Hmm powiem Wam, że powrót do blogowania po dłuższym czasie jest podobnie przerażający jak wracanie do jakiejś grupy po wakacyjnej przerwie. Nie miałam specjalnie sensownych treści, którymi mogłabym się z Wami dzielić, dlatego dopiero dziś siadłam aby napisać Wam kilka słów na temat naszej najnowszej zajawki.
A wiem, że temat jest gorący, bowiem od momentu, w którym po raz pierwszy podzieliłam się z Wami tą aktywnością moja skrzynka pękała w szwach za każdym razem, kiedy wrzucałam Wam nasze relacje z SUPowania. Sama, jak wiecie dopiero zaczynam uczyć się tego sportu, więc nie spotkacie się tu z poradami dotyczącymi techniki wiosłowania, jak wybrać paddleboarda czy zawiłościami dotyczącymi przewozu, konserwacji oraz pompowania – brak mi wiedzy, brak doświadczenia.
Niemałe jednak mam doświadczenie z pracy z psami, tego, jak wspólnie działać, jak zabezpieczyć i jak fajnie spędzić razem czas żeby było bezpiecznie i żeby obie strony czerpały z tego przyjemność – i na tym skupimy się w niniejszym poradniku.
Na początek – ja swojego SUPa dostałam na urodziny, ten model to Cruise firmy F2, jestem w nim absolutnie zakochana, uważam, że jest piękny, korzysta mi się z niego bardzo dobrze i nie mam żadnych obiekcji. Kapok mam z Decathlona, a jeśli chodzi o kamizelki psów, cały wpis macie o tu (za czas jakiś wpis uzupełnię o kamizelkę Nenu, to Ruffwear Float Coat).
Najczęściej zadawanym przez Was pytaniem jest to, czy jak ktoś się boi wody/nie potrafi pływać to czy poradzi sobie na SUPie. I tak. Według mnie – poradzić to może i sobie poradzi, ale czy będzie czerpać z tego jakąkolwiek przyjemność – to już kwestia sporna. Ja jestem od urodzenia wodniakiem – to znaczy żeglowałam, pływałam, kajakowałam niejednokrotnie i uwielbiam taką formę spędzania wolnego czasu. Wody się nie boję, nie raz i nie dwa miałam z nią niespodziewany kontakt, ale jednak czasem na desce zdarza mi się chwila stresu, grozy, kiedy nie widzę ile mam do dna i mam taką myśl, że jezutakmożnaumrzeć. Ponadto jest to jeden z tych mniej stabilnych jednostek pływających (tak ze trzy, jak nie cztery oczka niżej od kajaka i jakieś dwa tysiące lat świetlnych niżej od rowerka wodnego, nie wspominając o omedze). Także niedoświadczony wioślarz nie raz, i nie dwa, i nie trzy skąpie się w akwenie, często nawet tego nie podejrzewając. Po co dowalać sobie stresu, a następnie ten stres przenosić na Bogu Ducha winne pieseczki, które będą czuły się jeszcze bardziej niepewnie.
Kolejną ważna rzeczą, o której zapomniałam napisać, a Ania uzupełniła – SUP tylko wygląda na luźny, bezwysiłkowy sport. Tak naprawdę to cały czas praca ciałem – balansowanie, chwytanie równowagi, utrzymywanie stabilnej postawy – także dla psa. Dlatego przede wszystkim ważne jest, żeby treningi z psami były krótsze – to intensywna, obciążająca praca mięśni, nie tylko tych ludzkich. Dlatego warto przede wszystkim oswoić psa z paddleboardem i możliwie go przystosować do luzu na wodzie (moje głównie proszę o leżenie na pokładzie), pozwolić mu od czasu do czasu popływać samodzielnie (między innymi dlatego upieram się przy kapoku) i wybierać krótsze czasu z możliwością odpoczynku. SUP to też nie jest najlepszy wybór dla szczeniąt i psów młodych, jeszcze niezwiązanych.
Czego potrzebujemy?
Przede wszystkim SUPa – warto najpierw udać się do wypożyczalni sprzętów wodnych (jest też opcja wypożyczenia deski np z Decathlonu) i zobaczyć czy Wam i psu to podejdzie. Błagam – zawsze zapytajcie, czy możecie go używać z psem, i, przebóg, zawsze zabezpieczcie deskę przed pazurami swojego psa (o tym będzie w dalszej części). W mojej opinii – dla Waszego bezpieczeństwa warto też zainwestować w kapok (przynajmniej na początku Waszej przygody) i mi się dużo wygodniej wiosłuje w takich najzwyklejszych butach do wody z Lidla. Jeśli chodzi o wyposażenie psa – tu niezbędna, w mojej opinii, jest kamizelka ratunkowa i jakaś szmatka, które osłoni deskę przed podrapaniem – u mnie idealnie sprawdza się drybed, rozważałam też pocięcie starej maty do jogi.
Umiejętności psa
Moim zdaniem najważniejsze jest to, żeby pies nie bał się wody, a preferowane jest, żeby lubił pływać i nie stresował się przebywaniem w wodzie. Bardzo ważne jest wypracowane posłuszeństwo u psa, ale nie różni się to niczym od zwykłych zasad kultury i współżycia w stadzie. Czyli nie wysiadanie bez wyraźnej komendy, wsiadanie na komendę, zostawanie w danej pozycji. Żadnych fajerwerków. W mojej opinii bardzo pomagają umiejętności fitnessowe – czyli świadomość łap, umiejętność balansowania ciałem, brak stresu na chwiejnych powierzchniach – dzięki temu pies czuje się pewniej i bezpieczniej nawet na takiej niestabilnej powierzchni. I to by było na tyle.
Jak zacząć?
Ja z Nenu zaczęłam na wakacjach, i pokładając w niej nadzieję po prostu wsiadłam i popłynęłam. Zadziałało, Ny nie zestresowała się nawet jak wpłynęłam w szczypior, wszystko elegancko. Gdybym miała zaczynać z mniej pewnym psem, to najpewniej zaczęłabym od zwykłej pracy na lądzie – czyli komendy na wchodzenie i schodzenie z przedmiotu (u nas jest to “ładuj się”). Potem ćwiczyłabym już na wodzie, ale blisko brzegu tak, żeby unieruchomić deskę, była już nieco niestabilna, ale wciąż wszystko odbywałoby się pod moją kontrolą. Następny krok (od tego zaczynałam z ozikami, już z własnym SUPem) to było pływanie na kolanach – wtedy jest nieco bardziej stabilnie = mniej ryzykownie, a pies już może otrzaskać się z otwartym akwenem i słuchaniem komend w takim wariancie wydarzeń. Zawsze warto mieć saszetkę ze smakołykami, żeby umilić psu ciężkie życie. Istotne jest też to, żeby od razu nie planować dalekiej wyprawy i na początku skupić się na 10-15 minutowych przejażdżkach, żeby pies nie zraził się do tej aktywności. Ja jestem na etapie zachęcania i nauki psów, żeby nie bały się zeskakiwać na komendę z deski do wody w trakcie pływania, aby przy dłuższych wyprawach mogły się co jakiś czas schłodzić. Nenu za piłką pięknie zeskakuje i wskakuje, Ru chętniej płynie przy mnie, niż podróżuje na desce, a Balko woli siedzieć na desce i za nic nie chce z niej zeskoczyć w głębiny 😀 A na deser mam dla Was filmik jak wpadam do wody, kiedy chciałam przykozaczyć 😀
Oto kompendium SUPowania z psem. Mam nadzieję, że taki wpis Wam się spodoba. Dajcie znać czy potrzebujecie wiedzieć czegoś więcej, co Was interesuje, a chętnie pomyślę nad innymi tego typu wpisami. Do zobaczenia w komentarzach!
Wygląda to super jak inni to robią, ale ze swoim usportowieniem chyba leżałabym w wodzie co minutę. 😀 Jestem szczurem lądowym.
Chyba trochę więcej popływam kajakiem, skoro już mieszkam nad jeziorem i może kiedyś przekonam się i do SUPa. No i pieseczki… też szczury lądowe. 😀
Mieszkanie nad jeziorem i masz psy szczurki lądowe? 😀 Kosmos, moje jak jesteśmy u rodziców, to nie chcą wychodzić z bajora 😀
lubię kajaki, ale do tego Supa to mam wątpliwości czy bym sobie poradził. Poradnik ciekawy bo kompleksowy, pewnie nie każdy pomyśli o tym, żeby od pierwszego razu pamiętać o zabezpieczaniu powierzchni przed pazurami psa.
SUP jest troszkę trudniejszy, fakt, ja na kajakach chyba raz w życiu wpadłam do wody, a na SUPie…cóż niejednokrotnie 😀
Ale piękne zdjęcia! było warto 😀
taaak relaksuje mocno <3