Sio grzejniku!

Temperatury na dworze stopniowo maleją, toteż czas najwyższy nastał na zainstalowanie grzejników w domu 🙂 Ja osobiście dziecięciem i nastolatkiem będąc dzięki Tatusiowi prowadziłam spokojny, zimny wychów cieląt ( normą temperaturową w zimie było 18 stopni w domu:P). W naszym obecnym domu po burzliwej dyskusji jednak postanowiliśmy zerwać z tradycją i…stało się! Pewnego pięknego poranka pojawili się w drzwiach dwaj smutni panowie, którzy zajęli się stukaniem, pukaniem, noszeniem i dokręcaniem – ku rozpaczy Bala, który poczuł się rozdarty na pół – jednocześnie chciał być grzeczny (kazałam mu przestać piłować ryja na panów) ale też chciał panom oznajmić co o nich myśli i dlaczego nie podoba mu się parada zorganizowana w centrum naszej sypialni ( do tego czasu grzejniki znajdowały się na balkonie, który to balkon przynależy do akurat tego pokoju 🙂 ). Panowie stukali pukali i obficie lali wodę przez pół dnia i w efekcie pozostawili po sobie ten smutny widok: zamiast ściany gładkiej i jedwabistej w doskonałych, matowych kolorach (Beckersie, miłość po grób!) zastałam stare, wysłużone, szczerbate i zachlapane radiatory. Porażka na całej linii.

Czytaj dalej…

Co na parapet?

Uff już po wakacjach 🙂 Zgodnie z długoletnią tradycją, 1 września wracam do…pracy tym razem 😛
Prace remontowo-budowlane na razie nieco zwolniły, częściowo ze względu na stopnienie funduszy, częściowo ze względu na brak czasu bohatera domu – Pana Męża.

Niniejszym Pan Mąż zakopany jest w nauce i pracy, a ja siedzę i wymyślam co by tu jeszcze można zrobić, żeby było ładniej i żeby nie było wstyd gości zaprosić i na bloga zdjęć wrzucić (wciąż się wzdrygam nad udostępnieniem zdjęć, nie mamy listew podłogowych i parapetów, dlatego pomieszczenia wciąż są surowe). Wczoraj po odpoczynku po długiej podróży Pan Mąż siadł, i stwierdził, że przydałoby się zainstalować lampy ( zabrał się za to jeszcze przed śniadaniem:P), następnie doszedł do wniosku, że w sumie wyprane zasłony lepiej by schły, gdyby tak powiesić karnisze, dzięki czemu już przed kolacją wisiałam na karniszach instalując wyżej wymienione. Na szczęście na tym etapie szał pracy męża zakończył się i zniknął w bachorni / swojej pracowni. Ja odetchnęłam z ulgą 🙂

Czytaj dalej…

Wstyd i hańba!

Moja aktywność blogowa chyboce się jak, nie przymierzając dziurawa, podbutwiała łódź. Jest mi wstyd, tyle dzieje się dookoła, internet, jak to na wsi raz jest, raz go nie ma – trzeba znosić wiadrami 🙂

Jak już pewnie się domyśliliście – remont wciąż trwa, jeszcze nie udało nam się przeprowadzić. Dokładniej ekipa remontowa dostała nieco inną, lepiej płatną robotę, więc zostaliśmy sami tuż przy finiszu ( zostało nam malowanie ścian, kafelkowanie i kładzenie paneli).

Spójrzcie na te kafelki! One już naprawdę chcą być położone 🙁

Czytaj dalej…