Przed wyjazdem miałam drobne załamanie okołobarfne. Próbowałam przeliczać, kombinować i wyszło mi, że wcale nie jest tak, że to, co podaje naszym psom wychodzi jakoś super tanio. Podzieliłam się swoimi wątpliwościami na forum, ludzie lekko mnie postawili do pionu, jednak przez chwilę szala przeważała w stronę powrotu do karmy. Wystarczyło wyjechać na urlop i przez dwa dni podawać dobre, puszki (ale nie super hiper górna półka, tylko średnia – Lukullus). Po dwóch dniach latania i sprzątania wielkich, częstych kup, oraz znoszenia wiecznego psiego głoda, szybciuteńko skierowałam auto w stronę najbliższej Biedronki i zapchałam mikro zamrażalnik mięchem. No nie da się, rozpuściłam się, BARF królem i królową, niepodzielnie. Jak wyglądał więc nasz Barf na urlopie?