Już z “Władcy Pierścieni” wiemy, co może stać się z malutkim niziołkiem, jeśli tylko odpowiednio połechce się jego zmysły. Chcecie wiedzieć, co zamienia Nenusię w Sméagola?
Przysmaki Ayla. Owszem. Nenusia ogólnie jest wielką fanką przysmaków liofilizowanych, natomiast te konkretne produkty budzą w Nenusi demony. Pożąda ich bardziej niż złotego krążka i miłości mamusi.
Nie zrozumcie mnie źle – nie uważam, że Ayli wina w tym, że mój pies stał się niesubordynowany, jednak, jeśli w psim raju jest jabłonka, to niechybnie ona rodzi suszone kawałki filet z piersi kaczki. Przynajmniej w naszym uniwersum.
Że są smaczne – to już wiecie 🙂 Czego chcielibyście dowiedzieć się jeszcze? Ano na pewno tego, że mięso, z którego zostały wyprodukowane jest w 100% Human Grade. Są niesamowicie kruche (co jest drobnym minusem, jeśli niedbale je wrzucicie do saszety). Przysmaki produkowane są w Polsce. Estetyczne i naprawdę bardzo ładne opakowania w całości podlegają recyklingowi.
Jeśli miałabym być czepliwa i znaleźć minus tych przysmaków – to bardzo proszę. Ze względu na ich czystość i jakość, są w nieregularnych kształtach, mają na sobie kawałki tłuszczu i skóry. Oczywiście, jest to naturalne i jest wyznacznikiem, że producent nas nie okłamuje, ale jednocześnie to taki produkt, który ze względu na swoje wymiary będzie służyć raczej do nagradzania w treningu niż wypchania zabawek. No i sporo jest kawałków większych niż mniejszych (dla mnie to plus, dla właścicieli mikro piesków – raczej minus), a gdy próbuje się je podzielić kruszą się i ogólnie raczej nie polecam tego robić.
Z ręką na sercu nie ma innego smakołyku, który wzbudza w Nenu taki entuzjazm (reszta pieseczków jest z tych raczej zadowolonych z nagrodzenia ich tynkiem, więc wszystko wzbudza entuzjazm). Właśnie odkryłam mojego czarnego konia, złotego Graala Nenusiowego żołądka. Za takie cuda płaci się z reguły konkretną cenę – co i ja niebawem będę musiała uczynić, bowiem już nie wyobrażam sobie nie mieć zapasu Ayli w domu. Niestety :))