblach, rezydują wtedy albo w klatce (to jest zależne od stopnia uwalenia delikwenta), albo na legowiskach (o tym za chwilę). Do klatek polecam włożenie legowiska typu drybed – dobrze odprowadza wilgoć, jednocześnie przepuszczając piach na dół, na “ruszt”, dzięki czemu schnący, samoczyszczący się pies po prostu się obsypuje – legowisko zostaje względnie czyste, a pies można łatwo zebrać z dołu.
Łatwo czyszczące się legowiska
Mam poważną słabość do jasnych, puchatych i niepraktycznych rzeczy, jednak po latach posiadania psów i prób doczyszczania futerek i przeróżnych materiałów i doprowadzania ich do stanu używalności innego niż wygląd użytego już raz papieru toaletowego, powoli stawiam na legowiska na wskroś praktyczne (plus – pieski są na diecie mięsnej, więc z lubością chlapią mięsem i krwią podczas spożywania). Moim kompromisem “ładne i praktyczne” jest legowisko Wiko z ekoskóry, jednak obecnie nie mam na nie miejsca. W ostatnich testach dla Top for Dog sprawdziły się jako brudoodporne legowiska z kordury Bakado i materiału tapicerskiego Psia Norka (choć oczywiście wybrałam jasny wariant Bakado, i je trzeba prać dwukrotnie, żeby ślad nie został), a już totalnym strzałem w dziesiątkę jest ortopedyczna sofa z ekoskóry z Zooplusa – mimo, że jest, obiektywnie rzecz ujmując, brzydka niemiłosiernie, sprawdza się bardzo dobrze jako element prosty do utrzymania w higienie (wystarczy przetrzeć zwilżoną szmatką), a jednocześnie psy uważają, że jest bardzo wygodne – najpierw kupiliśmy jedno naszej staruszce – weterance, potem odziedziczyliśmy my drugie i muszę Wam powiedzieć, że moje psy nawet w domu rodziców wybierają właśnie to wyrko jako ulubione do spania.
Kubraki
Szczerze mówiąc, mam głęboko w trąbie co kto uważa na temat ubierania piesków w kombinezony 😀 Nie jest to dla mnie fanaberia, a raczej ratowacz życia podczas pluchy i ogólnego listopadowego syfu na polach. Mam męża, trzy psy, a zaraz będę miała jeszcze ludzkie szczenię, więc serio czasu coraz mniej do podzielenia, trochę chała spędzać go na czyszczeniu tapicerki, odkurzaniu czy innej okołodomowej gimnastyce ( dobra, Pan Mąż akurat jest w Departamencie Odkurzania i Mycia Podłóg, ale z miłości do niego staram się, żeby choć trochę mu zminimalizować frustrację :D). Dlatego, kiedy już naprawdę na dworze ciepie żabami i jest syf taki, że po przekroczeniu progu domu czuję się fizycznie zbrukana błotem i pluchą, używam ostrego działa. Dlatego w takim okresie moje pieski wyglądają jak dwa dorodne Sebixy i jedna wątła Karynka w drodze po Świeżaki. Nie szczeleszczą, nie ocierają (choć uwaga, niektóre psy faktycznie taki wynalazek może ranić – mam doniesienia od innych borderów koli i mudików, u nas na szczęście nic) a działają. Więcej info znajdziecie w tym moim wpisie.
Odkurzacz samobieżny/robot/najlepszy przyjaciel Gosi
Zaprawdę powiadam Wam – ta chwila, w której przekonałam męża o zakupie Zgredka ( imię hodowlane iLife A6 – więcej o nim tu ), była równie piękna jak ta, w której jechałam po każdego z moich piesków. To nasz domowy przyjaciel (i zgrywus! jak szczeniak czasem mi zabiera kabelki i ucieka z nimi pod szafę). Codziennie działa, niezmiennie od prawie dwóch lat. Zabrzmię tutaj bardzo naiwnie, ale zaskakujące jak dom potrafi zyskać na czystości w momencie, w którym odkurzacz zakończy swoją robotę. Mówię Wam +50 do czystości i satysfakcja gwarantowana. Dodatkowy bonus – mózg Ruby przy nim nie wybuchł, daje radę, unika chorerstwa jak może i przyjęła, że taka rzecz musi gdzieś tu obok niej istnieć, nie zgłasza reklamacji. SUPER SPRAWA, a też pieniądz, który za niego daliśmy nie był aż tak wielki w stosunku do tego, jak się sprawdza, ułatwia życie i skraca czas sprzątania. Oczywiście – raz w tygodniu odkurzamy normalnym smokiem, tym niemniej jakość i czystość naszego życia znacznie wzrosła.
Gryzaki/zabawki na jedzenie
Na koniec zostawiam Wam z oczywistą oczywistością. Warto na taką pluchę mieć potężne zaopatrzenie suszkowo-gryzakowe – więcej macie w osobnych wpisach gryzaki które zajmują psie szczęki na długo (klik) i przegląd zabawek na jedzenie (klik) (nawiasem pisząc, to znów troszkę zmieniły mi się zasoby, więc rozważam uaktualnienie bazy danych – są na to chętni? 🙂 A w gratisie macie jescze taki wpis zabawy węchowe dla żółtodziobów.
A jestem ciekawa, czy Wy macie jeszcze inne patenty jak nie oszaleć z psami w pluchę – chętnie poczytam Wasze czasoumilacze i Wasze porady, bo teraz czeka mnie dość hardcorowa jesień i każdy patent jest jak najbardziej potrzebny 😀
To ja nie na temat, chociaż wpisem odzieżowym rozwiałaś moje wątpliwości dotyczące sensu wydawania Gór Złota na psie szelesty. Jak oceniasz ten fioletowy trykot, który ma Nenu na sobie? jak jego nieprzemakalność i ciepłota? i czy Nenu marznie zimą? Buziaczki dla brudasów, mój samobieżny pomocnik nazywa się Robercik, ale i tak codziennie trzeba latać z elektroluxem, czy to sezon na piach, czy nie. To prawdziwa podłość ze strony tych zwierząt!
ROBERCIK <3 Niestety z nieprzemakalnością jeszcze nie jestem w stanie określić, bowiem nie było u nas takiej sytuacji, że szłam w tym z nią w rzęsistym deszczu. Jednakowoż, niestety mam wrażenie, że jest dużo mniejsza niż w przypadku normalnych przeciwdeszczówek i torrent coatów. Nenu zdarza się trząść w zimie, szczególnie między treningami, albo na spacerach, gdzie jest taka typowo śniegowa ciapa - wysoka wilgotność i chłodno. I w tej kwestii z kolei to ubranko wygrywa z TC, bo one nie mają żadnego ocieplenia. Ciężko mi ten materiał do czegokolwiek przyrównać - jest bardzo miły, gruby jak taka typowa bluza dresowa ludzka, ale jednak trochę mniej chłonąca wilgoć czy brud, czyli umiarkowanie dogrzewająca, w granicach normy, akurat na jej potrzeby. Dużo bardziej odpowiada mi niż taki kubrak z softshell.
A z jakiej firmy jest kombinezon Nenu? We wpisie, który podałaś chyba go nie ma ?
Hurtta – ale to jest niestety rasistowska kolekcja tylko dla chartów! 😀
U nas niestety jeszcze nie doszło do tego, żeby grzecznie wyczekał pies na legowisku do samoistnego wyschnięcia 😛 Ale uczymy się powoli i konsekwentnie, może do grudnia ogarniemy 🙂
Nooo to znając polską pogodę, to potem będziecie korzystać przez styczeń, luty, marzec, kwiecień…:P