Jeśli miałabym wymienić jedną z bardziej przydatnych umiejętności spacerowych w ogóle (a w szczególe, jeśli mam na myśli spacer z trzema psami i dzieckiem) na podium wstawiłabym przede wszystkim komendę “blisko”. Oznacza ona u nas to, że psy, które dotychczas biegały sobie swobodnie mają do odwołania iść koło mnie. Nie przy nodze na kontakcie – po prostu mają trzymać się moich nóg do momentu, w którym ich nie zwolnię.
Sporo osób mnie pytało jak uczyłam tego, i mam wrażenie, że przyszło nam to dość naturalnie, łatwo i przyjemnie, ale zaznaczę, że główny “myk” w tym zdaniu polega na tym, że musisz być dla psa osobą ciekawszą niż otoczenie – wydaje mi się, że przepracowanie takiego zachowania na psie, który po spuszczeniu ze smyczy idzie w długą i otwiera szeroko ramiona na świat, to utopia. Czyli powiedzmy, że w teorii jest to łatwe do nauczenia, ale jednak na poziomie średniozaawansowanym.
Na początek warto uzbroić się w rzecz najpyszniejszą i najważniejszą dla psa – najłatwiej byłoby, żeby to było jedzenie jakieś naprawdę nęcące i pachnące. Cała sztuka polega na tym, żeby nagradzać podążanie za nami, ale kryterium nie musi być patrzenie na przewodnika (może, dla mnie sześć par oczu wlepionych we mnie to nie jest coś, czego potrzebuję pchając wózek i skupiając się na mijance). Można też zaczynać na lince, którą po prostu będziecie nadeptywać, jeśli psu na początku będzie ciężko zrozumieć wytyczne. Ja po prostu najpierw pokazywałam pyszne przepyszne rzeczy i skarmiałam je bardzo obficie za bycie przy mnie (ale nie kładłam żadnego nacisku na pozycję w jakiej mają się znajdować), stopniowo wydłużając czas tego, ile ma się znajdować w moim pobliżu, nagradzając psa zawsze przy sobie. Po jakimś czasie zaczęłam podkładać komendę.
Najlepiej pracować w bardzo znanym psu środowisku, z niewielką ilością bodźców. Można zacząć nawet w domu i tam dokładać trudności (czyli pies idzie koło nas, a ktoś inny najpierw po prostu przechodzi obok, potem może próbować zawołać psa, dotknąć, zaczepić). Kiedy już mamy opanowane to na piątkę z plusem w domu, przechodzimy do nieco trudniejszego środowiska – na zewnątrz, ale w znane, nudne dla psa miejsce. Zawsze pamiętajcie o zaopatrzeniu saszetki w coś naprawdę pysznego i możliwie pachnącego.
Ogólna zasada polega na powolnym stopniowaniu trudności. Dla pewności w trudniejszych miejscach na początku warto mieć psa na nie napiętej smyczy/lince, żeby w razie czego można było zablokować możliwość opuszczenia lokalu. Z czasem odpuszczamy linkę w miejscach mniej zaludnionych, łatwiejszych, a potem w tych trudniejszych.
Nigdy, przenigdy nie próbujcie leap of faith, i lepiej załóżcie, że pies przy szczególnie trudnej mijance (u nas to mijanie się z psami, praktycznie w 80% Pucznika zapinam i tak, a w przypadku ludzi, biegaczy, rowerzystów i aut tego nie muszę robić) może Was próbować wyrolować. To jest coś, co ułatwia życie szczególnie w parkach, skwerach, uczęszczanych trasach spacerowych, gdzie trzeba co chwilę zapinać i odpinać smycz i człowiek nerwowy dostaje piany na ustach (cześć, to ja), ale zawsze warto zostawić pewien margines to jest pies, ja jestem tylko człowiekiem, oboje się mylimy.
Niestety, zawsze na spacerach obowiązuje stała czujność, szczególnie przy problematycznych psa. Tym niemniej jest to komenda która bardzo ułatwia mi życie, nie muszę dzięki niej manewrować ze smyczą. Nigdy nie korzystam z niej przy ulicy, czy, jak już wspomniałam wyżej przy wysoko niepewnym Puczniku i innym toczącym pianę psie. Stosuje ją, kiedy warunki środowiska są względnie bezpieczne i jestem pewna, że mam uwagę wszystkich i mózgi są w dobrych miejscach. Kiedy cokolwiek wzbudza moją wątpliwość – zawsze sięgam po smycz.
My też mamy komendę “blisko” i oznacza ona dokładnie to, co u Was. Jest to komenda, która “wyszła” naturalnie, udało mi się jej nauczyć tylko wskazując gestem, czego chcę od psa. Z takich naturalnych komend mamy też działającą w 100 procentach komendę “tędy”, która oznacza, że należy ominąć słup albo drzewo od mojej strony, gdy pies jest na smyczy. I to też jest bardzo przydatna w mieście albo w lesie. A poza tym robi mega wrażenie na ludziach, którzy nas mijają, bo nie brzmi jak komenda, ale jakby pies po prostu rozumiał ludzką mowę :). Czasem nawet ktoś mówi, jakiego mam mądrego psa, skoro z nim rozmawiam…
Właśnie u mnie tez dość spontanicznie wyszła, dlatego musiałam się skupić żeby odpowiednio ja opisać ?
U nas to komenda POWOLI. Oznacza ona “Niteczku, syneczku, zwolnij, powachaj sobie pobocze, poczekaj na mnie i od teraz idz tuz za mna lub obok”. W odroznieniu od DO MNIE, ktora oznacza “Nitro, natentutychmiast sie meldujesz przy mnie bezdyskusyjnie” oraz ROWNAJ “po przywolaniu idziesz przy mojej nodze i nawet jak bedziemy mijac cos super interesujacego, pozostaniesz przy mojej nodze”. Przy czym przy mijaniu psow na chodniku zapinamy sie na smycz, ewentualnie warujemy na poboczu. Glownie dlatego, ze te wszystkie pieski z naprzeciwka chca sie z nami – z nieznanych mi wzgledow – przywitac. A Nitro tylko czeka, zeby wyskoczyc na nie z rykiem lwa, przyprawiajac ich wlascicieli o migotanie przedsionkow.