Wiosna – a można by rzec – prawie lato już u progu! Wczoraj upiekłam się na skwarek, pieski na każdym spacerze taplają się w jeziorku (albowiem znów mieszkamy w Niewieszu – rodzice wybyli na wakacje, a my po pięknym majowym tygodniu posłusznie wracamy do pracy. To znaczy nie. Ja łkam, łkam wewnętrznie i cierpię, że muszę iść zarabiać pieniądze – było tak wspaniale, tak relaksująco, tak z pieskami (fantastyczne wycieczki – w góry, na Jurę, grille, pogaduchy, wiszenie na hamakach, seminarium dogfrisbee jako wisienka na torcie…o rany no). Następny porządny urlop we wrześniu. Kto chce się zamienić? Dziś, jako, że jestem jeszcze kawałkiem stopy w urlopie (praca na popołudnie!) to napiszę Wam króciutki post podsumowujący majówkę -znajdziecie w nim troszkę przepisów na jednodniowe wyprawy ze Śląska i trochę opowiastek.
Kategoria: Seminaria i zawody
Podsumowanie roku 2017
Jakoś zawsze unikałam tego typu postów, jednak na fali mojego zainteresowania bullet journal poczytałam jaką wartość tego typu zestawienia mogą mieć. Oczywiście wszyscy wiedzą, że tak naprawdę na przestrzeni 31 grudnia a 1 stycznia nie zmienia się wiele, jednak wiele osób ( w tym ja) potrzebują oddzielić sobie przeszłość grubą krechą i wziąć się do roboty od nowa. Zupełnie na czysto. I doskonale wiem, że życie to mieszanka tych złych i tych dobrych momentów, ale akurat w tym rozdaniu komuś gdzieś sypnęło się za dużo. Prywatnie 2017 nie był dla mnie szczęśliwy. Ba, w przeróżny sposób, pracowicie usiłował mnie gdzieś tam udowodnić mnie, że “gorzej już nie będzie” to tylko czcze słowa i owszem, będzie, niech no tylko potrzymam temu roku piwo. W każdym razie – nie uszczęśliwił mnie, nie radowałam się i bez żalu pożegnałam się z nim niczym z nieprzyjemnym gościem Tym niemniej zapraszam Was na moje podsumowanie roku.
Latające Psy Gdynia
Dwanaście psów, siedem bab, jeden facet…brzmi jak początek kiepskiej amerykańskiej komedii, prawda? Nie, takie rzeczy tylko w madzonach (oddział hartczakrowo)! Tym razem zawiało nas nad polskie morze – powszechnie wiadomo, że Bałtyk od Śląska dzieli niemało kilometrów, dlatego postanowiliśmy grupowo wyjechać nieco wcześniej, żeby móc choć trochę skorzystać z uroku “wypoczynku” nad morzem. Zawody zawsze odbywały się w Sopocie, tym razem niestety władze miasta bardzo późno bardzo brzydko wypięły się w kierunku organizatorów, przez co musieli oni bardzo szybko szukać miejsca na zastępstwo. Padło na gdyński park – Kolibki. Zapraszam Was na całkowicie luźną relację z naszego mini – urlopu, oraz zawodów!