Znacie mnie, prawda? Wiecie doskonale, że jestem królową przypału, a tę koronę noszę czułkami do dołu. Na moim prywatnym łezpadole, jednak staram się jedną ręką oraz aparatem mowy obsłużyć dziecko i czipsy. Idzie mi różnie (pozdrawiam wszystkich obcych mi ludzi zwracających mi uwagę na kardynalne błędy macierzyńskie jak również Sceptycznego Bala) ale jakoś do przodu. Tymczasem dostaję wiadomości pełne lęku JAK TY TO ROBISZ, bowiem wiecie – największy autorytet mają obce osoby które pokazują wyrywek swojego życia w internetach.
Ja to robię bardzo intuicyjnie i chwytam się wszelkich środków, które mogą ułatwić mi życie. Oraz mam sporo szczęścia w tym, że posiadam partnera, który nie tylko jest dobry i miły, ale też jest ojcem swojego dziecka i mogę cała rozpromieniona wręczyć mu u progu obślinionego rozochoconego bąbelka i pójść z psami na trening. Najwyżej dostanę zdjęcie berbecia w suszarce bębnowej (ale małżonek podkreślił, że rozważał nastawienie programu na “delikatne”).
Zapraszam Was więc na szaloną przygodę opisującą co pomaga mi w największym przewrocie mojego życia, jak sobie (nie) radzimy w sześcioosobowym stadzie.
- Chusta
Nie chodzi tu o sekciarstwo, wyznawanie rodzicielstwa bliskości czy inne pozytywy wynikające z chustonoszenia. To jest po prostu – uwaga – wygodne dla matki. Przez wygodne, mam tu na myśli ratujące psychikę, nie stricte fizyczny aspekt. W newralgicznym, osławionym czwartym trymestrze (czyli pierwsze trzy miesiące życia berbecia, kiedy to ludzkie szczenie powinno jeszcze przebywać w brzuchu, ale natura kazała mu już wyjść) koiło nerwy i młodego i moje. Mogłam go spętać, on z reguły uspakajał się i często zasypiał.
Mogę wyjść na spacer, mogę zrobić podstawowe prace w ogródku (czytaj sprzątnąć po psach, przyciąć róże), wybrać się na spacer po bardziej wymagającym podłożu (czy przeładować marudzącego syna z wózka w chustę, gdzie z reguły się uspakaja).
Zdarzało mi się pojechać też do znajomych, czy na trening z młodzieżą (choć staram się tego unikać, bo to żadna przyjemność dla mnie :D). Uratowała mi kuper tyle razy, że nie ruszam się bez niej nigdzie.
2. Odkurzacz samobieżny
Toż to cud techniki jest. Raz, że po prostu regularnie czyści nasze powierzchnie (choć niestety kłaków cały czas jest sporo i trzeba dwa razy w tygodniu użyć również normalnego odkurzacza), to naprawdę znacznie poprawia nasz komfort życia, szczególnie teraz, kiedy młody jeździ brzuchem po całym domu i wygląda jakby już mu rosły włosy na klacie. Oraz broda, bowiem ślina i latające wolno psie kłaki to para idealna. Dodatkowym benefitem jest to, że włączam odkurzacz i mamy syndrom właściciela pieska, który przyszedł do psiego parku “niech on się wybiega“. Moje dziecko zasuwa za odkurzaczem niczym najbardziej zajadły marines czy inny navy seal, dzięki czemu a) męczy się i ćwiczy technikę czworakowania bez upierdliwych migających i grających sprzętów dziecięcych od których ja dostaje padaki, b) mogę wypić kawę. To drugie nie zawsze, niestety. Recenzję macie tutaj.
3. Klatka
Teraz Ru ma problem z młodzieżą, bo jest obecnie trudny do zinterpretowania, wydaje dźwięki, kwiczy i niemożebnie wprost ciągnie go do Pucznika. Zdarzyło jej się warknąć bez wyraźnego powodu (nic, czego bym się nie spodziewała), dlatego uderzyłam od razu do najlepszego szkoleniowca jakiego znam, i od razu zasugerowano mi pokazanie instytucji klatki od nieco innej strony i wyjaśnienie jej łopatologicznie Ru. Już po jednym dniu rudy piesek praktycznie zabija się o to, żeby w niej być (wcześniej używała jej raczej sporadycznie, głównie na komendę), dzięki czemu trochę wymuszenie, ale znajduje spokój i ma jakiś jasny cel, wie, że robi coś, co mi opowiada. Ogólnie fantastyczna rzecz dla każdego psa. Pamiętajcie tylko, żeby dziecko nie miało do niej wstępu.
4. Suszarka do ubrań.
Kochani moi, to jest wymysł bogów. Dzięki suszarce do ubrań (ale sporo osób podkreśla, że musi być i pralka i suszarka, pralkosuszarki nie spełniają ta samo tej roli). My mamy Electrolux Perfect Care i kochom. Kocham nigdy nie sądziłam, że będę z satysfakcją schodzić na dół, głaskać sprzęt AGD i tęsknić za nim na wakacjach. Raz, że czyści z kłaków tak lekko w 80%, to jeszcze pranie wyjęte z suszarki jest mięciuchne i pachnące. I ciepłe. Fantastyczny zakup. Niby nikt nie myśli o nim, zazwyczaj postrzegana jest jako zbędna zachcianka, ale kogokolwiek nie zapytam to mówi, że to zmieniło ich życie na lepsze. Przy psach i dziecku coś wybornego, raz, że młodzież przy rozszerzaniu diety brudzi się niemożebnie (nie można wykluczyć też gena matki, której ciocia kochana kiedyś powiedziała załamując ręce “Gosiu, ty się nie brudzisz, ty się świnisz”). Mąż nieprzychylny kłakom również jest rad. Wszyscy są radzi. Włóżcie sweterek jeszcze ciepły, tuż po suszeniu a mi podziękujecie. Serioszka!
To moja nieśmiertelna czwórka ratowaczy tyłka. Jestem ciekawa, co Wam pomogło w ogóle w utrzymaniu życiowo domowego pierdolnika z psami? Może macie jeszcze jakiś patent o którym nie wiem, albo nie pomyślałam?
O, to i ja zapytać muszę! Gdybys teraz miałam kupować taki odkurzaczowy cud techniki, wybrałabyś ten sam czy zdecydowałabyś się na inny model? Chciałam kupić dla swojej wygody do mieszkania (ok. 50m, dwa psy – ozik oczywiście wnoszący piasku i sierści za trzy, na podłodze glownie panele/płytki), więc podpytam kogoś doświadczonego w temacie 😀
Ja polecam roombe 🙂 mam jeden stary model (już z 5 albo i 6 lat ma) a teraz kupiliśmy te najnowsza, która się sama opróżnia ! No bajka po prostu 😀 można sobie zaplanować kolejność w jakiej ma sprzątać pomieszczenia, można kazać jej tylko jedno pomieszczenie sprzątać. Te wszystkie cuda się w apce ustawia no i właśnie najlepsze jest to, ze dzięki apce można ja puścić na sprzątanie kiedykolwiek, nawet jak się jest loża domem. Kocham mijego rumbiszona 😀
Nas na roombe po prostu nie było stać 😀 Więc to wersja sporo tańsza (jakieś 600 zł) a działa baardzo dobrze już 2.5 roku ;D
Szczerze powiem, że nie śledzę bo mnie ten temat zupełnie nie interesuje 😀 Wybierał mąż, ja się nie znam 😀 Ale celuj w taki co ma rolkę z gumy, nie włos, bo inaczej to jest mega upierdliwa sprawa z rozplątywaniem z rolki sierści 🙂
Nosidło ergonomiczne. Jak chusta, tylko szybsze 😉
Odkurzacz się nam nie sprawdził, bo nie radzi sobie z miękkim dywanem tkanym na płasko (podwija go)
Mam, ale na razie chusta wygrywa tak x 1000 ;D Może jak będzie starszy 😀
Od siebie dodam jeszcze że, że mamy pralko suszarkę, a na pokładzie trzy koty i trzydzieści trzy kilogramy owczarka australijskiego. Daje rade!
So, dla tych z małymi łazienkami – jest nadzieja kochani!
O to cenna informacja! 😀