Przejście!

Przepraszam za opóźnienie w notce, ale miałam dość intensywny, zapracowany weekend, dopiero dziś udało mi się usiąść i co nieco sklecić 🙂
Obserwatorzy na facebooku już wiedzą, że rozpoczęliśmy kolejną fazę remontu – odwiesiliśmy płaszcze z uchwytów do profili i wzięliśmy się za wiatrołap. Przy czym słowo wzięliśmy się jest tutaj dość nieuczciwe, gdyż tak naprawdę wziął się mąż, teść i szwagier, a ja głównie łażę i narzekam, że znów jest kurz 😛
Wiekopomna chwila – 10.11.2014. Dzień, w którym runęło okno! 🙂

Czytaj dalej…

Sio grzejniku!

Temperatury na dworze stopniowo maleją, toteż czas najwyższy nastał na zainstalowanie grzejników w domu 🙂 Ja osobiście dziecięciem i nastolatkiem będąc dzięki Tatusiowi prowadziłam spokojny, zimny wychów cieląt ( normą temperaturową w zimie było 18 stopni w domu:P). W naszym obecnym domu po burzliwej dyskusji jednak postanowiliśmy zerwać z tradycją i…stało się! Pewnego pięknego poranka pojawili się w drzwiach dwaj smutni panowie, którzy zajęli się stukaniem, pukaniem, noszeniem i dokręcaniem – ku rozpaczy Bala, który poczuł się rozdarty na pół – jednocześnie chciał być grzeczny (kazałam mu przestać piłować ryja na panów) ale też chciał panom oznajmić co o nich myśli i dlaczego nie podoba mu się parada zorganizowana w centrum naszej sypialni ( do tego czasu grzejniki znajdowały się na balkonie, który to balkon przynależy do akurat tego pokoju 🙂 ). Panowie stukali pukali i obficie lali wodę przez pół dnia i w efekcie pozostawili po sobie ten smutny widok: zamiast ściany gładkiej i jedwabistej w doskonałych, matowych kolorach (Beckersie, miłość po grób!) zastałam stare, wysłużone, szczerbate i zachlapane radiatory. Porażka na całej linii.

Czytaj dalej…

Jak to z kuchnią było.

Pierwszy post z cyklu – przed i po 🙂 Na tapetę idzie kuchnia, głównie dlatego, że moje wyobrażenie w konfrontacji z rzeczywistością trochę się zmieniło. Ideę miałam, a  w praktyce zakochałam się w kolorze Beckersa (Cotton Candy), który nijak nie komponował się z moim wymyślonym odcieniem niebieskiego .
Jedna rzecz pociągnęła za sobą kolejne, i w efekcie mam po prostu jasną kuchnię z motywem różyczek (który powtarza się również w salonie/jadalni).

 

 
Dosłownie i w przenośni uchylam rąbka tajemnicy 🙂

 

Czytaj dalej…