5 produktów dla psów, których NIE ROZUMIEM

Przez tych siedem lat świadomej psiej przygody (i tak ogólnie 3/4 mojego życia w ogóle) trochę psich produktów przewinęło mi się przez ręce. Sporo rzeczy udało mi się przetestować, a zawartość psiego pokoju jakoś z roku na rok wciąż przyrasta. W moim dzisiejszym wpisie zapraszam Was na kilka produktów, które za każdym razem wzbudzają mój WTF. Nie strzelajcie do posłańca, nie ostrzcie kopii, choć możliwe, że będzie obrazoburczo.

Na początku załączę DISCLAIMER – pamiętajcie, że to jest po prostu moja opinia, moje luźne przemyślenia. Nie chciałabym, żeby ktoś poczuł się urażony, ba, może ktoś z wyznawców tych właśnie produktów mnie nawróci? Kto wie, kto wie…

PLUSZAKI /mieliśmy/

No jak mi Bóg miły, nie rozumiem. Mam na myśli takie zwykłe, najzwyklejsze miśki wypchane, ewentualnie posiadające wewnątrz (o zgrozo!) piszczałkę. Do szarpania z psem – kiszka, do samodzielnej zabawy – też kiszka (delikwent rozpruwa misia o szklistym wejrzeniu idioty, a następnie robi scenografię do sequelu “Czarnobyla”, co jest wersją optymistyczną, lub, wersja mniej optymistyczna, ląduje na ostrym dyżurze w klinice, bo zeżarł środek i się zatkał). Przeżywalność ma mniej więcej kadeta w szkole wiedźmińskiej w trakcie Próby Traw, walory estetyczne żadne (no nie powiecie mi, że wymemłany, wyśliniony misiek Was nie obrzydza #mnietak).

A już nawet nie wspominając o wszystkich tych zabawkach służących do nierządnych czynów sfrustrowanych piesków. Nawet nie chce o tym myśleć, że ktoś to trzyma w domu w ściśle sprecyzowanym celu. Brr.

KOŚCI PRASOWANE /mieliśmy/

Już chyba wszyscy poruszyli ten temat, jest to niezdrowe, a nawet niebezpieczne dla zwierząt. Ten produkt nie ma wiele wspólnego z naturalnym gryzakiem, co więcej najczęściej jest poddawany przeróżnym obróbkom, a na sam koniec klejony, żeby uformować go w kształt rozkosznego bucika czy kostki. Całe szczęście, że zanim ja się dokształciłam, to moje psy nigdy nie chciały tego jeść.

PIŁKI TENISOWE I TE Z TWARDEJ LANEJ GUMY

Piłki tenisowe raz, że dostarczają nam wątpliwych walorów estetycznych (raz, że wyglądają jakby wyszły już drugą stroną psa, dwa, namakają i są oślizgłe i ogólnie patrz punkt o pluszakach), a trzy spotkałam się z poglądami, że przyczyniają się do ścierania zębów u psów, ze względu na materiał, którym są powleczone.

Do piłek z twardej lanej gumy mam zarzut taki, że z reguły przypominają małe, kolorowe kule do kręgli, więc niedbały miotacz mógłby jednym wprawnym rzutem wybić zęby pupilowi oraz odebrać życie losowemu człowiekowi, który zarobiłby tym w czaszkę. No i takież gładkie, okrągłe, bez wypustek, lane bywają też przyczyną śmierci rozochoconych aporterów. Niefortunnie złapana powoduje zatkanie dróg oddechowych, a oślinioną gładką powierzchnię bardzo ciężko szybko usunąć.

Choć takie hardcorowe piłki (ale na sznurku!) zrozumiem u wszystkich szablozębnych malin, holendrów i innych jaszczurów. Luzem, rzucaną labradorowi w parku – nope.

SZELKI JULIUS K9

Kiedy Bal był mały, te szele biły po prostu rekordy popularności. Nigdy mi się nie podobały, bo byłam pewna, że można dokupić do nich tyci dżokeja, żeby dopełnić wizerunku mini siodła na Bogu ducha winnym psie. Nie widziałam psa, na którym te szelki by dobrze (mam na myśli zdrowo, pomijając walor estetyczny) wyglądały na psie. Krępują wykrok, ściskają gdzieś pod pachami, dogrzewają ciało w abstrakcyjnych miejscach. I te napisy z rzepów, na przykład LOVELAS.

SZARPAK ZE SZNURKA /mieliśmy/

To też taki standard wyprawkowy. Twarde to okrutnie, krótkie to pieruńsko więc od razu bolą mnie dłonie jak myślę o szarpaniu się tym z psem, część czworonogów wyżre z tego nitki i wyląduje na stole operacyjnym. Psy o miękkim pysku się zniechęcą do zabawy w ogóle. Człowiek też się zniechęci, w momencie kiedy pies trzydziesty raz złapie za palec zamiast za węzełek.

Tyle mam popularnych psich produktów, których nie rozumiem. Jestem ciekawa czy któreś z tych produktów się u Was sprawdza? A może dorzucicie coś od siebie?

21 komentarzy na temat “5 produktów dla psów, których NIE ROZUMIEM

  1. Pluszaki są spoko:) u mnie jeden pies używa jako poduszki słynnej świni z ikei, a drugi namiętnie robi flaczki z pluszaczka i wypruwa ta watoline. O dziwo wie, że świni tknąć nie wolno, bo to poduszka ?

    1. Z tą świnią z IKEI to rzeczywiście coś jest na rzeczy, bo u nas po kolei giną kolejne pluszaki, a świnia pomimo codziennego “używania” (odreagowanie emocji poprzez strząsanie głową ze świnią w pysku lub właśnie jako poduszeczka) nadal w całości 🙂

    1. U nas dokładnie to samo. Mój border od zawsze kocha pluszaki i nigdy ich nie wypatrasza. Wszystkie zyją,są tarmoszone, przeciagamy sie i mają piszczałki. Wrzucam do pralki i sa jak nowe. No ale mój pies nie niszczył nigdy niczego.

  2. Jeśli chodzi o pluszaki to się akurat nie zgodzę. U nas żyją wszystkie,Inka jest dla nich wyjątkowo łaskawa. Największa furorę robi Pan Ośmiornic z KONG. Znam jednak inne corgi,które potrafiły go zabić,a kiedy wracam z martwych…umierał ponownie. Co do reszty zdecydowanie się zgadzam 😉

  3. Pojawia się dużo głosów związanych z pluszakami i też o nich napiszę. Moja Zoja uwielbia pluszaki – drażni się z nimi, bawi, szarpie, ale też z nimi śpi 🙂 Taka szorstka miłość, ale na pewno nie zabrałabym jej tych pluszaków 🙂

  4. Pluszaki to ukochane aporty i szarpaki moich psów. Nie niszczą zabawek i nie miętolą ich, ale za to wspólna zabawa jest najlepsza własnie pluszakami. Kochają szczególnie malutkie miśki ZippyPaws. BB pierwotnie miał zapędy na rozpruwacza, ale jak ze wszystkim wystarczy psu przedstawić kryteria i już się mu nie zdarza niczego wybuchać. Szarpaki typu owca, polar, frędzle, futra w ogóle ich nie bawią 🙂

  5. 🙂
    Dodam od siebie, czego nie rozumiem.
    1. Kulki na przysmaki. Jak wrzucę do środka takie smaczki, ze się dobrze mieszczą i wypadają, to zabawa trwa minutę, bo mój pies to przechyli, wytrzęsie i wszystko się wysypie. Jak wsadzę na siłę nieco większe smaki, to nie wypadają po przechyleniu, a pies po kilku próbach wyrżnięcia tym o podłogę, przynosi mi to w pysku z miną WTF.
    2. Gumowe frisbee. No może ja nie wiem, jak to ma działać, po prostu nie ogarniam. Przecież to frisbee nie lata, tylko od razu pacnie na ziemię. Można tym zabić mniejszego psa.
    3. Takie hmm, jak to nazwać, żeby nie powiedzieć od razu, co to przypomina, no takie długie pałki z twardej gumy. Po prostu nie wiem, do czego to ma psu służyć. Mój pies by tego nie dotknął pyskiem, nie mówiąc o przeciąganiu czy aporcie.

    Natomiast pluszaki mój pies ma trzy, lubi się nimi bawić i nie niszczy, nawet takich delikatnych nie dedykowanych psom.
    Mamy też piłkę z twardej gumy. Jest to tak zwana piłka w terenie. Pies ma to skitrane gdzieś w krzakach i przy okazji spaceru w to miejsce znajduje, bawimy się nią chwilę, po czym zakopuje ją sobie w inne miejsce. Na razie od roku piłka jeszcze nie zaginęła.

  6. hahaha pluszak u mojego psa przetrwałby może minutę 😀 przecież pies to nie dziecko, że się przytuli do zabawki 😀

  7. Szelki mam i się nie zgodzę 😀 sprawdzają się świetnie, nie mam na nich żadnych śmiesznych napisów, a pies czuje się w nich naprawde komfortowo, a i prezentuje świetnie 😛

  8. Co do piłek z lanej gumy to się nie zgodzę (wszystkim można zabić :)) – wszędzie piszą, żeby dawać psu taką zabawkę, którą może wziąć do pyska, ale nie połknąć, jeśli pies się zadławi to jest to po prostu wina opiekuna, który kupił za małą piłkę. A co do trafienia w głowę przechodnia – no cóż, trzeba uważać, gdzie się rzuca, chyba każdą zabawką można kogoś trafić.
    Moja ma też szarpak i bardzo go lubi (no ale delikatnego pysku na pewno nie ma), co prawda wrzyna mi się nieco w ręce ale nie jest to dla mnie taki problem. Gryźć mnie też nie gryzie, znaczy gryzie tylko nie przypadkiem lecz celowo – po prostu próbuję ją nauczyć komendy puść, czyli mówię „puszczaj” i przestaję ruszać zabawką, a sucz mnie gryzie po rękach, żebym dalej ruszała.

    Z resztą raczej się zgadzam, zwłaszcza z szelkami – ogólnie jestem przeciwniczką szelek norweskich i pseudonorweskich.

Skomentuj Justyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.