Pojawiło się kilka próśb o podrzucenie posta o tym, co tak naprawdę zabieramy na nasze wakacje. Muszę Wam przyznać, że niesamowicie nie mogę doczekać się tego wyjazdu i mam nadzieję, że kraj przerośnie moje oczekiwania względem niego (które, nawiasem mówiąc, są dość duże, głównie przez natrętne obserwowanie słoweńskich instagramów – nie polecam :D). Dalej trochę mnie serce boli, że Ru zostaje, ale wiem, że serce jest głupie a jej móżdżek będzie zdecydowanie szcześliwszy na wakacjach u dziadków. Mimo wszystko jestem pewna, że się popłaczę zostawiając ją u rodziców w piątek. Namilionprocent. Ale, ad rem, bo i tak w tym tygodniu Wam się bardzo opóźniłam z notką. Do rzeczy!